Po co wojna Torunia z PiS

Za atakiem mediów o. Rydzka na Kaczyńskiego kryje się spór o miejsca w eurowyborach.

Aktualizacja: 26.10.2013 11:32 Publikacja: 26.10.2013 00:26

Ustronny stolik w sejmowej kawiarni, kilka dni po tym, jak media ojca Rydzyka ostro zaatakowały partię Jarosława Kaczyńskiego. Znany polityk PiS, świetnie zorientowany w toruńskich puzzlach, wyciąga tablet. Wchodzi na internetową stronę Radia Maryja, przechodzi do wyszukiwarki i wpisuje nazwiska rozmaitych polityków, sprawdzając, którzy pojawiali się w ostatnich tygodniach w programach radia.

– To najlepszy barometr nastrojów Torunia – przekonuje. – Od lat w ten sposób sprawdzam, kto idzie w górę, a kto jest strącany.

Brylują Antoni Macierewicz, Krystyna Pawłowicz i Jan Szyszko, wszyscy z PiS.

Po konkurencyjnej Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobry ani widu, ani słychu. A zatem na papierze – czy też raczej w tablecie – wyglądałoby na to, że ojciec Rydzyk wciąż stawia na PiS. Tyle że internetowa statystyka nie oddaje emocji i interesów.

Bolesny cios

Ten tekst był dla polityków PiS szokiem. Akurat lizali rany po przegranej w referendum warszawskim – gdzie mimo ogromnej mobilizacji nie odwołali prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO) – gdy uderzył „Nasz Dziennik".

Trzy dni po referendum gazeta napisała, że włączenie się PiS w kampanię referendalną „było początkiem końca marzeń o sukcesie tej inicjatywy".

Pal licho, że dziennik ojca dyrektora skrytykował kampanię referendalną PiS („Opowieści o warszawskich powstańcach, godzinie W czy prezydencie Starzyńskim nie były tym, o czym chcieli słuchać niezadowoleni mieszkańcy").

Pal licho, że dostało się Adamowi Hofmanowi, któremu subtelnie wypomniano anatomiczne przechwałki z Podkarpacia („Zamiast choć na kilka tygodni odsunąć się od kamer i mikrofonów, lgnął do nich jeszcze mocniej. Chciał pomóc, może zrehabilitować się w oczach prezesa, ale ostatecznie zaszkodził").

Bezprecedensowe było to, że ostro zaatakowany został sam Jarosław Kaczyński, który od dłuższego czasu cieszy się w mediach ojca dyrektora szczególnym immunitetem („Swoim, niestety, pretensjonalnym tonem tylko potwierdzał narrację Platformy straszącej, że gdy prezydent zostanie odwołana, warszawscy wyborcy zobaczą w telewizji radosną twarz Jarosława Kaczyńskiego").

Oczywiście, w partii nikt nie ma wątpliwości, że „Nasz Dziennik" zaatakował PiS i Kaczyńskiego na polecenie ojca Rydzyka. Dlatego zaskoczenie miesza się z zakłopotaniem i obawą.

Obawa bierze się stąd, że gazeta bezwzględnie wytknęła Kaczyńskiemu nie tylko porażkę w stolicy, ale całą serię politycznych błędów w ostatnich latach: „Najbardziej niepokojące jest to, że PiS i lider partii po raz wtóry od kilku lat trwonią kapitał polityczny, z takim trudem przecież budowany. Tak było po żałobie narodowej i wyborach prezydenckich w 2010 r., w ostatnim tygodniu kampanii parlamentarnej roku 2011. (...) Co więcej, gwałtowny wzrost poparcia dla PiS i topniejące zaufanie do PO i rządu obserwowaliśmy również w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Jednak powakacyjny powrót Jarosława Kaczyńskiego do debaty publicznej okazał się falstartem").

Tak zaczyna się trzecia wojna między Rydzykiem a Kaczyńskim. To wojna o ludzi i wpływy.

Stare spory

Pierwsza wojna była o Rosję i nadajniki. W wywiadzie dla „Gazety Polskiej" opublikowanym 29 kwietnia 1998 r. Kaczyński tak mówił o Radiu Maryja: „Nie mam wątpliwości co do tego, że po naszej stronie działają aktywnie rosyjskie służby specjalne. Radio Maryja jest dziś głęboko antyzachodnie, niechętnie nastawione do hierarchii kościelnej, prorosyjskie, wcale nie nieżyczliwe PRL. Ma nadajnik na Uralu. W Rosji panuje wprawdzie bałagan, ale niektórych rzeczy tam jednak pilnują dość dobrze".

To nie był jednorazowy eksces. Kaczyński – twierdzą jego ówcześni współpracownicy – uważał Rydzyka za postać co najmniej szemraną, o wyraźnych prorosyjskich afiliacjach.

Sam Rydzyk stwierdził na jednym z zamkniętych spotkań, że Kaczyński podejrzewał go o współpracę z KGB.

Nadajnikowy atak przez lata kładł się cieniem na relacjach Kaczyńskiego z Rydzykiem. Co prawda redemptorysta publicznie prezesa PiS nigdy za to nie skrytykował, ale wypomina to do dziś... „Gazecie Polskiej", która tylko opublikowała wywiad.

W lipcu w wywiadzie dla tygodnika „W Sieci" Rydzyk oświadczył, że Kaczyński wycofał się z tych zarzutów i go przeprosił. „Tak się załatwia takie sprawy, uczciwie. Gdy się pomylimy, trzeba odwołać, przeprosić" – oznajmił.

