Szwedzkie szkoły mało pluralistyczne

Szkoła ma być miejscem, w którym mogą się spotykać uczniowie o różnym pochodzeniu – głosi Narodowa Agencji Edukacji. Jednak do szkół uczęszczają albo prawie tylko szwedzkie dzieci, albo jedynie przybyłe z innych krajów.

Aktualizacja: 17.03.2019 21:04 Publikacja: 17.03.2019 18:33

W Sztokholmie są szkoły, w których uczniowie mówią między sobą w 40 językach. Są też takie, w któryc

W Sztokholmie są szkoły, w których uczniowie mówią między sobą w 40 językach. Są też takie, w których słychać prawie wyłącznie szwedzki

Foto: Fotorzepa, Anna Nowacka-Isaksson

Bywa tak: w szkole Sunnadalskolan w Karlskronie uczy się 420 uczniów, dla 99 proc. językiem ojczystym nie jest szwedzki, podczas gdy położona od niej 3 km dalej inna szkoła ma tylko 18 procent uczniów o obcych korzeniach. Jednocześnie w wielu szkołach tej gminy nowi przybysze stanowią tylko ok. 5 procent wychowanków.

W Sztokholmie istnieją placówki, gdzie uczniowie mówią w ponad 40 językach, z dominującym arabskim i somalijskim.

– Mamy wzrost uczniów z różnej narodowej przynależności i dostrzegamy rosnące różnice pod względem wyników w nauce – stwierdza dyrektor generalny Narodowej Agencji Edukacji Peter Fredriksson.

Bliskość miejsca zamieszkania – taki czynnik najczęściej rozstrzyga o wyborze szkoły, choć można chodzić do odleglejszych. W różnych gminach próbuje się rozpraszać dzieci po różnych szkołach. Czasami łączy się mniejsze placówki edukacyjne w większe. Czasami nawet szkołę w dzielnicy, gdzie osiedliła się zdecydowana większość cudzoziemców, zamyka się, by nie przyczyniać się do wzrostu segregacji dzieci i młodzieży.

Negatywny obrót

Co czwarty uczeń w Szwecji ma obce pochodzenie, co oznacza, że albo urodził się za granicą albo obydwoje rodziców nie są Szwedami. Rosnąca segregacja w szkołach stwarza problemy, przyznała minister edukacji Anna Ekström. Uczniowie bowiem nie mają możliwości poznać uczniów z innych krajów. – To negatywny obrót rzeczy dla wszystkich dzieci w calej Szwecji – tłumaczyła.

Ekström była wcześniej dyrektorem generalnym Narodowej Agencji Edukacji i krytykowała opisywaną tendencję.

Na pytanie, w jaki sposób rządzący socjaldemokraci jej przeciwdziałają, mówi, że szkołom, do których uczęszcza wielu uczniów z rodzin uchodźczych, przyznano dużo więcej pieniędzy niż wcześniej. Wspólnie też z liberałami i partią Centrum wprowadzili zmiany w legislacji, które umożliwiają, by do placówek nauczania w gminach przyjmowano dzieci nowoprzybyłych uchodźców, choć nie znajdowały się one na liście oczekujących na miejsce wystarczająco długo.

Jako nowoprzybyłych uchodźców definiuje się w Szwecji osoby, które osiedliły się tu najwyżej cztery lata temu. Efektem nowych reguł mają być klasy o mieszanym składzie, tam gdzie dzieci autochtonów uczą się razem z latoroślami migrantów.

Wcześniej jednak segregację próbowano łagodzić różnymi metodami. Już 2015 r. wiele partii opozycyjnych i rządzących porozumiało się o ustaleniu 5-procentowych kwot dla nowoprzybyłych dzieci w szkołach niepublicznych (w dużej mierze dotowanych przez gminy), tak by zapewnić bardziej pluralistyczny charakter tych placówek.

Nie dla szkół religijnych

– Segregacja uczniów w szkołach zależy przede wszystkim od różnic pod względem miejsca zamieszkania i czynników socjoekonomicznych, głównie od wykształcenia rodziców – mówi „Rz" Lars Granath, poseł liberałów z parlamentarnej komisji edukacyjnej. Segregację można jednak zmniejszyć poprzez dywersyfikację form zamieszkania i bardziej mobilny rynek mieszkań, wyjaśnia. Np. poprzez poddanie w większym stopniu wysokości czynszów rynkowi i pozwolenie na wykupienie na własność mieszkań na tzw. obszarach rządowego programu budowy miliona mieszkań (przede wszystkim w blokach) na peryferiach miast.

