Myślę, że dużą rolę odgrywa tutaj koniunkturalizm i dostosowywanie się do sytuacji. To mnie bardzo męczy i przeszkadza w pracy i pozytywnym oglądzie świata. Takie tendencje rzeczywiście są. Przed paniami leży świeży dokument – petycja, która wpłynęła od Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski, by klauzulę sumienia wprowadzić też w aptekach. Dokument jest teraz w Komisji Petycji. PiS ma większość, więc losy tego dokumentu wydają się przesądzone. Przypomnę debatę o wprowadzeniu klauzuli sumienia dla fizjoterapeutów i słynną wypowiedź pani poseł Krynickiej – pielęgniarki - że fizjoterapeuta powinien mieć możliwość odmowy pomocy kobiecie, która ma wkładkę wewnątrzmaciczną. My musimy się z tym wszystkim borykać. Ale będziemy bronić praw kobiet, walczyć z tymi absurdami. Będę stał ramię w ramię z kobietami zawsze, a na pewno do momentu, w którym ktokolwiek będzie ograniczał ich prawa.
Czy takie kwestie światopoglądowe jak aborcja, in vitro, dostęp do środków antykoncepcyjnych, które powodują głęboki podział w społeczeństwie i wśród elit, powinny być rozstrzygane za pomocą referendum?
Powinny być rozstrzygnięte za pomocą rozumu i wiedzy, a nie emocji. Jeżeli dziś elity rządzące mówią głosem najbardziej radykalnych biskupów, to być może referendum jest dobrym pomysłem, bo zamiast encyklopedii główną rolę w umysłach rządzących odgrywa encyklika. Argumenty zdroworozsądkowe, naukowe, nie przemawiają ani do premier, ani do ministra zdrowia. Używane są argumenty pochodzące z niewiadomych mi źródeł wiedzy. Minister zdrowia mówi, że nastolatki garściami jedzą tabletki „dzień po", ale dopytany, skąd ma te dane, odpowiada, że danych nie ma, ale tak mu się wydaje. Wystarczy zajrzeć w stenogramy z komisji.
Nie jest tak, że przy okazji wprowadzenia recept na tabletki ellaOne, minister Radziwiłł rozmontowuje ustawę refundacyjną?
Ustawa refundacyjna jest rozmontowywana nie tylko w wymiarze tabletek antykoncepcyjnych, dla których zrobiono wyjątek i wpisano do ustawy, że mają być na receptę, co jest absurdalne. Minister zdrowia od wielu miesięcy prowadzi krucjatę przeciwko tabletce „dzień po", zmienia w tej sprawie ustawę, ogranicza kobietom dostęp do antykoncepcji, jednocześnie nie widząc problemu i nie robiąc nic w sprawie roztworu dla dzieci po przeszczepie, który drożeje z 3,20 zł na ponad 550 zł. Wiceminister Zbigniew Król, który odpowiadał w tej sprawie na pytania komisji zdrowia, powiedział, że roztwór można zastąpić tabletkami za 3,20. Ja, jako pediatra, który kilkanaście lat przepracował na oddziale onkologii dziecięcej, gdzie zajmowałem się dziećmi chorymi na białaczkę i nowotwory mózgu, nie pojmuję jak lekarz, który siada na fotelu ministra zdrowia, przestaje rozumieć najbardziej podstawowe sprawy. Jak można podać śmiertelnie choremu trzylatkowi tabletki, kiedy w dyspozycji mamy roztwór?! To jest kluczowe, bo żeby dziecko po przeszczepie mogło przyjąć taki lek, musi iść do szpitala, a ma wtedy – po przeszczepie - obniżoną odporność, żeby zapobiec odrzuceniu przeszczepu. Narażamy dziecko na potencjalnie groźny dla niego pobyt w szpitalu, tylko dlatego, że matka nie może mu sama podać leku, bo nie stać ją na taki roztwór. Minister nie miał czasu na zajęcie się tym problemem, ale miał czas, żeby prowadzić krucjatę przeciwko tabletce ellaOne. Dzisiaj urząd ministra zdrowia stał się orężem w walce o ideologię katolicką. Chcą nas na siłę umoralniać i ja się na to nie zgadzam. Nie zgadzam się, żeby minister dawał sobie prawo do zaglądania do naszych sypialni czy do porodówek. Likwidacji standardów okołoporodowych nie da się wytłumaczyć racjonalnie. Przecież żeby dojść do tego rozporządzenia i porozumienia między lekarzami, oczekiwaniami pacjentów i opinii publicznej, kosztowało to wszystkich mnóstwo pracy i wiele czasu, a minister to jednym ruchem teraz likwiduje.