Róża Europy

Niemcy obchodzą z podziwu godnym rozmachem 800-lecie urodzin świętej Elżbiety. Autorzy wystawy z tej okazji przypomnieli nieco zapomnianą w Europie prawdę o tym, że święci średniowiecza budowali związki Zachodu z krajami środkowej Europy.

Publikacja: 08.09.2007 14:33

August von Heckel, Cesarz Fryderyk Barbarossa koronuje Elżbietę po śmierci, 1857

August von Heckel, Cesarz Fryderyk Barbarossa koronuje Elżbietę po śmierci, 1857

Foto: Archiwum

W zimową noc w końcu 1227 roku z zamku Wartburg wygnano księżnę Turyngii Elżbietę wraz z trójką dzieci.

Czarne chmury się zbierały nad jej głową od dawna. Na dworze krytykowano jej demonstracyjną pomoc dla biednych i rygorystyczną religijność. Póki na zamku panował kochający ją mąż -landgraf Turyngii Ludwik IV-krytyka Elżbiety ze strony jego braci kończyła się na korytarzowych sarkaniach. Jednak latem 1227 roku Ludwik w ślad za cesarzem Fryderykiem II wyruszył na krucjatę, przekazując władzę nad Turyngią bratu Henrykowi zwanemu Raspe. We wrześniu 1227 roku, we włoskim porcie Brindisi Ludwik zmarł na febrę. Gdy wieść o jego śmierci doszła na wartburski zamek, od dawna niechętny Elżbiecie Henryk uznał, że może wyrównać porachunki z dumną księżną. Szczególnie krzywo Henryk patrzył na Hermana, pięcioletniego syna Elżbiety, jako na przyszłego konkurenta do tronu. Według tradycji, wyrzuconej w czasie grudniowych mrozów Elżbiecie nie pozwolono na zabranie żadnych rzeczy. Na dodatek mieszkańcy leżącego u stóp Wartburga miasta Eisenach, bojąc się gniewu nowego księcia, odmawiali noclegu wygnańcom. Ostatecznie właściciel jednej z gospód pozwolił im przenocować w chlewiku.

Według przekazów - ten moment najgłębszego upokorzenia stał się dla księżnej chwilą odnalezienia spokoju i swobody ducha. Po nocy spędzonej na łzach dźwięk dzwonu w klasztorze franciszkańskim, który niegdyś sama pomagała fundować, ściągnął ją na jutrznię. Śpiewane przez zakonników "Te Deum" było chwilą jej wewnętrznego przełomu - powołania do życia w ubóstwie, w służbie chorym i ubogim.

Przez kolejne cztery lata życia Elżbieta pracowała jako prosta tercjarka franciszkańska w założonym przez siebie szpitalu w heskim Marburgu. 17 listopada 1231 roku zmarła, mając 24 lata. Już za życia oddanie księżnej Elżbiety nędzarzom i ofiarność wobec chorych przyniosły jej opinię świętości. Nic dziwnego, że w niecały rok po śmierci Elżbiety rozpoczął się proces kanonizacyjny. 27 maja 1235 roku Elżbieta została ogłoszona świętą przez papieża Grzegorza IX. Rok potem pod przewodem cesarza Fryderyka II jej relikwie przeniesiono uroczyście do nowo wybudowanego ku jej czci kościoła w Marburgu. Cesarz ukoronował jej czaszkę wspaniałą koroną. Błyskawiczne tempo procesu kanonizacyjnego i hołd, jaki oddawał jej Fryderyk II, poruszyły wszystkich - od książąt po biedaków. Elżbieta szybko stała się najpopularniejszą świętą nie tylko w Niemczech, ale także na rozległym obszarze krajów korony świętego Stefana. Za patronkę przyjął ją zakon krzyżacki. Z racji koneksji rodowych Arpadów z Andegawenami i rodem Andechs - jej kult sięgnął Hiszpanii i południowych Włoch. Gorliwymi popularyzatorami kultu św. Elżbiety byli franciszkanie, znajdujący się wówczas u szczytu popularności. Przykład jej heroizmu, ubóstwa i służby biednym był niezwykle cenny właśnie w Niemczech - kraju, gdzie szlachta szczyciła się biegłością oręża i bogactwem, ale nie ceniła pokory. Stare germańskie obyczaje wojowników mało uwagi poświęcały słabym i upośledzonym.

