Wiem także, jak reaguje się na jakiekolwiek sugestie, że współczesna kultura ma korzenie, inspiracje czy choćby elementy sataniczne. To, co zobaczyłem na zdjęciach z Met Gali, największego wydarzenia modowego na świecie, wymaga jednak choćby krótkiego skomentowania, i to właśnie w duchu religijnym.
Dlaczego? Otóż tak się składa, że w tym roku gwiazdy postanowiły zabawić się motywami religijnymi i sakralnymi. I tak jedne z nich spróbowały „przebrać się" za rozerotyzowane wersje Matki Bożej, inne założyły coś, co przypominać ma strój aniołów, jeszcze inne – kardynalskie sutanno-spodnie (nie wiem, jak inaczej to określić) albo inne atrybuty władzy biskupiej. Nie zabrakło też różańców i innych elementów religijnych, które często znajdowały się w miejscach na ciele niekoniecznie do nich adekwatnych. Jednym słowem poużywano sobie na Kościele na całego, pośmiano się, pożartowano, ironicznie wzięto w nawias sakralne znaczenia symboli i strojów i postmodernistycznie podstawiono nowe znaczenia pod stare słowa czy obrazy. A że to bluźnierstwo, że może obrażać uczucia katolików? To przecież nikogo nie obchodzi. Co innego, gdyby chodziło o muzułmanów, gejów czy lesbijki, wówczas w obronie obrażanych mniejszości stanąłby świat, ale tak można sobie podrzeć łacha bezkarnie.