Jak tak dalej pójdzie, jedyną erotyczną powieścią ostatnich lat pisaną z męskiego punktu widzenia przez mężczyznę zostanie „Lubiewo” Michała Witkowskiego reklamowane jako „ciotowski dekameron” albo pedalska epopeja. Rzecz odważna i wulgarna, bo jakiż może być seks uprawiany w parku czy na dworcu w czasach PRL.
Nadzieja w gejach, bo jeśli chodzi o związki damsko-męskie, to najpierw tę przestrzeń zmonopolizowała tzw. powieść kobieca, czyli Katarzyna Grochola i jej klony. Teraz zaś panie wzięły się do pisania o uczuciach płci brzydkiej, i to z takim impetem, że pojawiło się nawet określenie męska literatura kobieca. Na listach bestsellerów znalazły się ostatnio reprezentujące ten nurt „Nielegalne związki” Grażyny Plebanek i „Miłość po polsku” Manueli Gretkowskiej. Obie pisarki na bohaterów wybrały mężczyzn w średnim wieku i obie mają wyraźne ambicje socjologiczne. Chcą stworzyć portret polskiej uczuciowości i erotyzmu początków XXI wieku, 20 lat po ustrojowym przełomie.
[srodtytul]Momenty były[/srodtytul]
Sądząc po recenzjach i internetowych opiniach czytelników (choć w tym wypadku głównie czytelniczek), powieść Grażyny Plebanek uchodzi za wyjątkowo odważną, przełomową, łamiącą obyczajowe tabu.
I rzeczywiście, jak na polskie standardy scen erotycznych jest tu wyjątkowo dużo, co różni „Nielegalne związki” od powieści kobiecych krajowej produkcji, w których czytelnik nie ma najczęściej wstępu za drzwi sypialni.
Tymczasem w tym wypadku można powiedzieć, że książka w zasadzie skupia się na życiu seksualnym bohaterów, a szczególnie niejakiego Jonathana (czyli Janusza). Zresztą, jak mogłoby być inaczej, skoro każdy w tej powieści zdradza każdego, a czytelnik poznaje kulisy wszystkich tych „nielegalnych związków”. Główny bohater ma bardzo udane życie rodzinne – dwoje wspaniałych dzieci i piękną, kochającą żonę. Ba, Megi (to znaczy Magda) wyręcza go w najbardziej uciążliwych męskich powinnościach, to znaczy utrzymuje rodzinę. Jest polską prawniczką robiącą karierę w strukturach europejskich. Dla Jonathana w Brukseli nie ma aż tak atrakcyjnych ofert, chyba że przekwalifikowałby się na urzędnika. Ale on woli godzić życie pisarza i wykładowcy creative writing z obowiązkami domowymi.