Polska między śmiercią a nieżyciem

Dominująca dziś oferta kulturowa opiera się na dwuwładzy „powrotu do normalności” i kultu swojskości. Obie te wizje doskonale się dopełniają, grając z niezgodą na podrzędność Polski wobec rozwiniętego Zachodu

Publikacja: 13.02.2009 23:42

Polska między śmiercią a nieżyciem

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Do myślenia o Polsce, tak jak do myślenia o czymkolwiek innym, przydają się skróty. Współcześnie ich najwybitniejszą dostarczycielką jest Dorota Masłowska. Opowiedzenie naszej obecnej sytuacji kulturowej na skróty najlepiej więc zacząć od przyjrzenia się ostatniemu dramatowi Masłowskiej „Między nami dobrze jest”.

[srodtytul]Na Zachodzie i tutaj[/srodtytul]

Jego bohaterowie mieszkają w jednym z „wielokondygnacyjnych budynków ludzkich w Warszawie”, których sporo chyba w całej Polsce. W pojedynczym pokoju gnieżdżą się trzy kobiety z trzech pokoleń: Osowiała staruszka (babcia), Halina (matka) i Mała metalowa dziewczynka (córka). Czasem wpada do nich jeszcze „gruba jak świnia” Bożena – koleżanka Haliny – żeby spędzić czas na czytaniu magazynu „Nie dla ciebie”. W „Nie dla ciebie” oferta kulturowa dla klasy średniej skrojona jest na miarę i możliwości bohaterek: „Już zakwitły pierwiosnki i pełną parą nadeszła wiosna, kusząc nas swoją piękną aurą. Chętniej nie wybierasz się na dotleniający spacer, do łask wraca też rower, którego nie posiadasz. (…) Chętniej nie wkładasz też tych lekkich sukienek, których nie masz, i cienkich rajstop, których również nie masz”. Kobiety nie uzupełniają garderoby, nie wyjeżdżają na weekendy i nie zmieniają fryzur, bo są po prostu biedne.

Z ich biedy nie rodzi się jednak żaden protest. Rodzaj spełnienia daje im naśladowanie stylu życia ze świata konsumpcji: „A może byś coś zjadła? Przeczytałam tu świetny przepis: leczo. Tę mielonkę pradawną z Tesco nie wyrzucasz, tylko obierasz z pleśni, jeśli jest już śliska, to podsmażasz, po czym tniesz na kilka plastrów szynki parmeńskiej. Kanapkowy seropodobny trzesz na parmezan (…) wrzucasz to do starej grzybowej”. Bohaterki jakoś sobie radzą, ale trudno powiedzieć, że żyją. Ich egzystencja jest rodzajem nieżycia. Ani się nie buntują, ani nie tworzą własnych wartości. Zadowalają się podrabianiem, imitowaniem treści pochodzących skądinąd i niepasujących do sytuacji, w której się znajdują.

W dramacie pojawiają się także popijające wino elity w postaciach aktora i scenarzysty filmu o trudnych realiach społecznych. Elity nie widzą naszych bohaterek, a budując wizję Polski, zadowalają się połączeniem schematów o ciemnocie z obrazami patologii. Najciekawsze u Masłowskiej jest uchwycenie stosunku elit do ich kraju: „To była bardzo ciężka rola, bardzo wiele ujęć kręciliśmy w samej Polsce, sypialiśmy w tamtejszych hotelach, nieraz nawet bez szamponiku, mydełka i osobnego ręczniczka do nóg, dlatego teraz potrzebuję spokojnej głuchej ciszy, odpoczynku, medytacji, nowego samochodu terenowego, zamierzam też pojechać do Peru pojeździć na quadzie po kolebce naszej cywilizacji”.

Polska nie dorasta do potrzeb i aspiracji elit. One są już gdzie indziej, reprezentują lepszy świat i istotę człowieczeństwa. Ich podstawowy odruch to stwierdzenie, że na Zachodzie coś już jest, a tu wciąż jeszcze tego brakuje. Są przekonane o swojej wyjątkowości, ale nie widzą, że ich życie, podobnie jak życie „grubej jak świnia” Bożeny, jest rodzajem imitacji, tęsknotą za przeżywaniem czyjegoś innego życia.

Masłowska nie zadowala się jednak wyłącznie opisem klasowo zróżnicowanych sposobów nieżycia Polaków, ale pokazuje rodzaj alternatywy dla kultury imitacji. Już od początku babcia wspomina okres wojny i mówi o historii, która zabrała jej młodość. Przez większą część dramatu ani córka, ani wnuczka nie chcą jej słuchać, a nawet zabawiają się jej kosztem: „Osowiała staruszka na wózku inwalidzkim: Ja chodziłam! Przed wojną to się chodziło, że aż hej, to się biegało. Do kina, na wafle, na ptifury, nad rzekę (…). Po piasku, po ziemi, nad rzekę. Tylko kawałek chleba w rękę i dalejże… Mała metalowa dziewczynka: Niech babcia zapomni o chlebie, zwłaszcza biały pszenny – tuczy”. Strzelba zawieszona w pierwszym akcie wypala w trzecim, gdy wnuczka się dowiaduje, że babcia zginęła w bombardowaniu, odkrywa dla siebie koszmar wojny i zaczyna się domagać chleba, o którym bez przerwy mówiła babcia.

Okazuje się, że jest jakaś wyparta prawda w polskim doświadczeniu. Tej prawdy nie chcą zauważyć ani przeciętni zjadacze mielonki z Tesco, ani popijające wino elity. Najważniejsze polskie doświadczenie to śmierć i strata, która nie była przez nas zawiniona. Moralną powinnością, a zarazem szansą na autentyczne doświadczenie, jest wierność naszym zmarłym przodkom. Możliwość normalnego życia została nam brutalnie zabrana i jeśli chcemy mieć jakąkolwiek tożsamość, musimy próbować odtworzyć historię bez traumatycznego zerwania. Dlatego powinniśmy jeść chleb, czyli powrócić do polskiej polskości.

[srodtytul]Dwie wizje [/srodtytul]

W dyskusji nad ostatnim dramatem Masłowskiej sporo energii poświęcono kwestii przejścia autorki z „obozu postępu” dekonstruującego narodowe mity do „obozu reakcji” uprawiającego bogoojczyźnianą politykę historyczną. Niezależnie od tego, czy Masłowska zmieniła obóz czy nie, udało jej się na pewno zarysować alternatywę, jaka dziś dostępna jest w dominującym nurcie polskiej kultury. Z jednej strony pragnienie, aby oderwać się od tego kraju, gdzie wszystko jest nie tak, gdy porówna się go z Zachodem, a z drugiej odkrycie, że polskości nie można zrozumieć bez śmierci i cierpienia.

Ta oferta kulturowa znajduje wyraz w dwóch politycznych sposobach myślenia o urządzaniu Polski. Pierwszy opiera się na hasłach powrotu do normalności, które funkcjonują w różnych mutacjach, takich jak powrót do Europy lub budowa drugiej Irlandii. Drugi polega na obronie tradycji i organizowaniu się wokół powrotu do polskości.

Gloryfikacja normalności wiąże się z założeniem, że jedynym horyzontem, w jakim może operować polska polityka, jest odtworzenie nad Wisłą modelu życia, który sprawdził się „na Zachodzie”. Polacy muszą się tylko dostosowywać do sprawdzonych standardów i ponieść koszty niezbędnych reform. Wszyscy ci, którzy myślą inaczej lub nie są wystarczająco elastyczni w dopasowywaniu się do nowych wymogów, są zawalidrogami na drodze do szczęścia i należy ich zmarginalizować, określając na przykład mianem „ciemnogrodu”, „jaskiniowych socjalistów”. Ten typ polityki dominował w III RP, choć realizujący ją wszechwładni politycy i dziennikarze byli przekonani, że są ostatnim słabym szańcem obrony przed nawrotem barbarzyństwa.

Drugi sposób myślenia o Polsce zbudowany jest na przekonaniu, że jedynym prawdziwie polskim doświadczeniem jest śmierć, zniszczenie i hekatomba. Gdyby nie one, bylibyśmy normalnym narodem zajmującym godne miejsce wśród innych narodów europejskich. Historia pozbawiła nas tej możliwości, ale to, co było naszym złym losem, zdecydowało też o naszej wielkości. Poza dniami męczeństwa i chwały nie mamy za wiele i jeśli z tego zrezygnujemy, będziemy pustymi ludźmi zapominającymi o grobach swoich bohaterów.

