W zimową noc w końcu 1227 roku z zamku Wartburg wygnano księżnę Turyngii Elżbietę wraz z trójką dzieci.
Czarne chmury się zbierały nad jej głową od dawna. Na dworze krytykowano jej demonstracyjną pomoc dla biednych i rygorystyczną religijność. Póki na zamku panował kochający ją mąż -landgraf Turyngii Ludwik IV-krytyka Elżbiety ze strony jego braci kończyła się na korytarzowych sarkaniach. Jednak latem 1227 roku Ludwik w ślad za cesarzem Fryderykiem II wyruszył na krucjatę, przekazując władzę nad Turyngią bratu Henrykowi zwanemu Raspe. We wrześniu 1227 roku, we włoskim porcie Brindisi Ludwik zmarł na febrę. Gdy wieść o jego śmierci doszła na wartburski zamek, od dawna niechętny Elżbiecie Henryk uznał, że może wyrównać porachunki z dumną księżną. Szczególnie krzywo Henryk patrzył na Hermana, pięcioletniego syna Elżbiety, jako na przyszłego konkurenta do tronu. Według tradycji, wyrzuconej w czasie grudniowych mrozów Elżbiecie nie pozwolono na zabranie żadnych rzeczy. Na dodatek mieszkańcy leżącego u stóp Wartburga miasta Eisenach, bojąc się gniewu nowego księcia, odmawiali noclegu wygnańcom. Ostatecznie właściciel jednej z gospód pozwolił im przenocować w chlewiku.
Według przekazów - ten moment najgłębszego upokorzenia stał się dla księżnej chwilą odnalezienia spokoju i swobody ducha. Po nocy spędzonej na łzach dźwięk dzwonu w klasztorze franciszkańskim, który niegdyś sama pomagała fundować, ściągnął ją na jutrznię. Śpiewane przez zakonników "Te Deum" było chwilą jej wewnętrznego przełomu - powołania do życia w ubóstwie, w służbie chorym i ubogim.
Przez kolejne cztery lata życia Elżbieta pracowała jako prosta tercjarka franciszkańska w założonym przez siebie szpitalu w heskim Marburgu. 17 listopada 1231 roku zmarła, mając 24 lata. Już za życia oddanie księżnej Elżbiety nędzarzom i ofiarność wobec chorych przyniosły jej opinię świętości. Nic dziwnego, że w niecały rok po śmierci Elżbiety rozpoczął się proces kanonizacyjny. 27 maja 1235 roku Elżbieta została ogłoszona świętą przez papieża Grzegorza IX. Rok potem pod przewodem cesarza Fryderyka II jej relikwie przeniesiono uroczyście do nowo wybudowanego ku jej czci kościoła w Marburgu. Cesarz ukoronował jej czaszkę wspaniałą koroną. Błyskawiczne tempo procesu kanonizacyjnego i hołd, jaki oddawał jej Fryderyk II, poruszyły wszystkich - od książąt po biedaków. Elżbieta szybko stała się najpopularniejszą świętą nie tylko w Niemczech, ale także na rozległym obszarze krajów korony świętego Stefana. Za patronkę przyjął ją zakon krzyżacki. Z racji koneksji rodowych Arpadów z Andegawenami i rodem Andechs - jej kult sięgnął Hiszpanii i południowych Włoch. Gorliwymi popularyzatorami kultu św. Elżbiety byli franciszkanie, znajdujący się wówczas u szczytu popularności. Przykład jej heroizmu, ubóstwa i służby biednym był niezwykle cenny właśnie w Niemczech - kraju, gdzie szlachta szczyciła się biegłością oręża i bogactwem, ale nie ceniła pokory. Stare germańskie obyczaje wojowników mało uwagi poświęcały słabym i upośledzonym.
Autorzy wystawy w Wartburgu postanowili ukazać postać św. Elżbiety w kontekście cywilizacyjnej i duchowej jedności średniowiecznej Europy. W rezultacie ujawniło się zaskakująco nowoczesne przesłanie życia tej, która wybrała los służki "Pani Biedy". W ciągu pierwszego miesiąca trwającej od 7 lipca wystawy zwiedziło ją 50 tysięcy turystów. W "elżbietomanię" wciągnięto niemal całą Turyngię i Hesję. Przypomnienie w tak efektowny sposób świętej Elżbiety ma szczególnie znaczenie dla Turyngii, w której przez 40 lat istnienia NRD o patronce tego kraju raczej nie wspominano. Symbol róży - atrybut świętej - spotkać można tego lata w Turyngii i Hesji niemal na każdym kroku. W listopadzie ma zostać wybita specjalna moneta euro z wizerunkiem Elżbiety.