– Zna pan postawy Polaków wobec Żydów w czasie wojny. Byli tacy, którzy chronili Żydów, i byli też tacy, którzy ich wydawali Niemcom. I byli również Żydzi, którzy wydawali rodaków na śmierć. Rozumiem różnicę między obecnymi czasami a czasem Holokaustu, ale zawarta przez rząd umowa z Hamasem jest jak wydanie Żydów wrogowi. Żydowscy policjanci w getcie też byli przekonani, że prowadząc jednych Żydów na śmierć, ratują innych. Wygląda na to, że również dla nas uratowanie Gilada Szalita warte jest życia innych Żydów, którzy teraz niechybnie zginą z rąk terrorystów.
Jestem w Ofra, 30 kilometrów na północ od Jerozolimy, a moją rozmówczynią jest Aliza Herbst, mieszkanka osiedla, w którym żyje 600 żydowskich rodzin. Ofra wygląda jak każde inne małe miasteczko na świecie: szkoły, przedszkola, wyasfaltowane ulice, schludne skwerki i parki. Wokół pola oliwkowe i arabskie wioski. Ofra leży w dolinie, śpiew imama zachęcającego do modlitw słychać tu wyraźnie, w końcu jesteśmy w samym sercu Zachodniego Brzegu. Z tą różnicą, że dla tutejszych mieszkańców nie istnieje nic takiego jak Zachodni Brzeg – jest Judea i Samaria, historycznie należna Izraelowi ziemia, której Państwo Izrael wyrzekło się na rzecz Palestyńczyków. Z tą różnicą, że „Palestyńczyków" też nie ma – są Arabowie. Słowo „Palestyńczycy" to polityczna etykieta przypinana ludziom, którzy w normalnych warunkach byliby obywatelami Jordanii albo Egiptu.
Rząd mnie zdradził
Ludzie przyjmują bezmyślnie treści, które wciskają im media – mówi pani Herbst, była rzeczniczka Rady Yesha, organizacji reprezentującej osadników żydowskich na tych terenach. W myśl prawa międzynarodowego ich osiedla są nielegalne. Spotykamy się w przeddzień oswobodzenia Gilada Szalita, izraelskiego jeńca przetrzymywanego przez Hamas w Gazie przez ponad pięć lat. W zamian za jego wypuszczenie Izrael zgodził się zwolnić ponad tysiąc więźniów palestyńskich. Wielu z nich zostało skazanych za zabójstwa Izraelczyków, w tym cywilów. – I podobnie bezmyślnie ludzie reagują teraz – mówi pani Herbst. – Wszyscy cieszą się z porozumienia, jakby nie rozumieli, jaką cenę przyjdzie nam wszystkim zapłacić. Po podobnej wymianie z 1985 roku (za trzech żołnierzy izraelskich zwolniono 1150 więźniów palestyńskich – DR) 178 Żydów zginęło w zamachach.
Wśród wypuszczonych na wolność więźniów palestyńskich są Mawaz Abu Sharach i Majdi Amro. W marcu 2003 roku skonstruowali bombę, wyszkolili zamachowca-samobójcę i podwieźli do autobusu, w którym wysadził się w powietrze, zabijając 17 osób, głównie dzieci wracające ze szkoły w Hajfie. Obaj otrzymali 17 wyroków dożywocia – po jednym za każdą ofiarę. Wśród zabitych był Asaf Zur, 17-letni syn Yossiego, z którym rozmawiam w Jerozolimie w dniu wymiany więźniów:
– Czuję się zdradzony przez Państwo Izrael i osobiście przez premiera Netanjahu. Czuję się zdradzony przez armię, która nie potrafiła wyswobodzić Szalita przez ponad pięć lat. – mówi Zur, dziś działacz Stowarzyszenia Ofiar Terroru Almagor, organizacji, która do ostatniej chwili próbowała zablokować w sądzie wymianę więźniów. – Mordercy mojego syna przez ten czas żyli w doskonałych warunkach w izraelskich więzieniach, dobrze się odżywiali, uprawiali sport, przyjmowali odwiedziny krewnych. Kiedyś udzielili wywiadu telewizji BBC, w którym mówili: „Wyjdziemy na wolność przed końcem wyroku i dalej będziemy zabijać Żydów". Mój rząd przyznał im rację.
Ostatnie tygodnie w Izraelu to karuzela radości, smutku, euforii jednych i wściekłości innych. Zaczęło się w lipcu od protestów społecznych, w których uczestniczyły setki tysięcy obywateli, potem pod koniec września prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas złożył wniosek o przyznanie członkostwa w ONZ, wreszcie w ubiegłym tygodniu osiągnięto porozumienie w sprawie zwolnienia z niewoli Gilada Szalita, izraelskiego czołgisty pojmanego przez Hamas w 2006 roku.
Yossi Melman z dziennika „Haaretz" jest specjalistą od spraw armii i wywiadu. Pytam go, czy to jest kolejny moment z cyklu „być albo nie być" Izraela.
– Ja mam 61 lat i nie mam siły myśleć, czy to już teraz, czy może jeszcze nie teraz. Tutaj całe życie wszyscy się boją, że właśnie nadchodzi koniec świata, albo się cieszą, że jednak nie nadszedł. Arabowie ciągle nas straszą, że los Izraela będzie taki sam jak los krzyżowców. To zabierze jeszcze dziesięć lat, a jak nie dziesięć, to sto, ale Izrael zostanie starty z powierzchni ziemi. Nie ma innego narodu na świecie, który musi non stop zmagać się z takimi problemami. Ja rozumiem, z czego to wszystko wynika, ale tak się po prostu nie da żyć. W samej Gazie jest 20 tys. bojowników, co to zmienia, że teraz dojdzie do nich kolejny tysiąc? Hamas w każdej chwili może prowadzić działalność terrorystyczną albo z niej zrezygnować i to porozumienie nic nie zmienia.
Nie róbcie im złudzeń
Osadnicy z Zachodniego Brzegu to w Izraelu dyżurny temat dowcipów i obiekt najbardziej okrutnych programów satyrycznych. Pejsaci ortodoksi z karabinem w ręku i ich żony z gromadką dzieci barykadujący się w swoich twierdzach, fundamentaliści, którym wiara w dane od Boga prawo do posiadania ziemi Izraela przesłania rzeczywistość.
Aliza Hebrst jest całkowitym zaprzeczeniem tego stereotypu. Nie jest specjalnie religijna (przyznaje, że „znosi ją w kierunku buddyzmu"), nie odmawia lewicowym syjonistom racji w niektórych sprawach dotyczących Izraela. W jej domu przyłącza się do nas Patrick Groome, miejscowy nauczyciel ze szkoły średniej. Przyjechał do Ofry z Irlandii przed 30 laty. Pytam, czy mieszkańcy Ofry liczą się z tym, że spotka ich taki sam los jak sąsiadów z Amony, ewakuowanych mimo brutalnego oporu w 2006 r. przez armię i policję.