Przypomnę: na miesiąc przed śmiercią marszałek Piłsudski wezwał do swego prywatnego mieszkania Sławoja i Wieniawę, by zlecić im dyskretne zbadanie, z kim kontaktuje się mieszkający bezpośrednio pod nim osobisty lekarz, wieloletni adiutant i serdeczny przyjaciel, Marcin Woyczyński. Piłsudskiego zaniepokoiło, że miewa „podejrzanych gości”.
W istocie okazało się, że do żony Woyczyńskiego przychodzą regularnie działaczki komunistyczne, w tym ponurej pamięci Wanda Wasilewska, z którymi zresztą doktorowa prowadzi wspólnie społeczną działalność w organizacji charytatywnej, będącej oczywistą przykrywką dla nielegalnej KPP. Co więcej, Sławoj z Wieniawą ustalili – teraz dopiero! – że państwo doktorostwo niedawno bawili na „kongresie naukowym” w Petersburgu na koszt władz sowieckich.
Jeśli ktoś zbiera przykłady kompromitujące sanacyjne porządki, to trudno o lepszy. Jeden z najbliższych Piłsudskiemu ludzi – w sensie najzupełniej dosłownym, bo Woyczyńscy mieszkali na parterze, a Marszałek na piętrze GISZ – nie był, jak widać otoczony żadną ochroną kontrwywiadowczą. I gdyby podejrzliwy Piłsudski nie uznał, że goście przychodzący do jego sąsiadów są dziwni, nawet ich wyjazd na więcej niż podejrzaną imprezę w ogóle nie wzbudziłby niczyjego zainteresowania. Niefrasobliwość i nieład po prostu niewiarygodny.
Ale znam inny przykład, jeszcze bardziej szokujący. Najbliższym wspólnikiem osławionego Rasputina był niejaki Badmajew, znany w owym czasie w Petersburgu specjalista „medycyny tybetańskiej”, jak sam się skromnie określał, „Mędrzec wschodu”. Mniemany Tybetańczyk był w istocie Buriatem o nazwisku Szamsaran, a Tybet może kiedyś widział, ale tylko na fotografiach. Po studiach w Irkucku przeniósł się do Petersburga, gdzie stopniowo zbijał na szarlatanerii majątek.
Odkąd poznał Rasputina, obaj uzdrowiciele przylgnęli do siebie jak płaszcz i podszewka, wspólnie kręcąc dworem, arystokracją i sferami rządowymi upadającego imperium. Nie wdając się w szczegóły, o których można by opowiadać długo i barwnie (ale zainteresowany czytelnik znajdzie te opowieści gdzie indziej), ograniczę się do zwrócenia uwagi, że o ile o współpracy Rasputina z wywiadem Kajzera można powiedzieć „domniemana”, o tyle związki z nim Badmajewa są pewne jak w banku.