„Warunki, w jakich znajdują się jeńcy, są b. ciężkie. Epidemii tyfusowej ulega obecnie 30 – 40 proc. jeńców, z których 20 proc. umiera. (...) Głód i chłód potęgują epidemię do rozmiarów zagrażających całej dywizji, jeżeli nie zostanie udzielona natychmiastowa pomoc” – alarmował polski wywiad w specjalnym raporcie sporządzonym 7 marca 1920 roku dla Ministerstwa Spraw Wojskowych w Warszawie.
Mowa jest w nim o żołnierzach polskiej 5. Dywizji, sformowanej z Polaków znajdujących się na Syberii. Dywizja 10 stycznia 1920 r. skapitulowała przed bolszewikami w pobliżu Krasnojarska.
– Czerwoni obiecali, że będą ich dobrze traktowali i żywili, że żadnemu z polskich żołnierzy nie stanie się krzywda. Gdy jednak Polacy złożyli broń, bolszewicy natychmiast złamali układ. Oficerowie zostali wtrąceni do więzienia i oddani w ręce bezwzględnych śledczych z Czerezwyczajki. Los szeregowych był niewiele lepszy – mówi dr Jan Wiśniewski, historyk zajmujący się dziejami 5. Dywizji.
„Przed wejściem do obozu przeprowadzono (...) po raz czwarty ścisłą rewizję. Tu ogołocono nas kompletnie z posiadanych dotychczas rzeczy (...) Odebrano wszelkie dokumenty osobiste, fotografie, pieniądze (...) pierścionki (nawet ślubne), zegarki, medalioniki, ubranie, bieliznę, brzytwy, scyzoryki, a nawet kawałki mydła, zapałki” – relacjonował zbiegły z obozu w Omsku oficer 5. Dywizji ppor. Antoni Gługiewicz. I dalej: „ W salach urządzono piętrowe nary, drewniane, zawszone i brudne. Przepełnienie w salach ogromne, np. w jednej stosunkowo małej sali mieściło się nas 180. Z powodu nieczyszczenia ustępów tak wewnątrz, jak i zewnątrz budynku panuje smród nie do zniesienia. (...) Wysyłano nas codziennie, nie wyłączając niedziel i świąt, do ciężkich robót pod silną eskortą żołnierzy. (...) Pracowaliśmy, czyszcząc ze śmieci i gnoju podwórze, nawet kanały i ustępy”.
Sadyzm strażników, katorżnicza praca i epidemie. „Raz na dzień, wrzątek (czasem i tego nie ma) na obiad tak zwana zupa, tj. woda gorąca i trochę ziemniaków, lub kaszy bez okrasy i 3/4 funta chleba na kolację. Przy tym wikcie pracowaliśmy po 9 – 10 godzin dziennie. Głód więc wśród naszych oficerów ogromny. (...) Ludzie często omdlewają przy robotach”.