Jest fajnie, jest byczo, jest klawo. Polakom dzieje się dobrze, kiedy zarządza nimi najlepszy z możliwych rząd PO pod przewodem Donalda Tuska. Najważniejsze to aby nie przeszkadzać sobie: tzn. aby rząd nie przeszkadzał Polakom w zabawie, a Polacy nie przeszkadzali rządowi w zarządzaniu nimi.
Dlatego nie należy Polaków dzielić ani straszyć, bo to oznacza krytykę obecnego stanu rzeczy, nie mówiąc już o głębszej krytyce porządku III RP. Mamy wierzyć, że wszystko idzie ku najlepszemu w tym najlepszym z krajów, jakim jest Polska pod rządami partii miłości rugującej z życia publicznego nienawistników, a tym samym przywracającej jedność, która buduje. Mamy wierzyć, że nic nam nie grozi ani zagrozić nie może. Wreszcie jesteśmy definitywnie bezpieczni, a dzięki temu, że Tusk szabelką nie będzie pobrzękiwał, pokój wiekuisty będzie panował w Polsce i okolicach. W tym celu musimy tylko wyeliminować zagrożenia dla pokoju, czyli partię Jarosława Kaczyńskiego.
Czarna wizja krytyków demokracji od Platona po Ortegę y Gasseta realizuje się w Polsce pod rządami Tuska. Tyle tylko, że przedstawiana jest jako jej szczytowe osiągnięcie. Oczywiście, stan ten nie jest autorskim dziełem urzędującego obecnie premiera i zarządzanej przez niego partii. Składają się nań: globalna ewolucja cywilizacji i znanej nam formy demokracji, kryzys współczesnej Europy i wreszcie specyficzny stan postkomunistycznej, quasi-demokratycznej – w rzeczywistości dużo bliższej oligarchii – Polski. Wszystkie te elementy zostały jednak twórczo wykorzystane przez obecnego premiera i jego ekipę.
[srodtytul]Polityka jako spektakl[/srodtytul]
Wiele napisano już o wizerunkowym charakterze polityki Tuska. Można uznać, że jest to przypadłość naszej medialnej epoki. W Polsce Tuska opiewana jest ona jednak jako spełnienie demokracji. Ile razy słyszymy i czytamy, że premier PO jest „nowoczesnym” politykiem, który umie komunikować się z „wyborcą”. Nieprzypadkowo określenie to zastąpiło staroświeckiego „obywatela”. Tradycyjny podmiot demokracji, członek wspólnoty równych, sprowadzony został do funkcji wybierania. Owa osławiona zdolność komunikacji jest bardzo specyficzną sztuką zabiegania o względy, która ma charakter manipulacji. Nie chodzi bowiem o umiejętność przekonania obywatela, ale o kunszt mamienia go. Propagandziści Tuska mówią to właściwie wprost.
Premier z PO nie przekonuje do politycznego projektu, gdyż takiego nie ma, ale do swojej osoby. I nie jest to osoba męża stanu, odpowiedzialnego polityka, który godzien jest sterować nawą państwa z powodu swoich talentów i przymiotów charakteru. W osobie premiera eksponowana jest witalność: młodzieńczość, sprawność fizyczna, wesołość, bezpośredniość. Kompetencje polityczne się nie pojawiają, a sama polityka zostaje zdezawuowana.