System oświaty został dodatkowo obciążony z powodu dużego przypływu uchodźców do Szwecji w krótkim czasie (w 2015 r. ok. 163 tys. osób ). –Ważne jest jednak zwrócić uwagę na fakt, że Szwecja plasuje się w czołówce krajów OECD pod względem szkół, do których uczęszczają uczniowie ze wszystkich grup społecznych – podkreśla Granath.

W zawartej w styczniu przez socjaldemokratów i zielonych z liberałami i centrystami umowie ustalono, że dzieci nowoprzybyłych uchodźców mają obowiązkowo chodzić do przedszkola, by nauczyć się języka szwedzkiego. W porozumieniu jest mowa o zastopowaniu zakładania nowych niepublicznych szkół konfesyjnych. Dotyczy to także powstrzymania napływu nowych uczniów do istniejących już szkół religijnych i przeprowadzania bardziej rygorystycznego ich kontrolowania.

– Szkoły konfesyjne powstają właśnie na obszarach zamieszkanych w większości przez migrantów, doprowadzają do izolowania uczniów i segregacji, tłumaczy Granath. W kraju istnieje 70 takich placówek. Liberałowie opowiadają się także za zwiększeniem godzin nauczania w przedmiotach podstawowych, ponieważ Szwecja znajduje się poniżej przeciętnej w tej materii wśród krajów OECD.

Zdaniem przedsiębiorców

Na inny aspekt zwróciła uwagę Karin Rebas, ekspertka ds. szkoły z Konfederacji Szwedzkich Przedsiębiorców: dziewięciu na dziesięciu uczniów klas dziewiątych szkół podstawowych, urodzonych w Szwecji, spełnia warunki, by dostać się do gimnazjum na naukę programu o profilu zawodowym. Tymczasem z nowoprzybyłych do Szwecji w roku szkolnym 2017/2018 udało się to jedynie 29 proc.

Zdaniem Rebas uczniowie przy odpowiednim wsparciu mogą zostać w przyszłości pracownikami, a także pracodawcami. – Bez funkcjonującej szkoły zwiększa się alienacja i niepokój społeczny, co pogarsza przesłanki dla przedsiębiorczości kraju – napisała na łamach „Svenska Dagbladet".

Proponuje przedłużenie obowiązku chodzenia do szkoły do 18. roku życia (przy obecnym wieku do 16. roku życia), skrócenie wakacji, oferowanie miejsca w świetlicy szkolnej na naukę szwedzkiego dla uczniów, którzy ryzykują niezaliczenie tego przedmiotu, nawet jeżeli ich rodzice są bezrobotni albo przebywają na urlopie rodzicielskim.

Według Rebas ważne, by urząd migracji miał obowiązek informowania gmin i samorządów o azylantach i nowoprzybyłych migrantach. Do tego są niezbędne zmiany dotyczące reguł poufności.

– Bez wiedzy, jakie dzieci mieszkają w gminie, jest niezwykle trudno zorganizować dla nich szkołę, zatrudnić personel w tym języku, którym włada uczeń – mówi Rebas „Rzeczpospolitej".

Ekspertka podkreśla, że najtrudniej jest uzyskać dobre stopnie, co jest zupełnie zrozumiałe, kilkunastoletnim przybyszom z krajów, gdzie system oświaty nie funkcjonuje. Muszą bowiem zdobyć wiedzę posiadaną przez szwedzkich nastolatków i jednocześnie nauczyć się szwedzkiego.

Bywa tak: w szkole Sunnadalskolan w Karlskronie uczy się 420 uczniów, dla 99 proc. językiem ojczystym nie jest szwedzki, podczas gdy położona od niej 3 km dalej inna szkoła ma tylko 18 procent uczniów o obcych korzeniach. Jednocześnie w wielu szkołach tej gminy nowi przybysze stanowią tylko ok. 5 procent wychowanków.

W Sztokholmie istnieją placówki, gdzie uczniowie mówią w ponad 40 językach, z dominującym arabskim i somalijskim.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach
Polityka
Świat zapomniał o Białorusi. Co na to przeciwnicy dyktatora?