W obronie działaczy „Ruchu”

Antoni Słonimski twierdził, że na spotkaniu z ministrem sprawiedliwości pisarze wygłupili się i byli zmuszeni siedzieć, kiwając głowami, dziękować i uznawać rację ministra

Publikacja: 03.11.2007 00:54

W obronie działaczy „Ruchu”

Foto: Rzeczpospolita

Red

10 listopada 1972 r. 17 przedstawicieli środowiska literackiego wystosowało list do ministra sprawiedliwości w obronie skazanych przywódców nielegalnej organizacji „Ruch”. Pisali w nim: „Osób oskarżonych w tym procesie nie znamy, a w szczególności nie są nam znane ich przekonania i rzeczywiste czyny. Niezależnie od tego wszakże poruszyły nami wyroki (do siedmiu lat więzienia), których surowość – jeżeli chodzi o sprawy polityczne – jest niespotykana w Polsce bodaj od roku 1954. Nie może też nie budzić najwyższego niepokoju fakt, że opinii publicznej nie jest wiadomym, za co właściwie została tak ukarana wymieniona grupa osób. Komunikaty prasowe zawierają jedynie ogólniki o przestępstwach przeciwko istotnym interesom państwa oraz licznych przestępstwach kryminalnych”.

Autorzy listu apelowali również do ministra „o spowodowanie rewizji wymienionego procesu oraz o przeprowadzenie nowej rozprawy w warunkach demokratycznej jawności, a w szczególności w taki sposób, aby opinia publiczna została wiarygodnie poinformowana o konkretnej treści oskarżenia, o dokładnym przebiegu rozprawy, o tym, co zostało oskarżonym udowodnione, wreszcie o przesłankach wyroku, jaki wówczas zapadnie”.

Treść listu oraz listę ewentualnych sygnatariuszy ustalali Herbert, Woroszylski i Bocheński. Informacje o akcji zbierania podpisów pod listem przekazywał przywódcom partii i państwa Departament III MSW. Informowano, że tego rodzaju inicjatywę podjęli byli „komandosi” Karol Modzelewski i Jacek Kuroń (zwolnieni warunkowo z więzienia), Adam Michnik, Jan Lityński i Teresa Bogucka.

Według SB zamierzali pozyskać dla swej inicjatywy „wybitnych liberałów i luminarzy”, w tym m.in. profesorów Tadeusza Kotarbińskiego, Edwarda Lipińskiego, Marię Ossowską, pisarzy Andrzejewskiego i Woroszylskiego oraz „bliżej nieznanych [sic!] pracowników i studentów KUL”.

Według SB Kuroń i Modzelewski nie zamierzali podpisywać planowanej petycji ze względu na warunkowe zwolnienie z odbywania dalszej kary.

Niektóre osoby odmawiały podpisania listu. Antoni Słonimski stwierdził, że powinno go podpisać „trzech – czterech znanych literatów, a nie duża grupa”. Swój podpis wycofał Stanisław Dygat. Melchior Wańkowicz informował, iż zamierza wysłać oddzielny list. Indywidualne protesty mieli też zapowiedzieć Ossowska i Lipiński.

Na list władza nie mogła nie zareagować. Z niektórymi spośród jego sygnatariuszy przeprowadził rozmowę informacyjno-ostrzegawczą minister sprawiedliwości Włodzimierz Berutowicz w towarzystwie prokuratora oskarżającego w procesie kierownictwa „Ruchu”. Spotkanie odbyło się 27 listopada. Zostało na nie zaproszonych sześciu sygnatariuszy listu (Andrzejewski, Konwicki, Bocheński, Newerly, Jastrun i Brandys). Ten ostatni nie przybył jednak, zawiadamiając o swojej chorobie.

W trakcie spotkania minister Berutowicz scharakteryzował działalność oskarżonych, przedstawił zarzuty i materiał dowodowy (poinformował m.in. o planach zniszczenia Muzeum im. Lenina w Poroninie). Podkreślił, iż spośród 75 osób, co do których zebrano dowody pozwalające na postawienie ich w stan oskarżenia, do sądu skierowano sprawy jedynie 32. Poinformował też o decyzji sądu II instancji, który nieco złagodził wyroki I instancji. Ponadto stwierdził, że procesy były jawne i tylko w jednym przypadku (w obawie przed znacznym zainteresowaniem) wprowadzono karty wstępu.

Dzięki notatce Wydziału Administracyjnego KC PZPR znamy reakcje pisarzy. Andrzejewski stwierdził, że zaproszenie na rozmowę oraz „wyjaśnienie meritum sprawy napawa optymizmem i wydaje się być nowym stylem pracy w kontaktach władzy ze społeczeństwem”.

Bocheński próbował bagatelizować działalność „Ruchu”. Pytał: „Czy to, co skazani robili, było groźne, czy to nie było dziecinadą w obliczu potęg tego świata dysponujących armiami, policją i bronią jądrową?”.

Jastrun jako były nauczyciel przekonywał ministra: „Czasami łagodne potraktowanie sprawy ratowało młodego człowieka [...] młodzież zawsze się buntuje”. Stwierdzał przy tym, że cała sprawa jest dla niego bardziej zrozumiała, „chociaż w dalszym ciągu pobudza do refleksji”. Również Newerly namawiał do podchodzenia „z dużą ostrożnością” do nielegalnej działalności „Ruchu”. Pytał: „Czy ci młodzi ludzie nie byli fantastami? Garstką dekabrystów czy innych marzycieli?”.

