„IPN zwalnia prokuratorów na podstawie przepisu umożliwiającego usuwanie ich z przyczyn politycznych” – alarmowała piątkowa „Gazeta Wyborcza”. Wbrew temu, co pisze, ów przepis mówi nie o zwalnianiu, ale o przenoszeniu.
„Wyborcza” w swojej publikacji powołała się na byłego wiceszefa IPN Witolda Kuleszę, który stwierdził, że w 2006 r., kiedy nowelizowano ustawę o IPN, sprzeciwiał się zapisowi umożliwiającemu przesuwanie prokuratorów z IPN do prokuratur powszechnych.
Tymczasem ze stenogramu posiedzenia komisji sejmowej z 6 kwietnia 2006 r., która zajmowała się ustawą, wynika, że Kulesza nie tylko nie protestował przeciw temu zapisowi, ale wręcz go gorliwie popierał. „Przepis ten jest bardzo potrzebny dla usprawnienia działania pionu śledczego IPN, albowiem otwiera drogę do przywrócenia na wcześniej zajmowane stanowiska w prokuraturze powszechnej prokuratorów instytutu, którzy okazali się dysfunkcyjni” – czytamy w stenogramie słowa Kuleszy.
[wyimek]Witold Kulesza, były wiceszef IPN, nie sprzeciwiał się zapisowi, za który dziś krytykuje instytut[/wyimek]
Następnie ówczesny wiceszef IPN argumentował, że takie rozwiązanie jest potrzebne, bo niektórzy śledczy IPN nie spełniają stawianych im wymagań. Chodzi o to, że ci, którzy prowadzą śledztwa w sprawach zbrodni nazistowskich i komunistycznych, muszą znać język rosyjski lub niemiecki i dodatkowo angielski.