Strach będzie czytać

W pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się książek w naszym kraju w roku 2009, według „Magazynu Literackiego Książki”, są cztery tytuły Stephenie Meyer i trzy tytuły Małgorzaty Kalicińskiej.

Publikacja: 31.12.2009 14:00

Strach będzie czytać

Foto: Rzeczpospolita

W pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się książek w naszym kraju w roku 2009, według „Magazynu Literackiego Książki”, są cztery tytuły Stephenie Meyer i trzy tytuły Małgorzaty Kalicińskiej. Można przyjąć, że to triumf literatury nowoczesnej. Książki amerykańskiej autorki adresowane są do tak zwanego pokolenia emo, któremu – jak się zdaje kreatorom tej generacji – zwyczajna miłość już nie wystarcza i dlatego love story przedstawiane przez Meyer rozgrywa się w trójkącie ludzko-wampiro-wilkołaczym. Co jest bardzo nowoczesne.

W Polsce nowoczesność rozumiemy nieco inaczej, a to ze względu na zżycie z hasłem „Nowoczesność w domu i zagrodzie”. Stąd w książkach Kalicińskiej, przeżywających teraz swoje serialowe życie po życiu, najczęściej przesuwa się gary z potrawami rodzimej kuchni. Tak właśnie, na płycie kuchennej, rozwija się u nas dialog tradycji i moderny.

Pierwszą dziesiątkę bestsellerów uzupełniają: dzieło francuskiego lekarza „Nie potrafię schudnąć”, „Sekret” Rhondy Byrne, czyli praktyczny poradnik, jak bez specjalnego wysiłku zdobyć pieniądze, kobietę (mężczyznę) i sławę, oraz powieść Carlosa Ruiza Zafona „Gra anioła”, która w tym zestawieniu jest, zdaje się, wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Reguła zaś brzmi: każdy ma szansę zostać Kretynem Roku, wydawcy robią więc wszystko, by potencjalnym kandydatom do tego zaszczytnego miana zapewnić niezbędną literaturę pomocniczą. Przed rokiem na tej samej liście przebojów czytelniczych w pierwszej dziesiątce były tylko dwie książki Małgorzaty Kalicińskiej, dzieł Meyer nie było w ogóle, za to zmieściły się dwa tytuły Wojciecha Cejrowskiego plus rozmowa Michała Komara z Władysławem Bartoszewskim. Postęp jest zatem widoczny gołym okiem.

Jak w tym kontekście rysują się perspektywy na rok najbliższy i co nas w nim czeka oprócz – oczywiście – kolejnych utworów Małgorzaty Kalicińskiej? Na pewno trafi się jedna lub dwie Grochole, dwie lub trzy Szwaje, obowiązkowa Chmielewska i jakaś Sowa. Powodzeniem cieszyć się będą książki celebrytów. Celebryci to – wyjaśniam nieświadomym rzeczy – aktorzy grający w serialach. Do pisania nadają się jak mało kto, co udowodniła w święta aktorska para z arcypopularnej TVN-owskiej „Brzyduli”. Duo to w – także TVN-owskich – „Milionerach” stanowczo stwierdziło, że Tomasz Judym nie jest bohaterem powieści Stefana Żeromskiego, lecz „Lalki” Bolesława Prusa, Żeromski zaś napisał „Chłopów”. Szkoda, że znana z intelektualnych aspiracji telewizja nie wstrzymała się z emisją programu do nowego roku, w którym szanse artystów-celebrytów na namaszczenie jako Kretynów Roku byłyby całkiem poważne. W tym roku bowiem karty zostały rozdane wcześniej i raczej polityka celebryty Palikota Janusza nikt już nie prześcignie.

Przed parą z „Brzyduli” otwierają się jednak, na szczęście, nieograniczone możliwości literackie. Duety pisarskie mamy zresztą co się zowie. Jeden ze szlagierów czytelniczych roku 2009, czyli dzieło zatytułowane „Kaktus na dłoni” (15. miejsce w rocznym zestawieniu „Magazynu Literackiego Książki”, tuż za „Tutaj” Wisławy Szymborskiej, przypomnę – noblistki) sprokurowali Ewa Jastrzębska i Marek Karwan-Jastrzębski skrywający się za znanym z ekranów telewizyjnych pseudonimem Barbara Jasnyk. Ale mamy i inne świetnie rokujące duety, takie jak np. Łukasz Orbitowski i Jarosław Urbaniuk z całym cyklem książek pod wspólnym tytułem „Pies i klecha” (chodzi o milicjanta i księdza). Autorów okrzyknięto natychmiast „dwugłowym smokiem polskiej fantastyki”. W świecie horroru z kolei dzielnie poczynają sobie Kazimierz Kyrcz i Robert Cichowlas fundujący odbiorcom takich książek, jak „Twarze szatana” – „tony świeżych flaków i oceany krwi”. Brawo, no, brawo! Przy takich orłach dua przynależne do głównego nurtu polskiej literatury współczesnej mocno bledną, co dotyczy zarówno Małgorzaty Domagalik i Janusza L. Wiśniewskiego, jak Marka Krajewskiego i Mariusza Czubaja.

Czytelnictwu wieku XXI, takiemu, jak wygląda ono obecnie, sprzyja rewolucja technologiczna. Pokolenie emo zawiera bowiem swoje związki z literaturą nie przez książki, ale pliki MP3. Tak że gdy widzimy na ulicy młodego człowieka ze słuchawkami na uszach, to wcale nie znaczy, że słucha on hip-hopu, lecz np. opisów przyrody w „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej.

Inna sprawa, czy w roku szkolnym 2010/2011 utrzymane zostaną jeszcze w szkołach w jakiejkolwiek formie lektury obowiązkowe. W końcu minister edukacji Katarzyna Hall nieprzypadkowo deklaruje: „W ministerstwie realnie patrzymy na szkoły. Nie oczekujemy cudów, przede wszystkim dlatego, że znamy ograniczenia percepcji samego ucznia”. To z tego powodu idealne dla pokolenia emo wydają się książki na płytach CD. Te ostatnie bowiem z uwagi na ograniczoną pojemność mogą pomieścić jedynie znacznie skrócone wersje utworów. W Stanach Zjednoczonych takie uproszczone lektury sprawdziły się znakomicie, czego dowodzą kolejne pokolenia tamtejszych kretynów z literatury znających jedynie komiksy. My jesteśmy dopiero na początku tej drogi, ale – jak się zdaje – nowe nośniki słowa mogą nam wydatnie pomóc. Edytorzy też powinni być usatysfakcjonowani, gdyż najprawdopodobniej automaty modulujące głos ludzki zastąpią w książkach mówionych aktorów, którzy mają przykry zwyczaj stawiania wymagań finansowych. Automat jest pod tym względem zdecydowanie bardziej przydatny wydawcy.

Sukces książek Stephanie Meyer, który nastąpił niemal natychmiast po finale ciągnącej się niemożebnie potteromanii, wskazuje, jak wielkie znaczenie dla rynku książki mają jednak młodzi czytelnicy. Tu trzeba, niestety, przyznać, że autorka „Zmierzchu” nie spełnia rynkowych oczekiwań. I nie chodzi wcale o to, że w przeciwieństwie do pani Rowling, która umie pisać, pani Meyer tej sztuki nie posiadła, co udowodniła ponad wszelką wątpliwość. Sęk w tym, że jej książek nie czytają chłopcy, lecz jedynie dziewczęta. A co to za target na pół gwizdka? Słaba pociecha, że Stephanie Meyer zapoczątkowała modę na książki wampiryczne (w najnowszym katalogu wydawnictwa Amber innych tytułów niemal się nie uświadczy), moda bowiem z samej swojej natury jest zjawiskiem ulotnym. Poza tym to naprawdę ciekawe, co czytają chłopcy powyżej ósmego – dziewiątego roku życia. Czyżby, na co wskazuje większość znaków na niebie i ziemi, nie czytali w ogóle?

Koneserzy literatury wysokiej bagatelizują, oczywiście, podobne symptomy zapowiadające powszechność wtórnego analfabetyzmu, nie zwracając uwagi na tak przyziemne wydarzenia, jak zamykanie nielicznych pozostających przy życiu bibliotek, którym minister Zdrojewski odmówił pieniędzy. Najważniejsze, że świat się zmienia, a Polska wraz z nim. Z kulturą polską jest zresztą – jak zapewnia tenże minister – dobrze, tak dobrze, że może już być tylko lepiej. Strach pomyśleć...

Prawdziwi znawcy literatury wiedzą jednak, że o poziomie kultury decyduje stan elit, a nie społeczeństwa. Salon nie czyta przecież Meyer ani nawet Kalicińskiej; czyta laureatów najważniejszych nagród literackich, a to Nobla, to znów Nike. I tu dopiero mamy z czego się cieszyć. Tegoroczna Nike dla Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego to dobry prognostyk dla świetnie rozwijającej się i jakże potrzebnej – ba, niezbędnej jako odtrutka na naszą prowincjonalność – literatury gejowskiej. Kto wie, czy w perspektywie nie otwiera to szansy na Nobla choćby dla twórcy niezapomnianego „Lubiewa” Michała Witkowskiego. Niewykluczone więc, że którejś jesieni spotka nas przepiękna niespodzianka. A wtedy cieszyć się będziemy może i bardziej – choć to wydaje się nieprawdopodobne – niż z tegorocznego Nobla dla Herty Müller.

W pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się książek w naszym kraju w roku 2009, według „Magazynu Literackiego Książki”, są cztery tytuły Stephenie Meyer i trzy tytuły Małgorzaty Kalicińskiej. Można przyjąć, że to triumf literatury nowoczesnej. Książki amerykańskiej autorki adresowane są do tak zwanego pokolenia emo, któremu – jak się zdaje kreatorom tej generacji – zwyczajna miłość już nie wystarcza i dlatego love story przedstawiane przez Meyer rozgrywa się w trójkącie ludzko-wampiro-wilkołaczym. Co jest bardzo nowoczesne.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą