Zasady opodatkowania studentów uzyskujących dochody z pracy za granicą są podobne do obowiązujących innych pracowników. Wszystko zależy od tego, w jakim państwie znaleźli zatrudnienie i czy w danym roku zarobili coś w Polsce.
Na przykład student zatrudniony jako kelner czy recepcjonista w Wielkiej Brytanii w ogóle nie rozlicza się z polskim fiskusem. Wyjątek stanowią ci, którzy uzyskują dochody także w Polsce. Od nich muszą płacić polski PIT, uwzględniając przy tym zarobki zagraniczne. Łączą je ze sobą i na tej podstawie ustalają stawkę podatku. Zwykle powoduje to jej podwyższenie. Od dochodów krajowych zapłaciliby np. tylko 19 proc., a po dodaniu brytyjskich stawka rośnie do 30 czy nawet 40 proc. Kwotę PIT do zapłaty liczą jednak tylko od dochodu polskiego.
Oprócz Wielkiej Brytanii i Irlandii zasady te dotyczą m.in.: Niemiec, Włoch, Francji czy Szwecji.
Inaczej wygląda sytuacja studentów pracujących w kraju, z którymi Polska zawarła umowę przewidującą tzw. metodę proporcjonalnego odliczenia. Nakazuje ona rozliczać się z zagranicznych dochodów w Polsce. Trzeba przeliczyć je na złote i, łącząc z ewentualnymi zarobkami w Polsce, do 30 kwietnia następnego roku rozliczyć z naszym fiskusem. Dotyczy to takich państw, jak USA, Holandia, Dania, Belgia czy Austria. Nie wolno jednak zapomnieć o możliwości pomniejszenia dochodu o diety przypadające na dany kraj. W Austrii np. jest to 45 euro dziennie, w Holandii 42 euro, w USA 46 dolarów. Od PIT do zapłaty odlicza się potem podatek potrącony za granicą w trakcie roku.
Studenci często wyjeżdżają do pracy sezonowej i wracają w trakcie roku. W takim wypadku do 20. dnia miesiąca następnego po tym, w którym wrócili z zagranicy, muszą zapłacić 19-proc. zaliczkę na poczet podatku. Potem uwzględnią ją w rozliczeniu rocznym. Nie muszą jednak jej płacić, jeśli przyjeżdżają do rodziny, np. na święta czy na kilka dni urlopu.