Druga wojna wybuchła też przez media. W lipcu 2007 r. tygodnik „Wprost" ujawnił nagrania zamkniętego wykładu Rydzyka dla studentów jego uczelni. Redemptorysta nie przebierał w słowach, mówiąc o prezydencie Lechu Kaczyńskim i jego żonie. „Ty czarownico! Ja ci dam! Jak zabijać ludzi, to sama się podstaw pierwsza" – to o prezydentowej, która sprzeciwiała się zaostrzeniu przepisów aborcyjnych.

Z kolei prezydentowi dostało się i za aborcję, i za uleganie lobby żydowskiemu.

Te wypowiedzi doprowadziły Lecha Kaczyńskiego do furii. Do śmierci nie utrzymywał stosunków z Rydzykiem. To nie przeszkodziło redemptoryście po Smoleńsku wygłaszać peany na cześć prezydenta i rakiem wycofywać się ze słów o jego małżonce.

Umożliwił mu to zresztą Jarosław Kaczyński, którego media ojca dyrektora mocno wsparły po katastrofie. Choć udział Rydzyka w smoleńskich celebrach ku czci pary prezydenckiej budził kontrowersje nawet w PiS, była to świadoma decyzja Kaczyńskiego.

Naruszenie pokoju

Po zakopaniu toporów wojennych pojawiały się co prawda rysy na polityczno-smoleńskim sojuszu Kaczyńskiego z ojcem Rydzykiem, ale okazywały się one niegroźne. Tak było, gdy jesienią 2011 r. z PiS odszedł Zbigniew Ziobro i utworzył własną partię. Wraz z nim odeszło kilku posłów związanych z ojcem dyrektorem, tyle że po kilku miesiącach rozstali się z Ziobrą, a część wróciła do PiS.

A zatem ostatni atak „Naszego Dziennika" to pierwsze naruszenie paktu pokojowego z 2010 r.  Rydzykolodzy – specjaliści z  PiS od doszukiwania się ukrytych sensów w materiałach toruńskich mediów – zwracają uwagę na ciekawe podteksty tego materiału. Choćby, gdy dziennik Rydzyka przypomina odpowiedź lidera PiS na publikacje sprzed roku dotyczące trotylu: „Mało rozsądne reakcje lidera największej partii opozycyjnej (Jarosława Kaczyńskiego) na rewelacje o trotylu we wraku tupolewa najpierw ułatwiły rozprawienie się z problemem samemu Donaldowi Tuskowi, a w konsekwencji zbiły rosnące słupki poparcia dla PiS o kilkanaście procent".

Fragment ów to zakwestionowanie smoleńskiej linii PiS, w której trotyl na wraku tupolewa jest jednym z dowodów na zamach. Zresztą ojciec dyrektor starannie pilnował, aby smoleńskie hasła nie pojawiały się na marszach w sprawie przyznania jego telewizji miejsca na cyfrowym multipleksie.

„Nasz Dziennik" bardzo mocno zaatakował także prof. Piotra Glińskiego. („Niedawny kandydat na premiera został kandydatem na prezydenta stolicy. To nietrafiony projekt, z powodów czysto marketingowych był już zgraną kartą rok temu").

Według naszych rozmówców w PiS Gliński jako dyżurny kandydat PiS na wszystkie eksponowane stanowiska jest nie do zaakceptowania dla Rydzyka. – Ojciec dyrektor wysłał do nas jasny sygnał: Gliński ze swą przeszłością w Unii Wolności i lewicujących ruchach ekologicznych będzie przez jego media zwalczany – mówi nam jeden z członków ścisłego kierownictwa PiS. Rydzyk nie poprze Glińskiego, jeśli PiS wystawi go na prezydenta RP w 2015 r.

Miejsca na listach

W tej najnowszej, trzeciej wojnie chodzi zresztą głównie o personalia. Zbliża się czas układania przez PiS list wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Ojciec dyrektor chce dostać dobre miejsca dla swoich faworytów pod groźbą zawieszenia poparcia dla PiS. Podczas referendum warszawskiego pokazał, że może to zrobić – toruńskie media zachowały dystans do PiS podczas kampanii. – Wciąż istnieje groźba, że może poprzeć Ziobrę – mówi nam wpływowy polityk PiS.

Groźba poparcia partii Zbigniewa Ziobry ma skłonić Jarosława Kaczyńskiego do ustępstw

Faworytem ojca dyrektora, typowanym przez niego na przyszłego lidera narodowej prawicy, jest europoseł Mirosław Piotrowski. Rydzyk zabiega też o dobre miejsce dla Urszuli Krupy, dawnej działaczki LPR.

Choć doświadczony rozłamami Kaczyński oczekuje od kandydatów do europarlamentu przede wszystkim lojalności wobec partii, to – według naszych rozmówców w PiS – pójdzie na kompromis z ojcem dyrektorem.

W sojuszu Kaczyńskiego z Rydzykiem – bez względu na publicznie oddawane honory i wyrazy sympatii – miłości nie ma i nigdy nie było. To pragmatyczny sojusz dwóch najbardziej wpływowych ludzi na prawicy. A na razie obaj mają interes w tym, aby iść pod rękę.

Ustronny stolik w sejmowej kawiarni, kilka dni po tym, jak media ojca Rydzyka ostro zaatakowały partię Jarosława Kaczyńskiego. Znany polityk PiS, świetnie zorientowany w toruńskich puzzlach, wyciąga tablet. Wchodzi na internetową stronę Radia Maryja, przechodzi do wyszukiwarki i wpisuje nazwiska rozmaitych polityków, sprawdzając, którzy pojawiali się w ostatnich tygodniach w programach radia.

– To najlepszy barometr nastrojów Torunia – przekonuje. – Od lat w ten sposób sprawdzam, kto idzie w górę, a kto jest strącany.

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Polityka
Hołownia w Helsinkach, czyli cała naprzód na północ
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium