Nie mamy zamiaru karać Rosji, ale nie możemy udawać, że nic się nie wydarzyło – tłumaczył Frank-Walter Steinmeier odmowę zaproszenia do Lubeki przedstawicieli Moskwy. We wtorek rozpoczęli tam dwudniowe rozmowy ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji, USA, Japonii i Kanady, przygotowując czerwcowy szczyt przywódców G7.
Dzień wcześniej w Berlinie był Siergiej Ławrow, który wspólnie z szefami dyplomacji Francji, Niemiec i Ukrainy dyskutował o wydarzeniach na Ukrainie, a właściwie nieprzestrzeganiu porozumienia z Mińska. Wbrew zobowiązaniom nie wycofano ciężkiej broni z rejonu walk i co dzień dochodzi tam do wymiany ognia. W przyjętym oświadczeniu ministrowie opowiedzieli się za wzmocnieniem misji OBWE monitorującej rozwój sytuacji.
O tym, jak wyglądały berlińskie rozmowy tzw. formatu normandzkiego, ministrowie Steinmeier oraz Laurent Fabius zamierzali obszernie poinformować szefów dyplomacji grupy G7 w Lubece. Było to piąte spotkanie w tym składzie nawiązujące w nazwie do Normandii, gdzie odbyło się pierwsze spotkanie w tym gronie w roku ubiegłym podczas uroczystości 70-lecia lądowania aliantów.
Wtedy też, po aneksji Krymu, Rosja została wykluczona z elitarnego klubu G7. Z tego powodu Putina nie będzie również na tegorocznym szczycie w Niemczech. – G7 może dyskutować na temat Ukrainy, ale nie ma szans, aby zostały podjęte jakieś decyzje w sprawie rozwiązania konfliktu – tłumaczy „Rz" Stefan Meister, ekspert Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP). O wiele ważniejsze będą ustalenia szczytu UE, także w czerwcu tego roku, gdzie powinny zapaść decyzje dotyczące sankcji wobec Rosji.
Berlin jest zdania, że nie ma na razie przyczyn, aby je zaostrzyć. Nie brak także głosów, że powinny zostać złagodzone. Za takim rozwiązaniem opowiada się nie tylko Grecja, o czym mówił otwarcie w Moskwie premier Aleksis Cipras. Podobnego zdania są Włochy. Szef dyplomacji tego kraju narzekał nawet niedawno publicznie, że Bruksela zbyt wiele uwagi poświęca sprawom Ukrainy, tracąc z pola widzenia tak ważne sprawy jak konflikt w Libii. Zastrzeżenia co do dalszego utrzymywania sankcji w obecnym kształcie zgłaszają Budapeszt, Bratysława i Nikozja.
W tej sytuacji konflikt na Ukrainie schodzi na forum G7 na dalszy plan. Tym bardziej że coraz większej wagi nabiera problem Państwa Islamskiego, konfliktu w Syrii czy porozumienia atomowego z Iranem. John Kerry, amerykański sekretarz stanu, przedstawić ma w Lubece perspektywy dalszych rozmów z Iranem, który to kraj w zamian za rezygnację z dążenia do broni atomowej liczy na zniesienie sankcji gospodarczych.
Nie czekając na ostateczne ustalenia, Moskwa zniosła embargo na dostawę do Iranu systemów obrony przeciwrakietowej S-300. – Tym sposobem Rosja realizuje strategiczną linię swej polityki niezależnej od decyzji państw zachodnich – tłumaczy „Rz" Siergiej Markow, były doradca Kremla. Podkreśla, że Moskwa nie zamierza zmieniać swej polityki wobec Ukrainy w warunkach sankcji i jedyną odpowiedzią może być dalsze zaostrzenie kursu. – Kompromis polegać może jedynie na wprowadzeniu na Ukrainie demokracji, federalizacji kraju i przestrzegania wolności wypowiedzi – przekonuje, udowadniając, że krajem rządzą obecnie faszyści.