Nie tak dawno zaś Nicolas Sarkozy, wzywając do podpisania traktatu lizbońskiego, pouczał polskiego prezydenta, na czym polega prawdziwa moralność.
Kilka dni temu ówże autorytet na miarę Francji i reszty globalnego świata wstrzymał ekstradycję Mariny Petrelli, lewackiej terrorystki, którą we Włoszech czeka dożywocie. I zrobił to mimo skazujących wyroków francuskich i włoskich sądów. Sarkozy nawet nie ukrywał, że decyzję podjął pod wpływem żony i szwagierki.
Dla przypomnienia: pani Petrelli nie jest bynajmniej niewinną, narwaną może nieco marzycielką. Nie, to terrorystka pełną gębą. Ma na sumieniu zabójstwo wiceszefa rzymskiej policji, udział w wielu porwaniach, w tym Aldo Moro, i, jakżeby inaczej, napady na banki. Za wszystkie te zbrodnie nie spotkała jej żadna kara. Wręcz przeciwnie. Od czasu ucieczki do Francji cieszy się – jako bohaterka walki z opresyjnym kapitalizmem – rosnącą popularnością, szczególnie wśród lewicowych intelektualistów i działaczy.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/17/pawel-lisicki-prosba-do-prezydenta-francji/]Skomentuj[/link][/ramka]
Jak w soczewce historia ta pokazuje wady współczesnej masowej demokracji. Bezkarność dla zbrodniarzy, jeśli działali w imię postępowej ideologii, tchórzliwość rzekomo prawicowych polityków, którzy w żywe oczy kpią ze sprawiedliwości i płaszczą się przed potężnymi lewicowymi mediami, no i tę jaskrawą, nie do zniesienia hipokryzję. Pani Petrelli może spać spokojnie, bo przecież ukaranie jej byłoby... niehumanitarne.