Jednym z najważniejszych miasteczek w historii popkultury było Twin Peaks, ale przecież wcześniej oglądaliśmy choćby Gatlin („Dzieci kukurydzy") czy Maycomb („Zabić drozda"). Potem miasteczek się namnożyło. Motyw ten eksploatowały przede wszystkim kryminały skandynawskie, a w świecie seriali w ostatnich latach można było się przenieść do Wayward Pines, Broadchurch czy Fortitude (żeby wymienić tylko miejscowości tytułowe). Małe miasteczko to szczególne laboratorium ludzkich zachowań – miejsce pozornie spokojne, uporządkowane, oparte na zdroworozsądkowych, mieszczańskich regułach. Nagle jednak te reguły zostają naruszone. Dzieje się coś strasznego lub tajemniczego, co wstrząsa wszystkimi mieszkańcami. Jednocześnie wychodzą na jaw ich mniejsze lub większe (najczęściej większe) grzechy.
Nie pierwszy raz oglądamy też historię o tajemniczym zaginięciu młodej kobiety (przypomnijmy sobie choćby „Piknik pod Wiszącą Skałą" Petera Weira czy „Przygodę" Antonioniego). Dokładnie to samo dzieje się w Avechot, mieścinie zagubionej gdzieś w Alpach, o której opowiada Donato Carrisi, włoski pisarz, scenarzysta i dziennikarz. „Dziewczyna we mgle" to jego debiut pełnometrażowy. Występuje on tu w dość niezwykłej roli – adaptatora własnej powieści. Mimo podjęcia znanego i eksploatowanego motywu debiut ten można uznać za udany: Carrisi opowiada o miasteczku nieco inaczej niż inni twórcy. „Dziewczyna we mgle" nie jest bowiem jedynie kryminałem, ale także – a może przede wszystkim – opowieścią o sile i oddziaływaniu mediów. Opowieścią, dodajmy, bardzo gorzką.
Anna Lou, 16-letnia córka dwojga religijnych fanatyków, wychodzi któregoś ranka z domu – i nie wraca. Aby rozwikłać sprawę, do Avechot przyjeżdża inspektor Vogel, detektyw celebryta z wielkimi ambicjami. Chce zatrzeć złe wrażenie, które zrobił, oskarżając niewłaściwą osobę przy okazji poprzedniej sprawy. Wie jednak, że media potrzebują przede wszystkim winnego. Podejrzenie pada na nauczyciela z lokalnej szkoły. Vogel, podburzany przez obecnych wokół dziennikarzy, jest w swoim żywiole. A jednak rzeczy nie są takie, jakimi się wydają.
„Dziewczyna we mgle" to film typowo europejski. Trudno powiedzieć, czemu nazywany jest często thrillerem – scen typowych dla dreszczowców jest tam niewiele. Klasyczna kameralna ścieżka dźwiękowa towarzyszy przyciemnionym, rembrandtowskim kadrom, wystudiowanym dialogom, długim spojrzeniom. Od czasu do czasu pojawia się przebitka na makietę miasteczka, przypominającą obrysy ulic i domów z „Dogville" Larsa von Triera.
Inspektora Vogela gra Toni Servillo, włoski aktor odkryty dzięki rolom w filmach Paola Sorrentino. Zapamiętaliśmy go przede wszystkim jako Giulia Andreottiego w „Boskim" i Jepa Gambardellę w „Wielkim pięknie". Jednak już 11 lat temu Servillo grał rolę podobną do tej ostatniej – komisarza Sanzio w „Dziewczynie z jeziora". Jednak w przeciwieństwie do Sanzio Vogel jest postacią ambiwalentną: próżność i megalomania walczą w nim z pragnieniem sprawiedliwości. Role dojrzałych, doświadczonych mężczyzn, w których zmagają się ciemna i jasna strona, gra Servillo doskonale. Konfrontacja Vogela z psychiatrą Floresem (Jean Reno) jest smakowitym kąskiem i aż chciałoby się, by nie był to tylko epizod. Trzeba natomiast zwrócić uwagę na świetną Galateę Ranzi. Zagrać przekonująco hienę mediów w czasach, w których realna konkurencja jest tak silna, to prawdziwy wyczyn.