Miasto Zołote znajduje się w obwodzie ługańskim na wschodzie Ukrainy. Leży na samej linii frontu, po którego drugiej stronie znajduje się całkowicie sterowana przez Rosję samozwańcza Ługańska Republika. Jeżeli w ciągu najbliższych dni nie padnie tam żaden strzał, Ukraina rozpocznie wycofanie stamtąd swoich sił zbrojnych. To samo ma się odbyć w miejscowości Pietrowskie w obwodzie ługańskim.
Następnie prezydent Rosji Władimir Putin ma zgodzić się na spotkanie „czwórki normandzkiej", do którego prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski dąży od początku swojej prezydentury. Uważa, że wznowienie zawieszonych jesienią 2016 roku rozmów przywódców Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec jest kluczem do zakończenia tlącej się od ponad pięciu lat wojny. To nie będzie proste. W Donbasie wciąż grzmi, ale to nie jest jedyny problem władz w Kijowie. W miejscowości Zołote rozlokowało się kilkudziesięciu uzbrojonych ochotników i weteranów, którzy oświadczyli, że „nie dopuszczą do kapitulacji". Zełenski udał się tam, by z nimi porozmawiać.
„Nie jestem frajerem"
24-minutowy filmik z pobytu prezydenta na linii frontu pokazały wszystkie najważniejsze stacje telewizyjne. Zełenskiego namawiano, by udał na pozycję żołnierzy ukraińskich nad ranem, ale prezydent postanowił jechać tam w nocy, ponieważ, jak stwierdził, „przeważnie wtedy są ostrzały". Założył kamizelkę kuloodporną i ruszył do najbardziej niebezpiecznego miejsca na Ukrainie. W sobotę nocował w domu lokalnego mieszkańca tuż na linii frontu. Właściciel domu nie wiedział, komu wynajmuje pokój. Siedząc w kuchni z prezydentem, rzucił, że mieszkańcy „pragną jedynie spokoju".
Następnego dnia ukraiński przywódca udał się na przedmieścia miejscowości Zołote, gdzie są uzbrojeni ochotnicy, którzy protestują przeciwko wycofaniu ukraińskich wojsk i postanowili „zapobiec kapitulacji". Część z nich należy do nacjonalistycznego Korpusu Narodowego, a część są weteranami walczącego w Donbasie batalionu ochotniczego Azow (podlegającego MSW Ukrainy).
– Każdą wojnę kończą dyplomaci. Każdą – tłumaczył ochotnikom, siedząc przy ognisku Zełenski. Gdy prezydent zaczął domagać się wywiezienia stamtąd broni, napięcie zaczęło rosnąć, a rozmówcy szybko przeszli z ukraińskiego na rosyjski. – Przyszedłem, by powiedzieć tobie „zabierzcie broń". Ty z kolei zmieniasz temat. Nie możesz stawiać mi żadnego ultimatum. Jestem prezydentem tego kraju. Mam 42 lata i nie jestem frajerem – mówił Zełenski do jednego z ochotników, który utrzymywał, że on i jego ludzie protestują przeciwko parafowanej przez władze w Kijowie na początku października „formuły Steinmeiera".