Zarząd Krajowy PO podjął w piątek wieczorem decyzję o usunięciu z partii dwóch posłów - Pawła Zalewskiego i Ireneusza Rasia. Powodem miało być „szkodzenie Platformie, podważanie decyzji władz oraz nieuczciwość wobec koleżanek i kolegów z Platformy i Klubu Parlamentarnego”. - Po tym, co pokazali, nie było innego wyjścia - powiedział „Rzeczpospolitej” rozmówca z PO, przypominając, że Raś „wprowadził m.in. w błąd opinię publiczną co do sytuacji wewnątrz PO oraz zapowiedział budowę konkurencyjnego projektu”.
Dowiedz się więcej: Posłowie Ireneusz Raś i Paweł Zalewski wyrzuceni z PO
- Nikt z partii się ze mną nie skontaktował. Pracowałem dla tej partii 16 lat. Jestem zszokowany. Nikt mi nie postawił żadnych zarzutów, nie trwała żadna procedura - komentował w piątek wieczorem Ireneusz Raś w TVN24. Dodał, że dzwoniło do niego wielu posłów PO, którzy również byli zaskoczeni decyzją władz.
Raś mówił, że o wyrzuceniu z partii dowiedział się od jednej z dziennikarek. - Ubolewam nad tym trybem. Uważam, że jest on daleki od standardów Platformy Obywatelskiej, jaką znam - ocenił.
- Nie będę się wypowiadał merytorycznie, bo nie znam uzasadnienia. Myślę, że weekend pozwoli mi bez emocji odnieść się do ewentualnych zarzutów, bo nie znam żadnych argumentów, które by tego typu karę uzasadniały - dodał poseł. Zapowiedział, że do sytuacji odniesienie się w poniedziałek. - Kawał roboty, którą dla Platformy wykonałem, powoduje, że te dwa dni muszę sobie dać na to, żeby to zrozumieć - wyjaśniał.