Piraci w kinie

Za chwiejnym krokiem kapitana Jacka Sparrowa kryje się trzysta lat pirackiej tradycji w popkulturze

Aktualizacja: 23.05.2011 14:24 Publikacja: 21.05.2011 01:01

Piraci w kinie

Foto: Forum

To przedsięwzięcie nie miało prawa się udać. Jeśli ktoś w ostatnim półwieczu chciał naprawdę śmiertelnie przerazić hollywoodzkiego producenta, mógł swobodnie użyć sformułowania „bardzo drogi film o piratach". Gatunek zapomniany na dobre już w latach 60. XX wieku próbowano potem wskrzeszać mniej więcej raz na dekadę – zawsze z katastrofalnymi skutkami finansowymi.  Po tym gdy fortunę (40 mln dolarów) utopili „Piraci" (1986) Romana Polańskiego, a „Wyspa piratów" Renny'ego Harlina (1995) zasłużyła na miano klapy finansowej wszech czasów (100 mln dolarów kosztów – niecałe 10 mln wpływu), tylko samobójca lub wariat mógł planować kolejną piracką superprodukcję.

Tymczasem decyzja studia Walta Disneya, by nakręcić „Klątwę Czarnej Perły", miała okazać się najbardziej opłacalną w dziejach koncernu. Nie dyskutuje się z miliardem dolarów wpływu (bilety) i kolejnymi 3 miliardami ze sprzedaży płyt, zabawek czy gadżetów. Najnowszy film serii – „Na nieznanych wodach" – jest dowodem na to, że cykl żyje, ma się dobrze i jeszcze pociągnie. Kiedy mamy do czynienia z produktem idealnie wstrzelonym w masową wyobraźnię widzów, trudno nie zadać sobie pytania – skąd właściwie wzięli się „Piraci z Karaibów" i co zdecydowało o ich wyjątkowej pozycji wśród blockbusterów XXI wieku?

Kuzyn Robinsona?

Na początku zawsze jest jakaś książka – w końcu pierwsze było słowo. Książka, która miała na długie stulecia rozpalić wyobraźnię małych i dużych miłośników przygód, ukazała się w Londynie 14 maja roku pańskiego 1724. Była to „Historia piratów od ich początków i osiedlenia na wyspie Providence po czasy dzisiejsze, ze szczególnym uwzględnieniem niezwykłych przygód dwóch kobiet-piratów: Mary Read i Anny Bonny". Jak widać, wcale nie trzeba było czekać aż do plakatów z Penelope Cruz, by odkryć, że krwawym rzemiosłem na morzach zajmowały się również niewiasty.

Książka ta jest piracką biblią, bo to w niej właśnie pojawiły się po raz pierwszy tak szczegółowe opisy  niezwykle malowniczych postaci z kapitanem Edwardem Teachem, zwanym Czarnobrodym, na czele, a także rozliczne motywy mielone potem bez liku przez pokolenia pisarzy. Egzotyczne miejsca, plugawe obyczaje, skarby, brutalne akty przemocy, bunty, egzekucje – jak na książkę pisaną (wedle przedsłowia) ku pomocy prawdziwym żeglarzom „Historia piratów" była wyjątkowo zajmująca. Ale nie była pierwsza – dużo wcześniej ukazała się na przykład książka Francuza Alexandre'a Exquemelina „Amerykańscy bukanierzy" (1678), która z kolei stworzyła legendę kapitana Morgana.

O piractwie można było naczytać się po uszy także w innych dziełach z epoki, które po prostu opisywały podróże lub wojny. Jednak to dopiero „Historia piratów" odcisnęła tak mocne piętno na wyobraźni zbiorowej – i czyni to do dzisiaj.

Autorem książki był niejaki „kapitan Charles Johnson", o którym wiadomo tylko dwie rzeczy – że nie był żadnym kapitanem, i że nie nazywał się Johnson. Do dziś nie udało się odnaleźć ani jednego dowodu na istnienie tej tajemniczej persony, owszem, działał w owym czasie kiepski dramaturg o tym samym nazwisku,  którego jednak z tą publikacją nic nie łączy. Nie istnieje także żaden dowód, by pod pseudonimem krył się Daniel Defoe – a pod jego nazwiskiem wydawano tę książkę przez większość XX wieku – dzięki wywodom i zapałowi historyka Johna R. Moore'a, który w 1932 roku włączył ją do kanonu dzieł autora „Robinsona Crusoe". Czy miał rację? Spór  trwa.

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”