Autorzy wystawy w Wartburgu postanowili ukazać postać św. Elżbiety w kontekście cywilizacyjnej i duchowej jedności średniowiecznej Europy. W rezultacie ujawniło się zaskakująco nowoczesne przesłanie życia tej, która wybrała los służki "Pani Biedy". W ciągu pierwszego miesiąca trwającej od 7 lipca wystawy zwiedziło ją 50 tysięcy turystów. W "elżbietomanię" wciągnięto niemal całą Turyngię i Hesję. Przypomnienie w tak efektowny sposób świętej Elżbiety ma szczególnie znaczenie dla Turyngii, w której przez 40 lat istnienia NRD o patronce tego kraju raczej nie wspominano. Symbol róży - atrybut świętej - spotkać można tego lata w Turyngii i Hesji niemal na każdym kroku. W listopadzie ma zostać wybita specjalna moneta euro z wizerunkiem Elżbiety.

"Elżbieta - europejska święta" -tytuł wystawy brzmi z pozoru jak wciskanie na siłę modnej dziś euroideologii do wyjaśniania życiorysu sprzed 800 lat. Ale na wystawie uniknięto naginania na siłę postaci Elżbiety do dzisiejszych potrzeb. Autorzy wystawy z dużą historyczną wrażliwością przypomnieli dobrze znaną w Polsce, ale nieco zapomnianą na Zachodzie prawdę o tym, że święci średniowiecza budowali związki Zachodu z krajami środkowej Europy.

To dzięki osobistym świadectwom życia nakreślano zarysy nowych granic "Christanitas". Święty Wojciech wiązał swoją osobą Polskę z Czechami. Święci Bruno z Kwerfurtu i Otto z Bambergi wędrowali z Niemiec, aby ewangelizować Prusy i Pomorze. Potem królowa Jadwiga swą osobą splata historię Polski i Litwy.

Święta Elżbieta odegrała z kolei podobna rolę dla pogłębienia więzów duchowych między Węgrami a Niemcami. W Polsce nazywana jest Elżbietą węgierską, bowiem urodziła się jako córka króla Węgier Andrzeja III. Matka jej, Gertruda z wpływowego wówczas rodu Andechs-Meran, była siostrą świętej Jadwigi śląskiej. Krew dynastii Arpadów wiązała z kolei Elżbietę ze słynnymi polskimi klaryskami. Jako siostra króla węgierskiego Beli IV była ona ciotką świętej Kingi, świętej Małgorzaty i błogosławionej Jolanty. Z bratem Elżbiety - królewiczem Kolomanem halickim, była ożeniona z kolei błogosławiona Salomea.

Ten dynastyczny splot rodów węgierskich, niemieckich i polskich ułatwiał nie tylko zapobieganie wojnom, ale i pokojowe przenikanie na wschód chrześcijaństwa i kultury łacińskiej.

Wystawa na zamku Wartburg opowiada o mało znanym w Polsce wzajemnym przyciąganiu się Niemców i Węgrów. Ich najstarszy ślad znajduje się w eposie o Nibelungach, który opowiada o feralnym mariażu księżniczki Brunhildy z uznawanym za protoplastę Węgrów Etzelem, czyli Attylą. Po zatrzymaniu Węgrów w ich parciu na Zachód przez Ottona I - nad rzeką Lech w 955 roku - to z Niemiec, głównie z położonego nad Dunajem biskupstwa Passawy, napływają na Węgry misjonarze.

Pierwszy król Węgier św. Stefan ochrzczony został w 1000 roku przez misjonarzy z Bawarii i nieprzypadkowo wziął za żonę właśnie bawarską księżniczkę Gizelę - siostrę św. Henryka II, cesarza Niemiec. Węgrzy zdołali odeprzeć próby cesarzy niemieckich uczynienia z ich kraju lenna Rzeszy, tak jak stało się to z Czechami. Ten zdecydowany opór wobec prób wasalizacji nie zmieniał faktu, że Niemcy były dla Węgrów jednym z głównych punktów odniesienia w polityce europejskiej. Nic dziwnego, że król Andrzej, szukając przyjaźni z Niemcami w 1211 roku, wyswatał swą czteroletnią córkę Elżbietę z 11-letniem Ludwikiem turyńskim, synem landgrafa Hermana I.

Turyngia, jedno z najbardziej wpływowych księstw niemieckich, była dla Węgrów ważnym sojusznikiem. O jej poparcie zabiegali zarówno cesarz, jak i antycesarska opozycja. A Madziarzy zawsze fascynowali Niemców tajemniczym, azjatyckim rodowodem.

Na XIX-wiecznych freskach Moritza von Schwinda na Wartburgu widać węgierską eskortę jadącej do Turyngii małej Elżbietki jako egzotycznych jeźdźców z dziko zwisającymi wąsami. Madziarzy odprowadzali ją na jeden z najświetniejszych ówczesnych niemieckich dworów. Symbolem ówczesnego rozkwitu kultury dworskiej w Niemczech był turniej śpiewaków, tzw. Minnesängerów, który odbył się w 1207 roku. Utwory takich mistrzów poezji, jak Walther von Vogelveide czy Wolfram von Eschenbach, są perłami wczesnej literatury niemieckiej. Wmyśl podań to właśnie w trakcie owego turnieju wyznaczony na arbitra mędrzec z Węgier, Klingsor, miał przepowiedzieć narodziny Elżbiety -"gwiazdy, która zaświeci nad całym światem".

Stary turyński krucyfiks z XIII wieku - naturalistyczny jak wiele innych wyobrażeń Ukrzyżowanego z tamtej epoki - otwiera część wystawy poświęconą duchowej przemianie Elżbiety. Obok krzyża słowa Chrystusa z Ewangelii Świętego Mateusza - "Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech się wyprze siebie, niech weźmie swój krzyż i niech idzie moimi śladami".

Elżbieta spotkała się z franciszkanami, gdy miała 15 lat. Wskazania "biedaczyny z Asyżu" wzywające do literalnie rozumianego naśladowania Chrystusa w ubóstwie, pomocy potrzebującym i braterskiej miłości - były rewolucją duchową, która wstrząsnęła ówczesną Europą. To przesłanie zainspirowało turyńską księżniczkę. Z wolna zaczęła odsuwać się od dworskiego życia. Według legendy - sięgając po pożywienie, jakie na książęcy stół dostarczali wasale, pytała o jego pochodzenie. Gdy pochodziło od lenników znanych z okrutnego traktowania poddanych - demonstracyjnie ignorowała je. W świecie, w którym duma dobrego urodzenia była wszystkim, a troska o poddanych rzadkością -takie gesty traktowano jako groźne dziwactwa. Podobnie jak obdarowywanie chlebem biednych, ściągających pod bramy zamku. Tak narodziła się legenda o tym, jak landgraf Ludwik przyłapał żonę naniesieniu chleba biedakom -mimo parokrotnych mężowskich uwag, by powstrzymywała się od takich gestów irytujących dwór. Gdy rozkazał żonie pokazać, co chowa w fałdach sukni - wskutek cudu chleby zamieniły się w róże, które stały się odtąd atrybutem świętości Elżbiety. Badacze twierdzą, że legenda ta powstała właśnie w kręgu tradycji franciszkańskiej, a zarazem dobrze ilustruje zbliżanie się księżnej do duchowości franciszkańskiej. Elżbieta była pierwszą kobietą z elit władzy, która program duchowy świętego Franciszka z Asyżu uczyniła własnym. Papież Grzegorz IX, ogłaszając Elżbietę świętą, nazwał ją drugą Klarą -czyniąc porównanie z założycielką zakonu klarysek, która wpłynęła na wybory życiowe wielu Włoszek. Elżbieta, podobnie jak Franciszek i Klara, potrafiła natchnąć Kościół niemiecki odnowionym świadectwem nauki Chrystusa.

Na wystawie można oglądać skromny brązowy habit ze skarbca kościoła Świętego Marcina w Oberwalluf. Ta relikwia wiele mówi o ostatnich latach Elżbiety. Utkana z surowej i szorstkiej wełny -dobrze symbolizuje prostotę franciszkańskiego życia. Wagę takiego świadectwa definiuje Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu": "Żeby jednak być wspólnotą ubogich Jezusa, Kościół zawsze potrzebuje ludzi, wyrzekających się wszystkiego. Potrzebuje wspólnot idących w ich ślady, które żyją w ubóstwie i prostocie i w ten sposób poświadczają prawdę błogosławieństw, żeby wszystkich poruszać, żeby wszyscy zrozumieli, że bogactwa są tylko zobowiązaniem do służenia, żeby w kulturze wewnętrznej wolności przeciwstawiali się kulturze posiadania i w ten sposób stwarzali podstawy sprawiedliwości społecznej".

Trudno nie zadumać się nad fenomenem nieprzeciętnych kobiet, jakie pojawiły się na przełomie XII i XIII wieku. Hildegarda z Bingen, święta Klara, święta Elżbieta, święta Jadwiga śląska, święta Agnieszka czeska - wręcz hipnotyzowały ówczesne społeczeństwa. Jak wskazuje francuska mediewistka Regine Pernoud, kobiety "miały wtedy niekwestionowaną rangę i znaczenie społeczne, takie, jakiego nie posiadały ani frondystki z XVII wieku, ani srogie anarchistki z XIX wieku, ani feministki XX wieku".

Ten szacunek dla kobiet, biorący się z głębokiego kultu maryjnego, był fenomenem na tle wszystkich innych kultur. Tak modna w tym czasie poezja opiewająca miłość dworską wyprowadza uwielbienie kobiety od kultu maryjnego, z którego niewiasty miały czerpać wzór dla swojego życia.

Autorzy wartburskiej wystawy wskazują, że Elżbieta i takie postacie jak Jadwiga śląska tworzyły nowy typ świętej. Wcześniej popularność zdobyły męczennice wczesnochrześcijańskie, takie jak św. Urszula, św. Barbara czy św. Katarzyna aleksandryjska - zazwyczaj pobożne córki królów i wielmoży potrafiące nie wyprzeć się wiary mimo gróźb kaźni. Elżbieta -wdowa z trójką dzieci - wydawała się na tym tle znacznie bardziej zwyczajna i bliska. Nie umarła w dramatycznych okolicznościach, ale zgasła wśród posługi chorym i nędzarzom. W jej życiorysach mocno podkreślana była gorąca i całkiem ziemska miłość do małżonka langrafa Ludwika. Podobną świętą wdową była Jadwiga śląska, której miłość do Henryka Brodatego zaowocowała siódemką dzieci.

Wierni, modląc się do Elżbiety jako Bożej pośredniczki, zwracali się do kogoś, kto znał dobrze blaski i cienie małżeństwa, trudy macierzyństwa i wreszcie bezbronność oraz gorycz wdowiego życia. Była popularna, bo kojarzyła się z doświadczeniami zwyczajnych ludzi.

Kult Elżbiety rozkwitający przez trzy stulecia po jej śmierci zderzył się z reformacją.

Co prawda Marcin Luter, który właśnie na zamku Wartburg przekładał Biblię na niemiecki, zachował szacunek dla jej postaci, ale kult świętych był zdecydowanie odrzucany przez reformację. Stojący w awangardzie obozu protestanckiego landgraf Hesji Filip początkowo oszczędzał relikwie Elżbiety, spoczywające w marburskim kościele mariackim, należącym do wciąż potężnych i wpływowych Krzyżaków. Ale w końcu religijny rygoryzm zwyciężył i w 1539 roku landgraf wyniósł z niego relikwie. Wosiem lat później doznał porażki w wojnie Ligi Szmalkaldzkiej z cesarzem Karolem V i zmuszony był oddać relikwie zakonowi. Niemiecka dokładność biurokratyczna obowiązywała już wtedy. W specjalnym rejestrze urzędnik Filipa wymienia zwracane części Elżbiety: "czaszka, jedna dolna szczęka, pięć kości ramienia i uda -różnej wielkości, jedno żebro, jedna łopatka, jeden mostek".

Relikwie trafiły do Wiednia, który stał się stolicą zakonu krzyżackiego, a kult Elżbiety ograniczył się z czasem do katolickiej części Niemiec i imperium Habsburgów. Wspaniała barokowa kaplica ku czci świętej Elżbiety w katedrze we Wrocławiu to świadectwo dumy kardynała Fryderyka II von Hessen-Darmstadt - słynnego w XVIII wieku konwertyty z protestantyzmu, który został arcybiskupem wrocławskim.

