Wstyd czytać!

Pozostawienie przez wydawcę bez komentarza tekstów Jasienicy sprzed ponad pół wieku jest niefrasobliwe i nieprofesjonalne

Publikacja: 29.08.2009 15:00

Paweł Jasienica

Paweł Jasienica

Foto: Fotorzepa, Andrzej Szypowski

Ponad pół wieku od pierwszego i jedynego, jak dotąd, wydania „Śladów potyczek” książka ta – będąca zbiorem artykułów pisanych w latach 1947 – 1956 – ukazała się jako kolejny tom „Dzieł” Pawła Jasienicy w edycji Prószyńskiego i S-ki. Bez słowa komentarza, choć niemal wszystkie wcześniejsze tytuły tej edycji opatrzone były przedmowami a to Jadwigi Staniszkis czy Władysława Bartoszewskiego, to znów Aleksandra Halla czy Henryka Samsonowicza.

Tym razem, widać, zabrakło chętnego do współczesnego zinterpretowania tekstów Jasienicy, akurat tych, które dziś w całości wydają się mocno dyskusyjne, a w jednym wypadku nie do przyjęcia.

Oto bez słowa komentarza opublikowana zostaje po 54 latach wyjątkowo paskudna recenzja Pawła Jasienicy z wydanej wówczas w Paryżu powieści Józefa Mackiewicza „Droga donikąd”. Recenzją była ona tylko formalnie, naprawdę chodziło o dyskredytację autora książki w kraju nieznanej i niedostępnej. Ów artykuł pod znaczącym tytułem „Moralne zwłoki szlachcica kresowego” i opatrzony mottem z Conradowego „Jądra ciemności”: „Ohyda! Ohyda!”, miał swój pierwodruk w wysokonakładowym tygodniku „Świat” (nr 43 z 1955 r.). Jasienica nazywa w nim Józefa Mackiewicza „współpracownikiem i filarem hitlerowskiej gadzinówki

– »Gońca Wileńskiego«’’, zarzuca mu kłamstwo z premedytacją, „kopanie leżących”, brak „miłości do kraju, ludzi i miasta (Wilna – przyp. K.M.), niedostatki warsztatowe („od czasu do czasu mamy niedbały rysunek postaci, szkic krajobrazu, dygresyjkę historyczną i zaraz znowu musimy nurkować w pozorne głębie rozważań politycznych”), ale przede wszystkim tchórzostwo.

Ten „apostoł strzelania – pisał Jasienica – nie czekał w Wilnie na dywizje marszałka Czerniachowskiego (stanowiące wszak wdzięczny cel), ale zrejterował do Krakowa, potem dalej na zachód aż na Wyspy Brytyjskie i dopiero stamtąd zaczął »waleczne i rycerskie słowa gadać«. Czy to nie dziwne, że tak właśnie postąpił człowiek, który niezmiernie wysoko ceni... las? Z Krakowa na Podhale dwa kroki. »Ogień«, którego dzieje przypomniał nam ostatnio Machejek, byłby rad z dobrego szefa sztabu. Zresztą po drodze z Wilna do Krakowa można było doszlusować do pogrobowców wileńskiego okręgu AK, którzy niezły rejwach czynili na Białorusi i w Białostockiem. No tak, ale Pismo Święte wszak uprzedza: »Kto mieczem wojuje, od miecza ginie«. A w lesie straszno”.

Prof. Włodzimierz Bolecki, wybitny literaturoznawca, w fundamentalnej pracy o Józefie Mackiewiczu „Ptasznik z Wilna”, cytując ten fragment artykułu Jasienicy, stwierdza dobitnie: „Wstyd czytać”. Bo i rzeczywiście, gdyby to jeszcze napisał ktoś inny, a nie właśnie „pogrobowiec wileńskiego okręgu AK”, adiutant majora Łupaszki, który w lesie walczył, i owszem, a że „od miecza nie zginął”, to – najprawdopodobniej – zawdzięczał takim osobom jak Bolesław Piasecki czy... Luna Brystygierowa. Wypomniał to zresztą Jasienicy w słynnym przemówieniu z marca 1968 roku Władysław Gomułka. Wystąpienie partyjnego sekretarza przyjęte zostało powszechnie z oburzeniem. Nie oburzano się jednak, gdy Leopold Tyrmand w „Dzienniku 1954” też, było nie było, publicznie – dziwił się faktowi „jego (tzn. Jasienicy – przyp. K.M.) wolności i nietykalności po zerwaniu z »opiekuńczym skrzydłem PAX-u«”. Komentował też Tyrmand prozę autora „Polski Piastów” i jego artykuły pisane „z pozycji sojusznika, prezentując punkt widzenia, jeśli nie marksistowski, to zaaprobowany przez marksistów punkt widzenia bezpartyjnego, lecz przychylnego, bo »dobrego« Polaka”.

Włodzimierz Bolecki zaś przeprowadza charakterystyczne rozróżnienie, podkreślając, że „czytając napisaną w 1955 r. recenzję z »Drogi donikąd«, trzeba zapomnieć o Pawle Jasienicy z roku 1968. W 1955 roku Paweł Jasienica był jeszcze współpracownikiem prasy PAX-owskiej”. Ośmielam się jednak zauważyć, że „Świat” nie był tygodnikiem PAX, rzekłbym nawet – od Bolesława Piaseckiego sytuował się jak najdalej.

