Jedną klęskę SLD ma świeżo w pamięci – to 2,4 proc. głosów dla Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich. W sobotę Rada Krajowa Sojuszu miała m.in. rozliczyć tę porażkę. Posiedzenie było burzliwe. Kazimierz Karolczak z zarządu województwa śląskiego przekonywał, że „partia i lider nie są już w stanie zbudować wiarygodności". – Nic też tak nie zabija partii, jak śmieszność, a my jesteśmy ośmieszeni wynikiem Ogórek – powiedział „Rzeczpospolitej".
Karolczak zaapelował o dymisję Millera i władz partii. Miller jego apel odrzucił, więc działacz w proteście odszedł z SLD.
Odrzucono też wniosek o zwołanie konwencji krajowej, na której byłaby możliwa zmiana lidera. Miller przekonał działaczy, że tylko skonsolidowana SLD może uchronić się przed wyborczą klęską. Jeden z liderów partyjnej opozycji Marek Balt został za to nowym wiceprzewodniczącym Sojuszu.
Kampania parlamentarna za pasem, więc SLD wybrał osoby odpowiedzialne za jej poprowadzenie. Szefem sztabu wyborczego będzie Włodzimierz Czarzasty.
– Będziemy dążyć do budowania wspólnej listy lewicy – mówił po posiedzeniu Miller. Apelował o to OPZZ. Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej", ta sprawa też była przedmiotem ostrej dyskusji. Powód? Start koalicyjnego komitetu wiąże się z koniecznością przekroczenia nie 5-, lecz 8-proc. progu wyborczego. W SLD mało kto wierzy, że to możliwe.