Powrót do przeszłości i odbudowa organicznej wspólnoty Polaków staje się tutaj przedłużeniem wierności umarłym. Pojawia się rodzaj moralnego szantażu: jeśli nie jesteś z nami, znaczy to, że masz gdzieś ofiarę ludzi, którzy swoje życie poświęcili dla ciebie.

[srodtytul]Wykluczenia i mistyfikacje[/srodtytul]

Obie polityki na swój sposób grają z niezgodą na podrzędność Polski wobec rozwiniętego Zachodu. Polityka powrotu do normalności wykorzystuje chęć wyzwolenia się wreszcie z polskiego losu – biedy, zacofania i słabości politycznej. Zamiast zastanawiania się, dlaczego istnieje podrzędność, zwolennicy powrotu do normalności chcą dołączyć do możnych tego świata. Idealna Polska to dla nich kraj silny i bogaty, ale pozbawiony jakichkolwiek treści.

Polityka narodowa także nie godzi się na podrzędność Polski i chce dokonać dwóch rzeczy jednocześnie. Po pierwsze, wewnętrzne kryteria oceny mają wziąć górę nad zewnętrznymi. Będziemy afirmować swój chleb, nie oglądając się na wielbicieli bagietek czy tostów. Po drugie, to, co było dotychczas znakiem słabości – klęska i cierpienie – ma się teraz stać skutecznym narzędziem realizowania narodowego interesu. Polska może więcej, bo więcej wycierpiała.

Oba sposoby walki z podporządkowaniem okazują się niewystarczające: pierwszy dlatego, że pomija obiektywną skalę ocen, której nie można zmienić tylko wysiłkiem woli, drugi, bo może być atrakcyjny tylko dla zainteresowanych, czyli nie wychodzi poza ramy partykularnego narodowego interesu.

Choć obydwie wizje śmiało prezentują się jako otwarte i zapraszające, w gruncie rzeczy ustanawiają dość ostre granice uczestnictwa. Powrócić do normalności niby mogą wszyscy, ale pod warunkiem że wezmą na siebie bez gadania koszty reform i nie będą chcieli wpływać na kształt zmian. W skrajnym przypadku rzecznicy powrotu do normalności mogą nawet stwierdzić – jak przydarzyło się to Bronisławowi Geremkowi – że społeczeństwo nie dorosło do demokracji.

Druga wizja raczej nie jest budowana na otwartej niechęci do obcych, ale tak się dziwnie składa, że zapewnieniom o homogeniczności polskiego społeczeństwa wciąż towarzyszą praktyki stygmatyzujące jednostki i grupy jako obce i nie w pełni polskie. Wystarczy przypomnieć wypominanie pochodzenia Tadeuszowi Mazowieckiemu, dziadka w Wehrmachcie Donaldowi Tuskowi i oskarżenia homoseksualistów o bezczeszczenie narodowych świętości. W skrajnym przypadku rzecznicy wspólnoty narodowej mogą nawet stwierdzić – jak przydarzyło się to Halinie Nowinie-Konopczynie – że społeczeństwo to przypadkowe jednostki. Jak widać, nie jest trudno wypaść za burtę niezależnie od tego, kto wyznacza reguły uczestnictwa.

Obie wizje łączy dążenie do skończenia z polityką. Rzecznicy polityki normalizacji przekonują, że tradycyjne podziały na lewicę i prawicę nie mają już dziś żadnego znaczenia, a jeśli ktoś się upiera przy przestarzałych kategoriach i przeciwstawia wprowadzeniu normalności, jest nieukiem lub szaleńcem, a nie przeciwnikiem politycznym. W organicznej wspólnocie wymarzonej przez zwolenników powrotu do polskości różnice polityczne nie będą miały znaczenia.

W przypadku obu polityk realizacja zamierzonego celu polega na wykluczeniu przeciwnika przez pozbawienie go poczucia godności. Z jednej strony wykluczeni zostają szaleńcy i roszczeniowcy skazani na rolę odpadków historii, z drugiej – posiadający dyskwalifikującą moralnie cechę wrogowie wspólnoty narodowej. Zdelegitymizowani zostają wszyscy aktorzy, którzy nie są albo normalnym homo oeconomicus, albo moralnym narodem.

Idea powrotu do normalności karmi się wizją Zachodu, którego nie ma. Jeden Zachód nie istnieje, nie istnieją nawet jednolite państwa narodowe. Zachód to spór o to, czym jest Zachód. Jeśli ktoś mówi o przyjmowaniu jakichś sprawdzonych rozwiązań, to powinien zaproponować całą ich paletę i przeprowadzić nad nimi porządną debatę. Jeśli tego nie robi, to znaczy, że używa Zachodu jako knebla na ludzi, którzy się z nim nie zgadzają.

Zwolennicy powrotu do normalności, lokując Zachód „na zewnątrz”, nie dostrzegają wpływu Polski na to, czym Zachód się staje. Nawoływanie do utrzymywania niskich kosztów pracy w Polsce jest skutecznym straszakiem na pracowników w krajach rozwiniętych. Przyłączenie się Polski do agresji USA na Irak i cicha akceptacja polityki łamania praw człowieka nie pozostają bez wpływu na redefinicję granic, które Zachód może przekraczać. Polska nie jest zatem aż tak na zewnątrz, jak wygodnie się czasem zakłada.

Choć śmierć bywa dobrym narzędziem mobilizacji i budowania lojalności wobec wspólnoty, to w odwoływaniu się do niej tkwi oszustwo. Przywoływanie śmierci jako podstawowego budulca wspólnoty ma być oznaką siły i wykraczania poza zwykłą egzystencję, ale w rzeczywistości jest ekranem zakrywającym zasadniczą niemoc w organizowaniu sobie dobrego życia. Można utrzymywać, że dobre instytucje, infrastruktura, ład przestrzenny, egalitarna edukacja i demokratyczny system ochrony zdrowia nie znaczą nic wobec potęgi i grozy śmierci, ale przypomina to rozumowanie lisa, który zakładał, że winogrona z pewnością są kwaśne.

Jeśli Polska ma być rządzona przez te dwie wizje, oznacza to stały deficyt demokracji, wykluczanie jako regułę uprawiania polityki i samooszukiwanie się jako metodę poruszania się w świecie. O taką Polskę chyba nie warto się bić.

[srodtytul]Czy jest alternatywa? [/srodtytul]

Choć dwie wizje chcą uchodzić za alternatywne, w gruncie rzeczy nieźle się dopełniają. W latach 90. wzrostowi gospodarczemu towarzyszył asymetryczny rozwój społeczny, brak uczestnictwa obywateli w życiu politycznym i ograniczone możliwości artykulacji sprzeciwu wobec kierunku zmian. Te napięcia wykorzystali rzecznicy konsolidacji wspólnoty narodowej.

Widać tu symbiozę tych dwóch wizji, które karmią się wzajemnie swoimi niewydolnościami. Dziś coraz wyraźniejsze stają się niedomagania tej dwuwładzy normalności i swojskości. Prawdziwym wyzwaniem byłoby zdefiniowanie Polski na nowo poza nieżyciem a śmiercią. Polska potrafiła tworzyć wartościowe modele współżycia społecznego, np. w XVI w. akceptowała różnorodność, kiedy Europa pogrążała się w religijnych wojnach, w XIX w. potrafiła walczyć w imię wszystkich zniewolonych ludów Europy, w XX w. dzięki „Solidarności” budziła entuzjazm wszystkich tych, którzy wierzyli, że istnieje alternatywa dla kapitalizmu i realnego socjalizmu.

O ducha tej żywej Polski wciąż warto zawalczyć.

Do myślenia o Polsce, tak jak do myślenia o czymkolwiek innym, przydają się skróty. Współcześnie ich najwybitniejszą dostarczycielką jest Dorota Masłowska. Opowiedzenie naszej obecnej sytuacji kulturowej na skróty najlepiej więc zacząć od przyjrzenia się ostatniemu dramatowi Masłowskiej „Między nami dobrze jest”.

[srodtytul]Na Zachodzie i tutaj[/srodtytul]

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy