Paweł Lisicki komentuje wywiad z Dominikiem Tarasem

Polska młodzież jest fajna. Polska też super. I świat całkiem po byku. To widać. Są nowe idee. Gęste prądy. Tak mnie to dotknęło.

Publikacja: 16.10.2010 00:20

Taka myśl mnie naszła. Czytając wywiad w „Gazecie Wyborczej”. Opanowała mnie, kiedy usłyszałem, czym w rozmowie z damami polskiego dziennikarstwa – Agatą Nowakowską i Dominiką Wielowieyską – podzielił się Dominik Taras, organizator happeningu pod krzyżem. Rzeczywiście, uznałem, skoro tak zacna gazeta poświęca owemu panu dwie bite strony i wysyła do niego swe najlepsze siły, rarytas czeka mnie prawdziwy.

Nie zawiodłem się ani trochę. Zarówno pan od happeningu, jak i jego dwie interlokutorki stanęli na wysokości zadania. We troje dostarczyli tak pożywnej strawy dla intelektu, że postanowiłem natychmiast podzielić się nią po bratersku z innymi, jak ja szukającymi wszędzie pierwiastków dobra, postępu i rozumu.

„Byłem chrzczony, jestem po komunii, więc tak do końca nie jestem ateistą” – zauważa Taras. W tym momencie podrapałem się w brodę. Pomyślałem, cóż za głęboka logika. Wcześniej zdawało mi się, że dwie te rzeczy – chrzest i wiara – nie są ze sobą koniecznie związane, a tu proszę. Podziw wzrastał z każdą chwilą. Zaraz potem przeczytałem, że Taras „nie wierzy w Boga, bardziej leży mu etyka religii buddyjskiej na zasadzie: słuchajcie, nie kłóćmy się, możemy na spokojnie porozmawiać przy herbacie itd. Taki brak agresji”. Piękne wyznanie wiary lub też niewiary – z wypowiedzi pana Tarasa, który nie całkiem jest ateistą, ale w Boga nie wierzy, wyrozumieć do końca się tego nie da – zakonotowałem. Och, przejąłem się, jakżeż inaczej wyglądałby świat, gdyby religię zastąpiło wspólne picie herbaty.

Dociekliwe dziennikarki, pociągnięte swobodą wypowiedzi i rozległością horyzontów mistrza, nie tylko wsłuchiwały się w jego mądrości – „Kościół postęp hamował; Kościół to jest odrębne państwo, które się miesza; gdyby ten celibat się skończył, może nie byłoby tych aktów gwałtów, pedofilii” – ale nie posiadały się wręcz ze zdumienia, że owa myśl i jej właściciel tacy odważni. „Nie boi się pan tak zadzierać z Kościołem? – zapytały. Uff, wtedy i ja się przeraziłem. – No tak, czytałem »Kod da Vinci«, wiem, jak takie zadzieranie się kończy. Opus Dei i inne takie” – ta odpowiedź zabrzmiała naprawdę groźnie. Aż serce mi się ścisnęło. Nie tylko przeląkłem się tym, co może spotkać 22-letniego happenera, ale też z troską pochyliłem się nad losem jego rozmówczyń.

Czy pozostaną bezpieczne? Czy nie boją się i one? Tak śmiałe kwestie stawiać? Tak dopytywać? Aż gęsia skórka na chwilę się na mnie pojawiła. Przecież jest Opus Dei i inne takie. Wiadomo, różne rzeczy mogą się stać. Średniowiecze itd.

Lecz jednocześnie jakaś radość mnie wzięła. Jakiś podziw. Naprawdę, są w tym kraju odważne kobiety i jest miejsce, skąd na świat światło rozumu spływa.

Jest fajnie.

Taka myśl mnie naszła. Czytając wywiad w „Gazecie Wyborczej”. Opanowała mnie, kiedy usłyszałem, czym w rozmowie z damami polskiego dziennikarstwa – Agatą Nowakowską i Dominiką Wielowieyską – podzielił się Dominik Taras, organizator happeningu pod krzyżem. Rzeczywiście, uznałem, skoro tak zacna gazeta poświęca owemu panu dwie bite strony i wysyła do niego swe najlepsze siły, rarytas czeka mnie prawdziwy.

Nie zawiodłem się ani trochę. Zarówno pan od happeningu, jak i jego dwie interlokutorki stanęli na wysokości zadania. We troje dostarczyli tak pożywnej strawy dla intelektu, że postanowiłem natychmiast podzielić się nią po bratersku z innymi, jak ja szukającymi wszędzie pierwiastków dobra, postępu i rozumu.

Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”