Nominalnie była to uroczystość na najwyższym szczeblu. Obecny był prezydent Horst Köhler i kanclerz Angela Merkel wraz ze sporym gronem parlamentarzystów.
20 lat temu to właśnie w tej świątyni znajdowało się jedno z centrów dysydenckiego oporu. W czasach NRD Prenzlauer-Berg – jedna z niewielu niezburzonych dzielnic berlińskich – była miejscem, do którego ściągali artyści, muzycy i nonkonformiści pragnący zachować dystans wobec wszechobecnego komunistycznego państwa.
Jak 20 lat temu na kościele wisi duży napis: „Wachet und bettet” – Czuwajcie i módlcie się. Po zamieszkach 7 października 1989 roku, kiedy STASI aresztowała dziesiątki berlińczyków, właśnie tu odbywały się całodobowe czuwania modlitewne w intencji zatrzymanych. 9 listopada znów zebrali się tutaj. Siwe profesorskie głowy w wytartych płaszczach, efektowne brody i sztruksowe marynarki. Druciane okularki, swetry i peruwiańskie torby. Wszystkie akcesoria, po których jeszcze dziś można poznać już nieco podstarzałych byłych opozycjonistów z lat 80. – od Berlina po Budapeszt. Przed kościołem obserwuję uściski weteranów tamtej jesieni sprzed 20 lat z tymi, którzy weszli do niemieckiej polityki. Nawet z ubioru są jacyś inni. Jeśli cechuje ich pewna nonszalancja w stroju, to jest ona starannie wystudiowana. Jeśli obracają głowę, to zawsze w porę potrafią zauważyć kamerę telewizyjną. Przyzwyczaili się do ochroniarzy torujących obcesowo drogę przywódcom państwa w kościelnym tłumie.
Ale wtedy te dwa światy spotkały się znów, aby powspominać rewolucję. Ewangelicki biskup Wolfgang Hueber wspomina: – Bez broni, tylko ze świeczkami w rękach, pod hasłem „Żadnej przemocy” wyszliśmy z kościołów na ulicę domagać się swobód. Pod ścianami Gethsemanekirche wystawa o tamtej gorącej jesieni i odbitki ówczesnych ulotek i rezolucji. Gdy czyta się je dzisiaj, w 2009 roku, rzuca się w oczy ich naiwność. Bardzo mało skomplikowane pomysły na jakąś obywatelską samoorganizację. Widać, jak bardzo ówcześni opozycjoniści nie wyobrażali sobie odejścia od socjalizmu w gospodarce.
W totalnie kontrolowanej rzeczywistości NRD tylko kościoły mogły stanowić w pewnej mierze swobodną przestrzeń dla działań dysydentów. W społeczeństwie absolutnej kontroli protestanccy i katoliccy duchowni szarpali się między odruchami sumienia a serwilizmem wobec władzy. Ale też nie mogli zamykać oczu na takie bohaterskie przykłady sprzeciwu, jakich symbolem był ewangelicki pastor Oskar Bruesewitz, który w 1976 roku dokonał samospalenia w proteście przeciw polityce Ericha Honeckera przed kościołem św. Michała w Zeits.