Jeszcze dalej szedł Konwicki, stwierdzając, iż zastanawia się, „czy przypadkiem my wszyscy nie ponosimy za ich działalność odpowiedzialności. Czy nie ponosi odpowiedzialności całe społeczeństwo? Układ stosunków, jakie panowały w Polsce przed przełomem grudniowym?”.

Z kolei Służba Bezpieczeństwa odnotowywała komentarze w środowisku literackim po spotkaniu. Newerly mówił, iż przyjęto ich bardzo życzliwie, a rozmowa była kulturalna. Podsumowywał: „Ogólnie można powiedzieć, że wszyscy uczestnicy spotkania są bardzo zadowoleni [...] i w pełni usatysfakcjonowani”.

Słonimski twierdził, iż minister powiedział to, czego on się spodziewał, natomiast pisarze wygłupili się i byli zmuszeni „siedzieć, kiwając głowami, dziękować i uznawać rację ministra”. Jak podsumowywał: „W rezultacie musieli wyjść, dziękując, co musiało być bardzo zabawne”.

Według Stanisława Dygata: „To był ogromny egzamin, cała ta sprawa, i jest dowodem tego, że Gierek bardziej panuje nad sytuacją, niż się nam zdaje. I ta sprawa z tego punktu widzenia była pożyteczna, bo to, że niektórzy towarzysze chcieli z tego zrobić hecę, to nie ulega kwestii”. Twierdził też, że nie wierzył w czyste intencje autorów listu. Kazimierz Kutz stwierdzał, iż woleliby oni, „żeby były jakieś konsekwencje wyciągane w rodzaju: zakaz drukowania im książek itp., co wykorzystaliby na usprawiedliwienie swojego nieróbstwa”. Natomiast Andrzej Jarecki przewidywał: „Woroszylski pogryzie pięści ze złości, że nie wywołał skandalu, i zacznie wykonywać następnie jakieś ruchy”.

Bezpieka nie przeoczyła oczywiście spotkania sygnatariuszy „listu 17” 3 grudnia u Andrzejewskiego, podczas którego uczestnicy rozmowy z ministrem sprawiedliwości poinformowali o jej przebiegu. Wyjaśnienia ministra generalnie spotkały się z aprobatą. Natomiast już po zakończeniu spotkania Konwicki w wąskim gronie miał stwierdzić, iż na spotkanie z ministrem „poszło pięciu szczeniaków, którzy mieli przeciwko sobie wytrawnego polityka. W rozmowie zapędził ich w kozi róg. Wyszli na pętaków, którzy nie znają prawa i nic nie wiedzą”.

Władze uznały spotkanie za swój sukces. We wspomnianej notatce Wydziału Administracyjnego KC PZPR stwierdzano: „Z przebiegu rozmowy należy przypuszczać, że jej przeprowadzenie pozbawiło zainteresowane grono literatów możliwości wykorzystania procesów „Ruchu” jako pretekstu do atakowania organów wymiaru sprawiedliwości”.

Optymizm był jednak przedwczesny, „list 17” został bowiem przekazany na Zachód. Opublikował go francuski „Le Monde”. Informowało o nim Radio Wolna Europa. Według danych Służby Bezpieczeństwa zachodnim dziennikarzom przekazał go jeden z inicjatorów wystosowania listu Zbigniew Herbert.

Z pewnością „list 17” przyspieszył zwolnienie aresztowanych, przyczyniając się do nagłośnienia sprawy „Ruchu”. Warto jednak przypomnieć, że nie był to jedyny list w obronie skazanych. W 1974 r. z inicjatywy mecenasa Jana Olszewskiego do kancelarii Rady Państwa trafił kolejny list podpisany przez tę samą siedemnastkę, Stanisława i Marię Ossowskich oraz Mariana Falskiego

Jerzy Andrzejewski,Igor Newerly, Kazimierz Brandys, Andrzej Braun, Wiktor Woroszylski, Tadeusz Konwicki, Marek Nowakowski, Agnieszka Osiecka, Andrzej Kijowski,Jacek Bocheński, Witold Dąbrowski, Jarosław M. Rymkiewicz, Władysław Terlecki, Zbigniew Herbert, Mieczysław Jastrun, Anna Kamińska, Jerzy Ficowski

– nielegalna antykomunistyczna konspiracja zorganizowana w połowie lat 60. powstała z inicjatywy Andrzeja i Benedykta Czumów, Mariana Gołębiowskiego i Stefana Niesiołowskiego. Najbardziej spektakularną akcją było zrzucenie z Rysów tablicy poświęconej Leninowi. Wiosną 1970 r. działacze „Ruchu” rozpoczęli przygotowania do podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie i wysadzenia w powietrze pomnika wodza rewolucji. Przeprowadzenie tej akcji uniemożliwiły aresztowania. Przywódców „Ruchu” oskarżono „o próbę obalenia siłą ustroju i terroryzm”. Na ławie oskarżonych zasiadło ponad 30 osób. Najwyższe wyroki otrzymali (w październiku 1971 r.) Andrzej Czuma i Stefan Niesiołowski (po siedem lat więzienia), Benedykt Czuma (sześć lat), Marian Gołębiewski (cztery i pół roku), Bolesław Stolarz i Emil Morgiewicz (po cztery lata). Ostatni skazani opuścili więzienia w 1974 r. na mocy amnestii. Przyczyniły się do tego liczne interwencje w ich obronie.

Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał