Istnieje znów pytanie o uwspólnienie długów.
Według planu Macrona strefa euro będzie centrum integracji. To by oznaczało, że kraje, które nie posiadają wspólnej waluty, jak na przykład Dania czy Polska, znajdą się na peryferiach Unii Europejskiej.
Nie mam wrażenia, że myślenie Macrona idzie w tym kierunku. Już dziś istnieje w sferze finansowej ściślejsze centrum Unii. Państwa mogą w różnych dziedzinach bliżej współpracować – na przykład w sferze obrony – a inne mogą się zastanawiać, czy do nich dołączać. Ale przecież nie wszystkie kraje należą do strefy euro, a to nie rozbiło Unii Europejskiej.
Jednak Macron chce tworzyć budżet strefy euro, powołać ministra finansów, czyli stworzyć nowe struktury, które mogą zdominować całą Unię.
Być może znajdzie się kilka krajów, które będą chciały zacieśniać współpracę. Z zasady nie jestem temu przeciwny. Musimy jednak uważać, by Unia nie straciła swej jedności. Gdyby jakieś kraje czuły się wówczas wykluczone, powinniśmy powiedzieć „nie". Ale budżet strefy euro? Ja tu mam sporo wątpliwości.
Czy powstanie Europy dwóch prędkości to zagrożenie czy szansa dla Unii?
Już dziś mamy do czynienia z Unią dwóch prędkości. Jeśli to przynosi owoce, z założenia nie będę temu przeciwny. Ale warunkiem jest to, by to przynosiło korzyści, a nie niszczyło UE. Bardzo martwi mnie natomiast to, co się dzieje ze wspólną polityką zagraniczną Unii. Niestety, dziś Unii nie ma w tych gremiach, w których wykuwa się politykę globalną. Syria? Są tam aktywne Stany i Rosja, a Europa leży najbliżej, ale jej tam nie ma. Powinien istnieć w wielu sprawach jeden europejski głos, bo inaczej decyzje będą podejmowane ponad naszymi głowami.
Słabość unijnej polityki zagranicznej to problem braku instytucji czy braku politycznej woli?
Istnieją odpowiednie instytucje. Ale brak jest woli.
Środowiska narodowe czy populistyczne mają swoją odpowiedź na problemy UE: unia państw narodowych, zakorzenionych w krajowych politykach. Czy mają rację?
Bardzo wielu z nas mówiło, że Bruksela powinna się skupić na sprawach najważniejszych, a nie pracować nad dotyczącymi różnych dziedzin dyrektywami, które wydaje. Nie pamiętam, kto to powiedział jako pierwszy, ale mówi się o tym od dekad. Może teraz jest czas, by coś z tym zrobić. Jeśli Bruksela wyśle jasny sygnał do obywateli europejskich, że troszczymy się o wasze bezpieczeństwo i na tym się będziemy koncentrować, to bardzo podniosłoby popularność Unii. Dziś ludzie obawiają się o bezpieczeństwo. Na Zachodzie obawiają się migracji, terroryzmu, na wschodzie mamy Rosję, ale bez względu na to, czego ludzie się boją, gdyby Unia znalazła na to odpowiedź, to byłby wielki krok naprzód.
Czy Unia poradziła sobie z kryzysem migracyjnym?
Pamiętajmy, że nikt się tego nie spodziewał. Porozumienie z Turcją, które zawarła UE, zatrzymało szlak migracji przez Bałkany. Dziś mamy szlak przez Libię. Ale wciąż wiele ludzi w Afryce czy Azji myśli o emigracji do Europy w poszukiwaniu lepszego życia. Musimy pomagać tym, którzy uciekają przed zagrożeniem życia, na przykład uchodźcom z Syrii. Ale nie możemy pomóc wszystkim tym, którzy migrują z przyczyn ekonomicznych. To bardzo ludzkie szukać lepszego życia, każdy chce żyć lepiej, ale mamy ograniczone możliwości. Dlatego Unia musi umieć zabezpieczyć swoje granice. Tylko jeśli będzie je kontrolować, może istnieć swoboda podróżowania wewnątrz UE. Bardzo bym chciał, żeby w tej dziedzinie istniał szybszy postęp. Półtora roku temu powiedziałem to podczas mojego przemówienia w fińskim parlamencie i byłem krytykowany, że to zbyt ostre podejście. Ale widzę, że dziś Unia zaczyna to rozumieć.
Jakie jest podejście Finlandii do trwającego między Polską a Komisją Europejską sporu dotyczącego przestrzegania zasad praworządności?
Istnieją kryteria kopenhaskie, które warunkują wejście do UE. Ale one muszą być przestrzegane również przez państwa członkowskie. I tu nie mam żadnych wątpliwości.
Czy myśli pan, że Unia nałoży na Polskę sankcje?
Powiedziałem już wszystko na ten temat.
Polski rząd zgadza się z Brukselą co do przestrzegania zasad praworządności. Ale uważa, że ma suwerenne prawo reformować swój wymiar sprawiedliwości. Spór dotyczy więc tego, jak daleko może sięgać ingerencja Komisji Europejskiej w suwerenność państw członkowskich.
Każdy kraj członkowski ma suwerenne prawo do przeprowadzania legislacji. Byleby była ona zgodna z zasadami UE Chodzi o to, by efekt reform był zgodny z kopenhaskimi kryteriami praworządności. To według mnie bardzo proste. Nie można wprowadzać reform, które stoją w sprzeczności z podstawowymi zasadami Unii. I nie mówię tu o konkretnym przypadku Polski, tylko o ogólnej zasadzie.
Czy wypłata środków europejskich powinna być według pana prezydenta uzależniona od wypełniania zasad praworządności?
Finlandia więcej wpłaca do budżetu Unii więcej niż z niego dostaje i przestrzegamy wspólnych unijnych zasad. A nawet gdyby ten stosunek był odwrotny niż dzisiaj, tym bardziej byśmy przestrzegali zasad. To cała moja odpowiedź.
Finlandia właśnie obchodzi 100-lecie niepodległości. Gdyby Polacy zapytali pana, jak to zrobiliście, że w wasze obchody zaangażowały się setki tysięcy obywateli, to co by pan prezydent odpowiedział?
Nie chcę nikomu dawać rad, Polacy doskonale wiedzą, jak zorganizować obchody. Najważniejsze, by zwykli ludzie entuzjastycznie obchodzili tę rocznicę. Poczucie, że to ważna rocznica, musi być w społeczeństwie powszechne. Nam się to udało, ludzie sami organizowali mnóstwo festiwali i wydarzeń. I to było dla nas najważniejsze. Ale z tego, co wiem, Polacy dobrze to czują.
—notował w Helsinkach Michał Szułdrzyński
W rozmowie uczestniczył również dziennikarz „Gazety Wyborczej"