Polityczna droga kardiochiruga

Religa przeszedł przez PRON i BBWR. Założył ugrupowania Republikanie i Centrum. Ostatnią jego partią był PiS

Aktualizacja: 09.03.2009 02:41 Publikacja: 08.03.2009 21:31

Zbigniew Religa podczas konferencji PiS w sprawie służby zdrowia; Warszawa, 2008 r.

Zbigniew Religa podczas konferencji PiS w sprawie służby zdrowia; Warszawa, 2008 r.

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Pielęgniarki, które asystowały Zbigniewowi Relidze przy operacjach, wspominają, że przy tych najtrudniejszych, gdy życie pacjenta zależało od każdej straconej minuty, nie mylił się ani razu, nie wykonał ani jednego zbędnego ruchu.

[wyimek]Niezwykle charyzmatyczny, ekstremalnie pracowity. Jemu się nie odmawiało - Jarosław Pinkas, były wiceminister zdrowia[/wyimek]

– Poznałem go w 1976 r. na kongresie kardiochirurgicznym. Zadawał pytania. Byłem pod wrażeniem jego kompetencji, przygotowania i pasji – wspomina prof. Marian Zembala, dziś szef Kliniki Chorób Serca w Zabrzu. Tej samej, gdzie przez ponad

20 lat pracował prof. Religa. – Imponował nam stosunkiem do pacjenta. I nienawidził korupcji.

W 1985 r., po 16 latach od poprzedniego, nieudanego zabiegu, wykonał przeszczep serca. Udało się. – To była pionierska operacja – mówi prof. Zembala.

Potem walczył jeszcze o chorych, którzy na przeszczep nie mogli się doczekać: operacje robiono przy sztucznym wspomaganiu krążenia. Jego ostatnia pasja to prace nad tzw. sztucznym sercem. Badania finansuje fundacja powołana przez Religę.

[srodtytul]Setki zdolnych uczniów[/srodtytul]

– Nie bał się konkurencji, szanował ludzi. Pozostawił po sobie wielu wybitnych uczniów, którzy każdego dnia operują setki ludzi – mówi Jarosław Pinkas, były wiceminister zdrowia i wieloletni współpracownik profesora. I dodaje:

– Tym mierzy się wielkość naukowca.

Dzisiaj niemal wszystkie osoby, które zawodowo zetknęły się z prof. Religą, wspominają: jesteśmy dumni, że mogliśmy z nim pracować. – Niezwykle charyzmatyczny, ekstremalnie pracowity. Jemu się nie odmawiało. W Ministerstwie Zdrowia nie było partyjności, tylko ciężka praca – mówi Pinkas.

[srodtytul]Inna koncepcja reformy[/srodtytul]

Ale to właśnie w resorcie Zbigniew Religa miał kłopoty ze swoim zapleczem politycznym.

Jego nominacja na ministra zdrowia najpierw w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, potem Jarosława Kaczyńskiego była zaskoczeniem. Religa miał dość liberalne poglądy na służbę zdrowia, a rząd PiS planował likwidację Narodowego Funduszu Zdrowia i finansowanie leczenia z budżetu.

Jarosław Kaczyński mówi dziś: – Zgodziliśmy się realizować jego wizję, odchodząc od własnej koncepcji reformy.

Na czele wewnętrznej opozycji stał Bolesław Piecha, śląski poseł PiS i wiceminister w resorcie. Dziś o wspólnej pracy mówi: – To były wspaniałe dwa lata. Znaliśmy się, ale nigdy wcześniej nie współpracowaliśmy, miałem więc szalone szczęście.

Osoby, które z prof. Religą zetknęły się na gruncie politycznym, mówią o charyzmie, umiejętności przechodzenia do porządku dziennego nad drobnymi konfliktami. – Religa wnosił na posiedzenia Rady Ministrów coś niezwykle cennego: pogodę ducha. Utrzymał ją do końca – wspomina Jerzy Polaczek, dziś poseł Polski XXI, a wcześniej szef PiS na Śląsku i minister infrastruktury.

[srodtytul]Do polityki znad jeziora[/srodtytul]

Jego doświadczenia polityczne nie wskazywały, że kiedykolwiek mógłby się związać z PiS. Co prawda nigdy nie wstąpił do PZPR, ale w latach 80. współpracował z Patriotycznym Ruchem Odrodzenia Narodowego, krytykowanym przez opozycję. W 1989 r. startował z list PRON przeciw kandydatowi Komitetu Obywatelskiego. Mandatu jednak nie zdobył.

Do Senatu dostał się cztery lata później. Anegdota głosi, że gdy łowił ryby na Pojezierzu Drawskim, podpłynęła do niego łódka z ośrodka, gdzie się zatrzymał. Skontaktować się z nim chciał Andrzej Kozakiewicz z Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Proponował start do Senatu z list wspierającego Wałęsę BBWR.

W wyborach do Sejmu ugrupowanie z trudem przekroczyło 5-proc. próg wyborczy uzyskując zaledwie 18 mandatów. Lecz Religa odniósł wielki sukces: zdobył aż pół miliona głosów – więcej niż łącznie wszyscy pozostali kandydaci BBWR. Blok szybko się rozpadł, a Religa stworzył partię Republikanie.

Mandat senatora Religa uzyskał po raz drugi, startując z postsolidarnościowego Bloku Senat 2001. Trzy lata później założył kolejną partię – Centrum. W 2005 r. postanowił ubiegać się o urząd prezydenta. Jego oficjalna kampania trwała niecałe dwa tygodnie. Wycofując się poparł kandydaturę Donalda Tuska i został honorowym przewodniczącym jego komitetu wyborczego. Tusk wybory prezydenckie jednak przegrał, a tekę ministra niespodziewanie zaproponował mu PiS.

[srodtytul]Konflikt z własnym środowiskiem[/srodtytul]

Wybitny kardiochirurg zostając ministrem zdrowia liczył na poparcie swojego środowiska. Nic bardziej błędnego – to właśnie jego koledzy po fachu najostrzej go atakowali. Relidze łatwiej było porozumieć się ze związkami pielęgniarek niż lekarzy.

Dla obu tych środowisk wywalczył najwyższe w historii, bo niemal 30-procentowe podwyżki. By wytłumaczyć to pacjentom, odwoływał się do swojego autorytetu: „Odpowiedzialność biorę na siebie. Nie można już dłużej czekać” – podkreślał.

Jako lekarz zwracał się też do opinii publicznej w czasie strajków medyków. Podkreślał, że sam by nigdy pacjentów nie zostawił.

Po zatrzymaniu kardiochirurga Mirosława G., gdy lekarze nie chcieli brać udziału w procedurze transplantacyjnej mówił, że takie zachowanie nie mieści mu się w głowie.

To był zresztą największy kryzys za jego kadencji. Zbiegniew Religa z jednej strony krytykował Zbigniewa Ziobrę za użycie słów „nikt już więcej przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” dotyczących kardiochirurga. Ale był też autorem ekspertyzy w sprawie błędu lekarskiego popełnionego przez dr G., która stała się podstawą sformułowań których użył Ziobro.

Potem, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” stwierdził, że gdyby nie ekspertyza, nie stałby się obiektem takich ataków. Jednak z żadnego z jej stwierdzeń się nie wycofał.

[srodtytul]Kibic Górnika bez pretensji do Legii[/srodtytul]

Podobnie jak Kazimierz Kutz z PO, był śląskim outsiderem, zakochanym w tym regionie. Choć pochodził z Warszawy, to na Śląsku odniósł największe sukcesy zawodowe.

Był kibicem Górnika Zabrze od samego początku, co najmniej 30 lat. – Przychodził na mecze, jak tylko czas mu pozwalał – wspomina Eugeniusz Postolski, były prezes Górnika.

Niedawno, kilka lat temu dostał tytuł honorowego kibica. – Pamiętam, że był wtedy autentycznie wzruszony – opowiada Postolski.

Zbigniew Religa zawsze powtarzał, że jego serce zostało przy Górniku. Żartował, że wnuk jest kibice warszawskiej Legii, ale „przyjmuje to ze spokojem”.

O drugiej wielkiej pasji profesora, wędkowaniu, mówił dopiero wtedy gdy okazało się, że jest chory.

[i]—i.k.[/i]

Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia