- W tym roku Ministerstwo Finansów przygotowało dla niektórych podatników małą rewolucję: gotowe deklaracje podatkowe. Od połowy lutego podatnicy mogli wejść w swój PIT-37 lub PIT-38 na portalu podatkowym, dokonać zmian, zaakceptować je i tym samym złożyć PIT za 2018 r. Mogli też wypełnić samodzielnie papierowy PIT i wysłać go do urzędu skarbowego. Taki PIT zastępował ten urzędowy. Podatnicy mogli też skorzystać z rady minister finansów i nie robić nic - wtedy ten urzędowy PIT był uznawany za złożony - wyjaśnił Piotr Bulejak.
Jednak jego zdaniem nawet teraz, zakończeniu akcji składania PIT-ów, warto zajrzeć w swoje zeznanie przygotowane przez urzędników skarbówki.
- Namawiam do tego, by zajrzeć do deklaracji i sprawdzić, czy wszystko zostało uwzględnione. Wprawdzie do zalogowania będzie potrzebny przychód za 2017 r., więc trzeba będzie odnaleźć PIT za ten rok, ale warto to zrobić. Mogło się bowiem zdarzyć, że pracodawca z jakiegoś powodu nie przekazał za zatrudnionego PIT-11 i wtedy przychód u tego pracodawcy nie był uwzględniony w tej deklaracji, więc dochód podatnika był zaniżony - powiedział Piotr Bulejak.
Dodał, że takie przypadki pewnie będą jednostkowe. Znacznie częściej mogło się zdarzyć, że podatnik nie skorzystał z rozliczenia z małżonkiem. System nie przepisuje bowiem automatycznie takiej preferencji, nawet jeśli w ubiegłych latach podatnik zawsze rozliczał się z małżonkiem.
- To ułomność tego systemu. Domniemane jest rozliczenie indywidualne. Jeśli więc podatnik nie zweryfikował przed 30 kwietnia swojego rozliczenia PIT na portalu podatkowym, bo albo w ogóle nie wchodził w nie albo wszedł, ale zaakceptował takie, jakie zostało przygotowane przez urzędników, to nie skorzystał z rozliczenia z małżonkiem. Teraz na szczęście jest możliwość złożenia korekty zeznania, nawet po 30 kwietnia - wyjaśnił ekspert.