Zelwerowicz prowadził tzw. etiudy aktorskie. Z minimum tekstu (albo zupełnie bez niego) należało wycisnąć maksimum akcji, dramatu lub komedii. Zelwerowicz był wymagający, nie zadowalało go byle co. Słynny był sposób, w jaki otwierał wnętrze „delikwenta", jak nazywał studentów. Jednym z jego ulubionych ćwiczeń było naśladowanie zwierząt. Kura, kot i małpa paradowały po Miodowej. W tych miniwystępach chodziło o pozbycie się uczucia wstydu – nie tylko przed samym sobą, także przed kolegami, z którymi przychodziło potem „delikwentom" odgrywać sceny daleko bardziej intymne. Wyobraźnia pracowała na zdwojonych obrotach.
Zbliża się sesja. Zbiegła się jakoś z imieninami Zelwera. Rok III postanowił zrobić rzecz dowcipnie. Bo też były na tym roku filary późniejszych kabaretów – Wiesław Gołas, Zdzisław Leśniak, Jerzy Dobrowolski. Jako materiał do ćwiczeń chłopcy wzięli zdanie: „Pani czeka".
Scena I. Wytworna pani przechodzi przez scenę. Wchodzi uwodziciel. Lokaj na pytanie: „Pani?", wskazuje zapraszającym gestem salonik i odpowiada – „czeka".
Scena II. Wytworna pani na scenie. Wchodzi uwodziciel. Pani: „Pan?". Pan wyjmuje z kieszeni kwit – „i czek". Pani z aprobatą: „Aaa".
Scena III. Pani robi na drutach. Wpada przerażony służący: „Pani! Czeka!".