Mirosław Piotrowski mandat europosła zdobył z listy PiS. Startował z drugiego miejsca w Lublinie, a poparcia udzielił mu o. Tadeusz Rydzyk. Europoseł zobowiązał się, że będzie członkiem delegacji PiS w Parlamencie Europejskim, ale wbrew deklaracjom, już z niego wystąpił. Podobnie postąpił w poprzedniej kadencji.
Teraz próbuje wyjaśnić powody swojej decyzji. "Nie istnieje problem, 'niesfornego', delikatnie rzecz ujmując, albo - jak wolą to określać niektórzy koledzy posłowie do Parlamentu Europejskiego z PiS – 'zdrajcy' Mirosława Piotrowskiego. Wbrew przedwyborczym umowom, pewne osoby z kierownictwa delegacji PiS w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów doprowadziły do spektakularnego pozbycia się mnie z polskiej delegacji w tej grupie" - pisze w specjalnym oświadczeniu.
Jak dodaje, "został więc zmuszony do powrotu do formuły pracy w PE z poprzedniej kadencji, czyli jako jednoosobowa delegacja polska". "Organizacyjnie niewiele się zmienia. Nadal pozostaję w grupie EKR i współpracuję z większością posłów PiS. Nadal będę reprezentował dobrze pojęty interes Polski i Lubelszczyzny, podobnie jak czyniłem to dotychczas" - deklaruje Piotrowski.
Podkreśla również, że "niewykluczone, że „wypchnięcie" mnie poza polską delegację w EKR to próba zdyskredytowania mojej osoby w związku z trwającymi w PiS poszukiwaniami właściwego kandydata na prezydenta RP w przyszłorocznych wyborach".
"Nie jest tajemnicą, że od pewnego czasu, bez mojej inspiracji, różne środowiska prawicowe, w tym także funkcyjni aktywiści PiS, proponują kierownictwu swojej partii (także na piśmie z wieloma podpisami poparcia), rozważenie mojej kandydatury na prezydenta RP" - kwituje europoseł.