Wielki powrót popularności św. Elżbiety przyniósł dopiero romantyzm wraz z jego kultem średniowiecza. Legendy związane ze świętą Elżbietą malowali liczni artyści, na czele z kręgiem na zareńczyków. Spadkobierca Elżbiety -książę Karol Alexander von Sachsen-Weimar-Eisenach zarządza rekonstrukcję Wartburga w stylu gotyckim. Moritz von Schwind maluje freski z życia świętej. Na Wartburg przybywa Franciszek Liszt, by skomponować oratorium ku czci świętej Elżbiety.

Najbardziej obcesowo z jej legendą poczynał sobie Ryszard Wagner, który wbrew realiom historycznym w "Tannhäuserze" uczynił ze świętej wielką miłość tytułowego śpiewaka. Ostatnią wielką falę pamięci o świętej Elżbiecie przyniosło zamordowanie w 1898 roku Elżbiety, cesarzowej Austrii i królowej Węgier. Na cześć ukochanej przez oba narody władczyni zbudowano dziesiątki kościołów pod wezwaniem jej patronki. Jeszcze w 1926 roku poświęcono życiu świętej długometrażowy film niemy w reżyserii Hansa Fritza Koellnera.

Gdy na wartburskiej wystawie ogląda się mieniące się złotem i diamentami relikwiarze ze szczątkami świętej -w mimowolny sposób wydają się one zaprzeczeniem życia Elżbiety. Szczątki kobiety, która doszła do świętości wśród skrajnej ludzkiej nędzy i nieuleczalnych chorób, oprawiano w szlachetne kruszce i brylanty. Ale wszyscy ci władcy i wielmoże, którzy rozkazywali tak hojnie dekorować szczątki Elżbiety, demonstrowali w ten sposób swoją cześć i lęk przed tajemnicą wieczności, jaką posiadła Elżbieta. Także i dziś współczesny świat skupiony na hedonizmie i konsumeryzmie - zahipnotyzowany jest przykładami oddania się w całości innym. W Japonii książki o Matce Teresie z Kalkuty utrzymują się w czołówkach list bestsellerów książek religijnych. Coś podobnego można zauważyć, obserwując sukces wystawy na wartburskim zamku.

Określenie "święta radykałka" czy "kobieta, jaka prowokowała swoim życiem współczesnych" -pokazują, jak franciszkański ideał wciąż przykuwa uwagę. W zlaicyzowanej Europie ludzie nadal tęsknią do świętości.

Wystawa "Elżbieta - europejska święta" odbywa się na zamku Wartburg koło Eisenach do 19 listopada 2007 roku. Przy pisaniu tekstu korzystałem z książek "Święta Elżbieta" ks. Kazimierza Panusia i "Święta Elżbieta węgierska" siostry Anny Ewy Kędrackiej OSFB

W zimową noc w końcu 1227 roku z zamku Wartburg wygnano księżnę Turyngii Elżbietę wraz z trójką dzieci.

Czarne chmury się zbierały nad jej głową od dawna. Na dworze krytykowano jej demonstracyjną pomoc dla biednych i rygorystyczną religijność. Póki na zamku panował kochający ją mąż -landgraf Turyngii Ludwik IV-krytyka Elżbiety ze strony jego braci kończyła się na korytarzowych sarkaniach. Jednak latem 1227 roku Ludwik w ślad za cesarzem Fryderykiem II wyruszył na krucjatę, przekazując władzę nad Turyngią bratu Henrykowi zwanemu Raspe. We wrześniu 1227 roku, we włoskim porcie Brindisi Ludwik zmarł na febrę. Gdy wieść o jego śmierci doszła na wartburski zamek, od dawna niechętny Elżbiecie Henryk uznał, że może wyrównać porachunki z dumną księżną. Szczególnie krzywo Henryk patrzył na Hermana, pięcioletniego syna Elżbiety, jako na przyszłego konkurenta do tronu. Według tradycji, wyrzuconej w czasie grudniowych mrozów Elżbiecie nie pozwolono na zabranie żadnych rzeczy. Na dodatek mieszkańcy leżącego u stóp Wartburga miasta Eisenach, bojąc się gniewu nowego księcia, odmawiali noclegu wygnańcom. Ostatecznie właściciel jednej z gospód pozwolił im przenocować w chlewiku.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą