"Rzecz na święta" poleca

Jerzy Haszczyński o świętach w Strefie Gazy, Piotr Zaremba o braciach Kaczyńskich, Dariusza Rosiaka alfabet afrykański...

Publikacja: 23.12.2010 19:45

"Rzecz na święta" poleca

Foto: Rzeczpospolita

"Droga do Boga wiedzie nie przez wznoszenie się ku nieskończoności niebiańskiej, tylko wiedzie przez drugiego człowieka. To nie jest to samo co Gombrowiczowski kościół międzyludzki. To nie jest kult drugiego człowieka. To traktowanie człowieka jako znaku obecności Boga, bo Bóg, rodząc się jako dziecko, utożsamił się z każdym człowiekiem.

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/81.html]Zamawiając prenumeratę tygodnika PlusMinus na rok 2011 uzyskasz 20 proc. rabatu oraz stały dostęp do pełnego archiwum artykułów opublikowanych w nim od 2008 roku GRATIS![/link][/b][/wyimek]

Bliska mi jest opowieść o misjonarzu, który w Indiach zaczepił na ulicy grupkę dzieci wyznających jedną z odmian hinduizmu i wyznających chrześcijaństwo. Zapytał jednych i drugich, gdzie jest twój Bóg. Dzieci chrześcijańskie odpowiedziały, wskazując na niebo, a Hindusi pokazali na serce. Uważam, że tak naprawdę chrześcijanin nie wskaże ani na serce, ani na chmury, tylko na drugiego człowieka.

Tym, co jest najważniejsze i najpiękniejsze w naszej polskiej obyczajowości, jest dzielenie się opłatkiem. To jest sens liturgii domowej. Najważniejsze przy tym geście jest przebaczenie. I jeżeli Bóg mi przebaczył, to muszę mieć świadomość, że moje przebaczenie jest ważne tylko wtedy, kiedy przebaczając, staję się bliźnim dla drugiego człowieka. Gwiazdki, aniołki, to wszystko jest śliczne, ale to tylko dekoracje. A akcja?..." - [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583287.html "target=_blank"]Zagrajmy w dramacie przebaczenia[/link][/b] - namawia w wywiadzie dominikanin o. Jan Andrzej Kłoczowski.

"Ważne, żebyśmy nie sprowadzali naszego świętowania wyłącznie do klimatu. Pamiętajmy, że klimat to jest coś, co otacza Tajemnicę i jest to sfera przejściowa – od codzienności trzeba przejść przez sferę, która prowadzi do samego serca".

Na pytanie, czy przed pójściem na pasterkę rozśpiewać się wspólnie kolędami, o. Kłoczowski odpowiada: "Na tyle, żeby zachować siłę, a więc nie nadużywać tego, co może odebrać rozum i głos. Poza tym nie jeść za dużo maku, bo źle się po nim śpiewa".

W Strefie Gazy pozostała garstka chrześcijan, zapomniana i przemilczana w przeciwieństwie do społeczności, którzy mieszka na Zachodnim Brzegu Jordanu i innych miejscach Ziemi Świętej, gdzie znajdują się cele pielgrzymek takie jak Betlejem. Tę enklawę odwiedził niedawno Jerzy Haszczyński, autor reportażu [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583285.html "target=_blank"]Dzisiaj w Gazie[/link][/b].

"Część dzielnicy uchodźców al Szati do dziś nazywana jest Obozem Chrześcijańskim. To właściwie jedna uliczka, cicha i schludna, co nie jest w Strefie Gazy częste. Kiedyś mieszkało tu kilkadziesiąt rodzin, które uciekły w końcu lat 40. z powstającego państwa izraelskiego, z Jaffy i Ramli. Sześć lat temu, gdy umierał palestyński przywódca Jaser Arafat, było tych rodzin jeszcze 25, większość domów zamieszkiwali chrześcijanie. Teraz zostało 12. Z zewnątrz nic nie wskazuje na to, który dom należy do chrześcijan. Dopiero na wewnętrznych drzwiach w jednym z nich dostrzegam makatkę ze świętym Jerzym i napisem „God bless our home”. W środku ołtarzyk z tandetnymi dewocjonaliami, figurka Matki Boskiej, a obok zabawkowy pistolet i akwarium ze złotymi rybkami.

– Z naszymi sąsiadami, zazwyczaj muzułmanami, żyjemy jak bracia. Między nami nic się nie zmieniło, ale gdzieś dalej rzadko wychodzimy. Jak już musimy, to żona zakłada chustę na głowę, której przed nastaniem Hamasu nigdy nie nosiła – opowiada gospodarz, łysawy, zgarbiony czterdziestokilkulatek. Prosi, by nie podawać nawet jego imienia. Są prawosławni. Poza nim i żoną cała rodzina wyjechała z Gazy na Zachodni Brzeg Jordanu. Stamtąd od palestyńskiej administracji uznawanej przez Zachód dostają pieniądze na przeżycie, bo pracę w urzędach porzucili, gdy Hamas doszedł do władzy.

Teraz nie ma ani choinki pod parlamentem w Gazie, ani krążącego po ulicach Baby Noela. Pojawia się w okolicach 7 stycznia tylko na zamkniętym terenie cerkwi, a dwa tygodnie wcześniej w kościele katolickim. Baba Noel nie pojawia się już w mieście, by, jak mówi 41-letnia prawosławna pracująca w dziale kadr czołowej organizacji pozarządowej, „nie tworzyć niepotrzebnych problemów”. Choć oficjalnie nikt tego nie zakazuje. – Nasi znajomi muzułmanie niewiele wiedzą o naszej wierze i czasem pytają, dlaczego nie przechodzimy z całą rodziną na islam. Nie wdajemy się w takie dyskusje, bo jak wytłumaczyć, że w sercu nosimy Chrystusa – dodaje".

"Podobno Jarosław Kaczyński zachęcał chwilami brata do stawania na własnych nogach, ale zwyczaju nieustannego przytakiwania u niego nie wyplenił. Pewne jest za to, że ustąpił mu w paru momentach, decydujących o obliczu PiS i samych braci pojmowanych jak jedna polityczna firma" - pisze Piotr Zaremba w artykule [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583300.html "target=_blank"]Nie ma kto ostrzec Jarosława[/link][/b]. Tekst nie jest jedynie studium przeszłych relacji, lecz również analizą obecnych zachowań Jarosława wynikających ze straty brata. "Jarosław może mieć poczucie, że jego brat poświęcał się dla niego częściej. Może nawet odbierać jako ostatni akt takiego poświęcenia fatalny smoleński lot. Czy wybrał skuteczną drogę zadośćuczynienia, to jeszcze inna sprawa.

Kolejny tekst polityczny w tym wydaniu Rzeczy na Święta to sylwetka Igora Ostachowicza, którą napisał Michał Karnowski:

"Oficjalny biogram na stronie Kancelarii Premiera nic nam nie powie o jego rzeczywistej pozycji. W rzeczywistości w obecnym układzie władzy, w tym co ludzie PO nazywają między sobą, a czasem i publicznie, projektem, jest jedną z kluczowych postaci. Od 2007 roku nie odstępuje Donalda Tuska ani na krok. Oficjalnie doradza w sprawach medialnych – ale czy tylko? Powszechna w Sejmie opinia przypisuje mu niemal wszechwładzę. To on miał zdecydować o używaniu Janusza Palikota przeciw śp. Lechowi Kaczyńskiemu, tak by – jak mówił sam poseł z Lublina – „zniszczyć fundamenty godnościowe tej prezydentury”. To on miał wymyślić słynne „majówkowe” orędzie Donalda Tuska, w ogrodzie, na luzie, gdzie padła (niezrealizowana) obietnica uruchomienia programu, który dostarczy każdemu polskiemu dziecku darmowego laptopa.

To on miał rzucić wszystkie rządowe siły na wojnę z dopalaczami, która skutecznie odwróciła uwagę od wyjścia Palikota z Platformy i podniosła po chwilowym spadku poziom zaufania do Donalda Tuska. To on... To on... Gdyby wymienić wszystkie przypisywane mu akcje, nie starczyłoby tego tekstu. – Bez niego Tusk nie zrobi kroku – mówi jeden z naszych informatorów".

Nasz autor kreśli tło, czyli świat nowoczesnego piaru politycznego stworzonego przez legendarnego już spin doktora ekipy Tony'ego Blaira w latach 90., prześledził karierę zawodową Ostachowicza i próbuje zrozumieć skomplikowane relacje z jego szefem oraz zakres wpływów, który najlepiej streszcza tytuł artykułu: [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583302.html "target=_blank"]Redaktor naczelny rządu[/link][/b].

"Ktoś, kto przybyłby do Polski z kosmosu, albo został zahibernowany np. w latach 80., i odhibernowany trafił gdzieś w środowiska polskiej prawicy, musiałby uznać, że Rzeczpospolita jest w przededniu czasów najstraszniejszych, albo że już one nadeszły. Niepodległość kraju jest niezwykle poważnie zagrożona, ześlizgujemy się po równi pochyłej, a w skrajnych interpretacjach już żeśmy ową niepodległość utracili". Skąd takie myślenie? - na to pytanie próbuje odpowiedzieć Piotr Skwieciński w analizie [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583335.html "target=_blank"]Marzenia na miarę bajek[/link][/b].

"W polskiej kulturze tradycyjny polski inteligent dobrze się czuje (tj. nie czuje się zwykłym, prozaicznym zjadaczem chleba, konformistą wręcz) tylko, gdy jest romantycznym konspiratorem. A co najmniej obrońcą Ojczyzny. Rzecz jasna, śmiertelnie zagrożonej. Nasza kultura nie wytworzyła bowiem – nie miała szans i wiadomo, dlaczego – atrakcyjnych wzorców funkcjonowania Polaka w warunkach pokoju i niepodległości.

Ale polska konserwatywna inteligencja chce postrzegać nasz kraj jako nie profitenta ostatnich dekad, tylko ich ofiarę przede wszystkim z innego powodu.

Otóż status ofiary jest perfekcyjnym usprawiedliwieniem własnej niemożności, jest doskonałym uzasadnieniem braku własnych dokonań. Niezależnie od tego, czy jest to status prawdziwy czy fałszywy, i czy owa niemożność jest autentyczna, czy też jej odczucie wynika z radykalnie zawyżonych ambicji".

"Czarni ludzie - inaczej Afrykanie: ludzie mieszkający w Afryce subsaharyjskiej. Ściśle mówiąc, czarni ludzie mieszkają również w innych częściach świata, a w Afryce subsaharyjskiej mieszkają również ludzie innych kolorów, ale nie komplikujmy. To czarni psują Afryce opinię. Gdyby nie oni, Afryka byłaby najpiękniejszym kontynentem na ziemi.

Turystę zwiedzającego Afrykę często denerwuje fakt, że mieszkańców tego kontynentu właściwie nie da się od siebie odróżnić, nie wiadomo ile mają lat. Nie mają przeszłości i nie rozmawiają ze sobą, a jeśli już mówią, to zwykle proszą o pomoc . Mają też imiona nie do wymówienia, na szczęście niektórzy przyjmują imiona angielskie lub francuskie. Jak wiemy z telewizji młodzi Afrykanie nie marzą o niczym innym jak o wyjeździe do Europy i USA, starzy Afrykanie są mędrcami, wizjonerami, albo szamanami. Wszyscy chodzą na bosaka, gdyż w Afryce jest bardzo ciepło. Większość czarnych ludzi głoduje, ci, którzy nie głodują właśnie prowadzą wojny, albo są skorumpowanymi politykami. Ci, którzy nie głodują, nie prowadzą wojen i nie są skorumpowanymi politykami właśnie umierają na AIDS. Czarni ludzie wszyscy są tacy sami".

To tylko mała próbka hasłowej listy zatytułowanej [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583337.html "target=_blank"]A jak Afryka[/link][/b], jaką zestawił dla nas Dariusz Rosiak, nadając swojemu pisaniu o tym kontynencie jak zawsze charakterystyczne piętno ironii i fascynacji.

"Po długich przygotowaniach nowa para prezydencka wprowadza się do Belwederu. Do tej decyzji, dojrzewali od kilku miesięcy. Pałac Prezydencki przy Krakowskim Przedmieściu, w którym mieszkały poprzednie pary prezydenckie, zasłynął już z niefunkcjonalnych i przepastnych wnętrz. Wybór Belwederu, położonego w parku Łazienkowskim, wydaje się więc dobrym rozwiązaniem. Ładniej tu i przytulniej. I bliżej dawnego domu – argumentowała Anna Komorowska.

Belweder ma nawiązywać do tradycji Józefa Piłsudskiego. Jednak poza Marszałkiem lokatorami pałacu były postaci, które w historii nie zapisały się dobrze. Książę Konstanty, Jan Fiedorowicz Paskiewicz, Hans Frank, Bolesław Bierut, Wojciech Jaruzelski". Agnieszka Rybak zebrała te przeważnie złowrogie doświadczenia w reportażu historycznym [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583401.html "target=_blank"]Klątwa Belwederu[/link][/b]

"Zmanierowana egotyczna paniusia (...) Przez sześć lat naszej rozłąki nie było jednej chwili, kiedy bym do niej zatęsknił, a jakże często chwile, kiedy wzdychałem z ulgą: dobrze, że Zosi nie ma, bobym już tego dodatkowego ciężaru nie wytrzymał”. - tymi słowy mówi o swojej żonie Melchior Wańkowicz w diariuszu, który na naszych łamach podaje po raz pierwszy do druku Aleksandra Ziółkowska Boehm. Opatrzyła go gruntownym wstępem zatytułowanym [b][link=http://www.rp.pl/artykul/583389.html "target=_blank"]Róż na kraterze[/link][/b], w którym obszernie tłumaczy się ze swojej decyzji.

"Wańkowicz bohaterami literackimi swoich książek zrobił swoich najbliższych, czyli jego najbliżsi nie byli tylko jego „własną sprawą”, i pisanie o nich nie wydaje się wścibstwem biograficznym, zaglądaniem w życie osobiste znanej osoby. Jego rodzina, przede wszystkim żona, córki, występuje w wielu książkach pisarza, szczególnie „Ziele...” należy do ulubionych i najpopularniejszych. King i Królik to znana piękna para literacka. Czyli że teraz czytelnicy się dowiedzą, że była inna, „trudna strona” literackiego małżeństwa? Czy to będzie zburzenie mitu czy pełniejsza, „prawdziwsza” prawda? Zakładam, że czytelnicy, którzy rośli z tą książką, dojrzeli, i zrozumieją wiele. Może zobaczą przykład pięknego, ale też trudnego związku ludzi sobie bliskich i oddanych. Chciałabym, by tak było".

[ramka][srodtytul]Ponadto w Rzeczy na święta [/srodtytul]

[ul][li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/583328.html "target=_blank"]Salony i antysalony[/link][/b] - esej Rafała Ziemkiewicza o tym, że nie ma bardziej zajadłych reakcjonistów niż byli rewolucjoniści, gdy się wreszcie usadzą u władzy[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/583385.html "target=_blank"]Daj Boży zdrowi[/link][/b] - rozmowa Krzysztofa Masłonia z Januszem Majewskim, autorem wspomnieniowej książki "Mała matura" (niebawem na ekrany wejdzie film pod tym samym tytułem) o dzieciństwie we Lwowie lat 30. i galicyjskim świecie otrząsającym się z wojennej zawieruchy widzianym z perspektywy powojennego Krakowa[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/583344.html "target=_blank"]Moje miejsca[/link][/b] - pierwsza część prywatnej mapy świata Szewacha Weissa, który oprowadza nas po miastach i zdarzeniach ważnych dla jego życia i kariery politycznej[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/583341.html "target=_blank"]Plan B na życie wieczne[/link][/b] - korespondencja Jacka Przybylskiego z USA o problemach, z jakim borykają się teleewangeliści i ich megakościoły[/li]

[li][b][link=http://www.rp.pl/artykul/583398.html "target=_blank"]Dama w burce[/link][/b] - Adam Zamoyski polemizuje z krakowskimi muzealnikami, nie chcącymi "wypuścić" Damy z łasiczką na wystawę do Berlina i dezawuuje pojawiające się pomysły, by obraz wraz z resztą Galerii Czartoryskich wykupiło państwo[/li] [/ul] [/ramka]

[obrazek=http://www.rzeczpospolita.pl/pliki/rzecznaswieta.jpg]

"Droga do Boga wiedzie nie przez wznoszenie się ku nieskończoności niebiańskiej, tylko wiedzie przez drugiego człowieka. To nie jest to samo co Gombrowiczowski kościół międzyludzki. To nie jest kult drugiego człowieka. To traktowanie człowieka jako znaku obecności Boga, bo Bóg, rodząc się jako dziecko, utożsamił się z każdym człowiekiem.

[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/temat/81.html]Zamawiając prenumeratę tygodnika PlusMinus na rok 2011 uzyskasz 20 proc. rabatu oraz stały dostęp do pełnego archiwum artykułów opublikowanych w nim od 2008 roku GRATIS![/link][/b][/wyimek]

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał