Otóż chodzi o to, że „pluje on pod wiatr”, stoi na drodze „niezwykłego tsunami nowoczesnej tolerancji, która zalewa przegniłe struktury rodziny, patriarchatu, przesądów i pruderii seksualnej”. Inny krytyk nazwał go „wrogiem państwa”. Na miejscu papieża byłbym zadowolony. W końcu „plucie pod wiatr” i „stanie na drodze” to w zasadzie obowiązek katolika. Bycie „wrogiem państwa” to też nie najgorsza sytuacja. W historii na to miano zasługiwali zwykle przyzwoici ludzie.
Gorzej ze zwolennikami tolerancji, zwłaszcza nowoczesnej. Według słownika języka polskiego tolerancja to „uznawanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, czyjegoś postępowania, różniących się od własnych; wyrozumiałość”. Twórca demokratycznego liberalizmu John Stuart Mill, którego poglądy dla wielu brytyjskich krytyków papieża stanowią podobno ważny punkt odniesienia, mówi wprost o prawie „złych ludzi” do głoszenia „poglądów, które uważamy za fałszywe i szkodliwe”, nawet jeśli sądzimy, że poglądy te przyczynią się do „zepsucia społeczeństwa”. Nawet zatem jeśli uznać papieża za „złego człowieka” (Richard Dawkins nazywa go „wrogiem ludzkości”), to tolerancja nakazywałaby też uznanie jego prawa do głoszenia poglądów.
Jednak, jak widzieliśmy podczas wizyty papieża w Wielkiej Brytanii, tsunami nowoczesnej tolerancji idzie przez świat jak niegdyś radzieckie czołgi w obronie pokoju. Jej wyznawcy nie spoczną, póki na świecie zostanie choćby jeden zwolennik niesłusznych, szkodliwych, wstecznych oraz zbrodniczych idei, zwłaszcza katolickich. W istocie nowoczesna tolerancja polegać ma na wyrugowaniu ze sfery życia publicznego głoszenia poglądów sprzecznych z katalogiem spraw wartych obrony według dogmatu politycznej poprawności. A ponieważ dogmat politycznej poprawności zakłada dziś, że nie ma żadnych stałych punktów odniesienia, hierarchii i autorytetów, tolerancja nakazuje tępienie wszelkich przejawów zbyt natarczywej wiary w cokolwiek, zwłaszcza wiary religijnej, choć nie tylko.
W Polsce nowoczesna tolerancja rozwija się całkiem nieźle, choć – podobnie zresztą jak w Anglii – jej sukcesy są ograniczone. Człowiek tolerancyjny (w staromodnym tego słowa znaczeniu) niezgadzający się z poglądami PiS zadowoli się głosowaniem na konkurentów tej partii albo inną działalnością przewidzianą w ramach państwa demokratycznego. Człowiek tolerancyjny nowocześnie domagać się będzie usunięcia PiS z życia publicznego jako „partii antysystemowej”. Zamiast „uznać”, a następnie zwalczać poglądy „złych ludzi”, lepiej ich się pozbyć.
Minister Radziszewska broni prawa szkoły katolickiej do zatrudniania osób, które spełniają warunki życia zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego. Jak dla mnie stanowisko tej szkoły jest pełne hipokryzji i braku wrażliwości wobec nauczycielki (Czy szkoła wyrzuca wszystkich nauczycieli żyjących w stanie grzechu, czy tylko lesbijki? Jeśli wszystkich, to kto tam uczy? Jeśli tylko lesbijki, to dlaczego?) – jednak próba nakazania szkołom katolickim, czy jakimkolwiek prywatnym instytucjom zatrudniania osób, które nie spełniają zgodnych z prawem polskim i europejskim kryteriów ustalonych przez właściciela (a to jest właśnie ten przypadek) jest niebywałym zamachem na wolność, a poza tym oczywistym absurdem.
Zgodnie z takim wymaganiem instytucje gejowskie w ramach nowoczesnej tolerancji powinny zatrudniać homofobów, partie polityczne – przedstawicieli swoich konkurentów, a drużyny piłkarskie – starców i niepełnosprawnych.