Zacznijmy od kilku faktów, bo one w natłoku protestów i w atmosferze moralnego wzburzenia znikają. Po pierwsze, tak się składa, że projekt Kai Godek (a to on będzie procedowany) nie jest projektem PiS. Mało tego, gdyby partia rządząca mogła, już dawno zamiotłaby sprawę pod dywan, ale nie może. Po drugie, nie dotyczy on całkowitego zakazu aborcji, lecz jedynie zakazu aborcji eugenicznej (ze względu na stan zdrowia człowieka w łonie matki). Ten zakaz nie jest zaś barbarzyństwem, ale wprost wynika z polskiej konstytucji, która zakazuje dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność, niewiele zaś jest takich dyskryminacji jak uzależnienie prawa do życia od stanu zdrowia właśnie. To nie taka postawa, ale eugenika jest barbarzyńska.
Nie jest też tak, że sprzeciw wobec aborcji ma fundamenty religijne. Oczywiście, ogromna większość przeciwników aborcji w Polsce jest katolikami (lub ewangelikalnymi protestantami), zapewne wielu z nich jest za życiem, bo tak naucza Kościół, ale postawa wielu innych (w tym moja) nie wynika z wiary, lecz z wiedzy i postawy filozoficznej. Zacznijmy od kwestii podstawowych. Nie ma i nie może być wątpliwości, że w łonie kobiety (biologicznie rzecz ujmując, w macicy) znajduje się istota ludzka. To jest fakt bezsporny. Jest to istota o własnym genomie, zależna wprawdzie od organizmu kobiety, ale odrębna. Nie jest ona macicą ani brzuchem kobiety, ale osobnym bytem. Tyle mówi nam biologia.
Filozof czy etyk może się zastanawiać, czy z samego faktu przynależności do gatunku ludzkiego wynika prawo do życia, i może nawet przyjąć, że tak nie jest, ale wówczas musi wskazać inny bezdyskusyjny moment, w którym w człowieku zaczyna się coś na tyle nowego, że otrzymuje on owo prawo. Nie wydaje się, by inny taki moment występował. Koniec procesu poczęcia jest jedynym bezdyskusyjnym i niearbitralnym momentem, w którym zaczyna się coś nowego, co ma osobne prawa moralne, w tym fundamentalne prawo do życia. A to oznacza, że właśnie koniec procesu poczęcia powinien być granicą, od której istocie ludzkiej przysługuje prawo do życia.
Jeśli jednak nawet ktoś odrzuca takie myślenie, jeśli uznaje, że nie wiadomo, kiedy zaczyna się życie, to powinien przyjąć ostrożną, ale bardzo mądrą starą rzymską zasadę: in dubio pro vitae humana. Jeśli masz wątpliwości, czy istota w łonie matki ma prawo do życia, powinieneś rozstrzygnąć je na korzyść życia. Inaczej ujmuje to słynny paradoks myśliwego: jeśli masz wątpliwości, czy w krzakach kryje się dzik czy myśliwy, to nie strzelaj, bo możesz się pomylić. W naszych czasach, gdzie życie dzików jest tak cenione, że chce się wykluczyć każde strzelanie, można chyba przyjąć, że jeśli ma się wątpliwości co do statusu moralnego istoty w łonie matki, to po prostu nie należy jej likwidować.