Leszek Miller, nowy szef Klubu SLD, kilkakrotnie apelował do działaczy, by nie zajmowali się przeszłością, tylko odkreślili ją grubą kreską. Bez rozliczeń się nie obejdzie. Wielu polityków uważa, że słaby wynik wyborczy to wyłączna wina szefa Sojuszu Grzegorza Napieralskiego. Za najpoważniejsze błędy kampanii SLD uważa się brak czytelnego przesłania, fatalne reklamówki wyborcze oraz dziwaczne happeningi.
Ale grupa Napieralskiego przygotowała plan kontrataku. Na sobotniej Radzie Krajowej atakuje Ryszarda Kalisza za to, że wystąpił w reklamówce kandydata na posła PO Wojciecha Wilka, zachwalając go jako znakomitego prawnika. Dostanie się też byłemu prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, że zamiast poprzeć Jacka Piechotę, szczecińskiego kandydata SLD na senatora, wsparł jego konkurenta Artura Balazsa (niezależny, popierany przez PiS).
Ludzie Napieralskiego przypominają, że on sam przejechał w tej kampanii 30 tys. km, a inni liderzy się do tego nie kwapili. Posuwają się nawet do sugestii, że tylko Napieralski zabiegał o głosy dla Sojuszu, a jego przeciwnicy robili wszystko, by partia przegrała. Jeżeli tego rodzaju uwagi rzeczywiście wygłoszą na Radzie Krajowej, to można się spodziewać potężnej awantury.
Jest też kwestia finansów partii. Sygnał do tych ostatnich rozliczeń dał Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD, wedle nieoficjalnych informacji powiązany z szefem Stowarzyszenia „Ordynacka" Włodzimierzem Czarzastym. Powiedział „Gazecie Wyborczej", że nie spocznie, nim się nie dowie, jak zostały wydane pieniądze ze sprzedaży kamienicy przy ul. Rozbrat w Warszawie.
– Sprawą musi się zająć komisja rewizyjna, która ma wgląd w finanse partyjne i wszelkie dokumenty. Sądzę, że przed kongresem powinniśmy dostać rzetelną analizę na ten temat – mówi Krystyna Łybacka, wiceszefowa Klubu SLD. Nie wyklucza jednak, że również ta sprawa omawiana na Radzie Krajowej. – Ale póki nie poznamy faktów, będzie to dyskusja bardziej emocjonalna niż merytoryczna.