Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak realizowany jest Program Przeciwdziałania Korupcji, przyjęty przez rząd Donalda Tuska w kwietniu 2014 r., obowiązujący do 2019 r. To główny dokument koordynujący politykę antykorupcyjną w Polsce. Jego celem jest skuteczniejsze zwalczanie łapownictwa, edukacja, a także ograniczenie tej patologii poprzez działania prewencyjne w administracji publicznej.

Opóźnienie na starcie

Kontrolerzy uważają, że program „wdrożono zgodnie z założeniami", skupiając się na obszarach najbardziej zagrożonych korupcją: ochronie zdrowia, obronności, zamówieniach publicznych, administracji państwowej oraz profesjonalnym sporcie. Ustalenia kontroli NIK wykazały jednak kilkumiesięczne opóźnienie w realizacji programu. Jednym z powodów było to, że premier Donald Tusk dopiero w październiku 2014 r. powołał międzyresortowy zespół, który jest za to odpowiedzialny.

W konsekwencji dopiero w 2015 r. urzędy administracji rządowej opracowały plany realizacji działań. „Zadania stałe dotyczyły m.in. opracowywania diagnoz dotyczących zagrożeń i ryzyk korupcyjnych, sporządzenia wykazu grup zawodowych (stanowisk) zagrożonych korupcją, opracowania i wdrożenia systemu przeciwdziałania zagrożeniom korupcyjnym, analizowania informacji o występowaniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu urzędu. Ponadto obejmowały one organizowanie szkoleń oraz upowszechnianie wśród pracowników urzędu wiedzy w zakresie zagrożeń korupcyjnych i konfliktu interesów, a także opiniowanie projektów aktów normatywnych oraz wewnętrznych regulacji pod kątem możliwych zagrożeń korupcyjnych" – opisuje NIK, podkreślając, że kontrolowane urzędy wywiązywały się z obowiązku wzmocnienia mechanizmów i struktur służących ograniczeniu korupcji.

Brak propozycji zmian

Kontrolerzy wytykają jednak całą listę niedociągnięć w realizacji programu. Dla przykładu – po przeglądzie aktów prawnych administracja nie przygotowała propozycji zmian legislacyjnych, mających ograniczyć korupcję. Brakowało skutecznego systemu wymiany informacji między instytucjami zobowiązanymi do wdrażania programu. Nie było też szczegółowych harmonogramów konkretnych przedsięwzięć antykorupcyjnych, nieprecyzyjnie określono mierniki realizacji celów programu. „W Ministerstwie Sprawiedliwości część mierników wprowadzonych do planów została sformułowana w sposób niedający możliwości stwierdzenia, czy cel zadania został osiągnięty i w jakim stopniu. A mierniki zastosowane przez CBA powodują, że każdy osiągnięty poziom realizacji celu może zostać uznany za zadowalający" – wytykają kontrolerzy.

Słabości służb

Szef CBA Ernest Bejda w piśmie do prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego – które jest w posiadaniu „Rzeczpospolitej" – zapowiada zmianę owych mierników. Odpiera też zarzut, że CBA robi zbyt mało, by prowadzić działania promujące walkę z korupcją. Przyznaje, że brakuje na to środków, ale zapewnia: „W trakcie cyklicznie organizowanych szkoleń dla urzędów, a także w czasie konferencji o tematyce antykorupcyjnej prezentowane są cele programu i działania podejmowane przez CBA i inne instytucje". Z kolei MSW – resort wiodący w realizacji tego programu przez cały rząd – w swym oświadczeniu przesłanym redakcji „Rzeczpospolitej" zapewnia, że wnioski z raportu NIK zostały omówione przez międzyresortowy zespół do spraw wdrażania programu antykorupcyjnego podczas posiedzenia 17 sierpnia. „Zdecydowano o podjęciu prac nad zmianą uchwały w sprawie Rządowego Programu Przeciwdziałania Korupcji, która będzie m.in. uwzględniać wspomniane w raporcie kwestie. Planowana jest zmiana uchwały do końca 2016 roku".