W programie "Fakty po Faktach" były minister spraw zagranicznych w przededniu święta 11 listopada zwracał uwagę na zagrożenia dla niepodległości wynikające z konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
Władysław Bartoszewski przypomniał, że wychowany był w czasach pierwszej niepodległości, w latach 1918-1939. - To było bardzo specyficzne wychowanie. Byliśmy małym i słabym państwem, między narastającą potęgą Niemiec, a wzrastającym imperializmem Związku Sowieckiego. Dorastałem w świadomości zagrożenia, że ono jest, że istnieje - mówił Władysław Bartoszewski.
- Ale po 1989 roku sytuacja geopolityczna wyraźnie się zmieniła. Przestało istnieć zagrożenie dla bytu, dla egzystencji ludzi, dla Polaków ze strony zachodniej. Natomiast co do strony wschodniej... Po przełomie lat 1989-1991 i wycofaniu się wojsk sowieckich (a później Federacji Rosyjskiej) z Polski i Niemiec, to zagrożenie widzieliśmy jako proces historyczny, a nie polityczny - ocenił profesor Bartoszewski.
Przypomniał, że gdy powstawała niepodległa Ukraina, to Polska jako pierwsza uznała jej suwerenność. - Ale uznała ją i Moskwa. Zatem wydawało się, że doszło do jakiegoś porozumienia.
- Mogę powiedzieć, jako obywatel Polski, człowiek starego pokolenia, bezpartyjny państwowiec, że bezpieczeństwo Polski zmniejszyło się, w wyniku tego, co się dzieje na wschód od Bugu i Sanu. Zupełnie od nas niezależnie - ocenił Władysław Bartoszewski.