O tym, jakoby Work Service zgłosił, że chce odstąpić od konsorcjum z DGA, które miało doradzać zwalnianym z pracy stoczniowcom – poinformował w ubiegłą środę wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. Deklaracja miała związek z aferą Tomasza Misiaka – współwłaścicielem i członkiem rady nadzorczej Work Service jest wyrzucony z PO senator szefujący komisji gospodarki, która pracowała nad rządową specustawą o stoczniach.
Od tamtej deklaracji minął tydzień. Umowa jednak nadal obowiązuje, a ARP ma z nią nie lada problem.
Work Service 18 marca ustnie poinformował ARP o chęci rozwiązania umowy i wycofania się z prac konsorcjum. Nazajutrz miał przedłożyć stosowne dokumenty. Jak wynika z informacji „Rz”, 19 marca do agencji wpłynęły dwa pisma. W pierwszym prezes Work Service Tomasz Szpikowski stwierdzał, że „jest gotowy przystąpić do negocjacji z zarządem ARP i DGA nad porozumieniem w sprawie odstąpienia od umowy”. W drugim Szpikowski i jego zastępca Dariusz Rochman napisali, że to Work Service oczekuje informacji o rozwiązaniu umowy od ARP, a nie odwrotnie, a ponieważ jeszcze jej nie dostał – realizuje nadal program dla stoczniowców.
Problem polega na tym, że – jak wynika z opinii prawników – ARP nie może rozwiązać umowy. Po pierwsze, zawierała ją nie z Work Service, ale z konsorcjum, w skład którego wchodziło również DGA, musiałaby więc zerwać ją z obiema firmami. Umowa była zawarta co prawda z wolnej ręki, ale w trybie zamówień publicznych, precyzyjnie określającym, kiedy można ją rozwiązać. Jeśli nie byłoby do tego podstaw, agencji grożą wielomilionowe kary umowne.
– Ze wstępnej analizy dokumentów wynika, że nie zaistniały żadne okoliczności wskazane w umowie, które pozwalają na jej rozwiązanie przez którąkolwiek ze stron – mówi Kamila Górczyńska z DGA.