Jasienica nie był odosobnionym wrogiem Józefa Mackiewicza, choć warto zauważyć, że autor „Drogi donikąd” nigdy mu nie przebaczył, gdy – na przykład – znacznie złagodził swoją negatywną opinię o Stefanie Kisielewskim. Przekonująco tłumaczy to Grzegorz Eberhardt w pracy „Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu”, pisząc, że „mogło się tak stać, ponieważ obaj nie byli dla siebie wrogami. Oni byli tylko przeciwnikami, a to jest bardzo istotna różnica. Z przeciwnikiem można dyskutować. Z wrogiem nie da rady! Vide: Jasienica, że nie powiem – Nowak (chodzi o Jana Nowaka-Jeziorańskiego – przyp. K.M.)”.

„Jest oczywiste – stwierdza z kolei Włodzimierz Bolecki – że decydując się na napisanie recenzji z powieści Mackiewicza, Jasienica nie powodował się jedynie odczuciem miłośnika książek. Z tekstu recenzji wynika jednoznacznie, że była to dla jej autora sprawa osobista! W 1941 r. Jasienica (ówczesne nazwisko Leon Lech Beynar) jako żołnierz AK »przydzielony do propagandy« czytał w »Gońcu Codziennym« fragmenty »Drogi donikąd«. Z innych źródeł wiadomo, że w grudniu 1941 r. napisał nawet artykuł przeciwko Mackiewiczowi”.

Paszkwilanckie teksty o Józefie Mackiewiczu i jego twórczości pisali też w kraju m.in. Roman Korab-Żebryk, Jerzy Surdykowski, Cezary Chlebowski, a Adam Michnik w 1991 (!) roku w wywiadzie dla „Nowych Książek” kaznodziejskim tonem przestrzegał, że ci, „którzy go gloryfikują, którzy intelektualizują jego tępy zoologiczny antykomunizm, biorą na siebie jakąś odpowiedzialność za to barbarzyńskie schamienie, które teraz nadchodzi”. Z emigracji dołączmy do tych nazwisk choćby tylko Jana Nowaka i Stefana Korbońskiego i otrzymamy potężną gromadkę, zjednoczoną w mało zbożnym dziele zmieszania z błotem autora, który wierzył, że „jedynie prawda jest ciekawa”, i całe swoje pisarstwo podporządkował tej dewizie.

Wydawca, który dziś, w wolnej Polsce, po opublikowanych pracach Włodzimierza Boleckiego, Jana Zielińskiego, Jacka Trznadla, Grzegorza Eberhardta, po licznych tekstach Marka Nowakowskiego, Włodzimierza Odojewskiego, Kazimierza Orłosia, bez najmniejszego wyjaśnienia wznawia książkę z innej epoki, postępuje nieprofesjonalnie i wyjątkowo niefrasobliwie. Czyni bowiem krzywdę zarówno oskarżonemu, jak i oskarżycielowi.

Wydawnictwo to nie fabryka, a pracy nad słowem nigdy dosyć. W nocie edytorskiej do „Śladów potyczek” przeczytać można, że przy opracowywaniu tekstu „dodano nieliczne przypisy”. Dlaczego nieliczne? Z lenistwa? W zgoła niepolitycznym artykule „Wnioski z tragedii w kinie wiejskim”, który Jasienica opublikował w „Życiu Warszawy”

24 maja 1955 r., już pierwsze zdanie przynosi wstrząs: „Wypadek we wsi Wielopole Skrzyńskie, gdzie wskutek niedbalstwa operatorów kinowych straciło życie pięćdziesiąt osiem osób, jest wszystkim znany”. Jest? A może był! Z całego tekstu nie dowiadujemy się, co się właściwie stało w nieszczęsnej wiosce. Możemy to tylko domniemywać z innego fragmentu: „... panowie operatorzy kinowi spóźnili się do Wielopola. Wstępowali po drodze »na jednego«. Sala była obliczona na 85 – 90 widzów. Zmieści się i dwie setki tych niamniamów z wioski położonej o 38 kilometrów od powiatowego miasteczka! Miały być dwa seanse? Wystarczy im i jeden!”.

Czy ludzie w tej sali się udusili, czy potratowali wzajemnie, może dach się zawalił, a może pożar wybuchł? Katastrofa miała miejsce 54 lata temu, pamiętają o niej tylko najstarsi. Jasne, że można się przejść do biblioteki publicznej, sięgnąć po zszywki gazet z 1955 roku i samemu stwierdzić, jak rzeczy się miały. Tylko że taką kwerendę przed wszystkimi innymi powinna przedsięwziąć redaktorka edycji „Dzieł” Pawła Jasienicy.

Ponad pół wieku od pierwszego i jedynego, jak dotąd, wydania „Śladów potyczek” książka ta – będąca zbiorem artykułów pisanych w latach 1947 – 1956 – ukazała się jako kolejny tom „Dzieł” Pawła Jasienicy w edycji Prószyńskiego i S-ki. Bez słowa komentarza, choć niemal wszystkie wcześniejsze tytuły tej edycji opatrzone były przedmowami a to Jadwigi Staniszkis czy Władysława Bartoszewskiego, to znów Aleksandra Halla czy Henryka Samsonowicza.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą