Prawie 500 stron liczy tom korespondencji Tadeusza Różewicza z Zofią i Jerzym Nowosielskimi, wydany nakładem Wydawnictwa Literackiego. Całość, poprzedzona wstępem i opracowana przez Krystynę Czerni, obok części właściwej, tj. zbioru korespondencji z lat 1963 – 2002 liczącego 380 kartek i listów, zawiera również dodatki, m.in. w postaci wierszy poety dedykowanych przyjaciołom oraz rozmów z udziałem głównych bohaterów korespondencji.
Spośród nich najciekawszy wydaje się zapis rozmowy Krystyny Czerni z Tadeuszem Różewiczem zatytułowanej obiecująco „Piękno jest okrutne...". Szczególnego znaczenia nadaje jej aktualność w stosunku do czasu wydania publikacji (według dodanej informacji toczyła się we Wrocławiu etapami w latach 2006 – 2008) oraz przede wszystkim osobliwy charakter, odległy od zwyczajnej w takich sytuacjach konwencji, widocznej np. we wstępie. Tadeusz Różewicz nie przybiera postawy wielkiego poety na emeryturze wspominającego długie, ciekawe życie i opowiadającego z wylewnością o swoich wielkich przyjaciołach. Nie flirtuje z młodszą o dwa pokolenia historyk sztuki zbierającą materiały do biografii Nowosielskiego, która kierując się poważnymi względami, w tym taktem obowiązującym intelektualną elitę Krakowa, czeka z jej wydaniem do momentu śmierci mistrza.
Różewicz mówi o mistrzu w czasie przeszłym, mimo że ten wtedy jeszcze żyje. Ich znajomość lokuje w bardzo szerokim kontekście, unikając w ten sposób odpowiedzi na kluczowe pytania, które zresztą nie padają w sposób jednoznaczny, np. powstrzymuje się od przytaczania osobistych rozmów z Nowosielskim na temat religii. W istocie dowiadujemy się niewiele nowego ponad treści zawarte wcześniej w twórczości poety i opracowaniach historyczno-literackich. Uderza natomiast jednoznaczne niejednokrotne stwierdzenie Różewicza, że Nowosielski był człowiekiem świętym oraz kategoryczna odmowa współpracy z autorką biografii w procesie wyciągania informacji na temat alkoholizmu mistrza, znaku piekła, w którym żył. Kończy słowami: „Guzik mnie obchodzą biografie, zresztą najlepsze są sfałszowane. Nieprawdziwe są zawsze ciekawsze".
Jerzy Nowosielski zmarł 21 lutego zeszłego roku. Kilka tygodni później Społeczny Instytut Wydawniczy Znak opublikował jego biografię autorstwa Krystyny Czerni pt. „Nietoperz w świątyni". Tytułowa metafora, wyjęta z kontekstu notatek Różewicza poświęconych twórczości Nowosielskiego połączona z przyciężką stylizacją obwoluty okładki, zapowiada dzieło z pretensjami do wyrażenia złożoności życia mistrza. We wstępie autorskim pojawiają się pełne kurtuazji słowa na temat starań podjętych przy okazji pisania o „ciemnej stronie" malarza w celu zatrzymania się na granicy dobrego smaku i taktu wobec bohatera. Trzeba przyznać, że Znak posiada sprawnych specjalistów od promocji i potrafi korzystać z profesjonalnych mechanizmów służących osiągnięciu sukcesu rynkowego.
Autorka, zgodnie z deklaracją, napisała biografię „niedyskretną, pozbawioną tematów tabu, biorącą pod uwagę (...) także słabości, upadki, tajemnice alkowy i sumienia". A wszystko to w imię zamiaru wyrażenia złożonej prawdy o człowieku, rzekomo ciekawszej od legendy. Czyli wbrew Różewiczowi, a w zgodzie z main-streamową modą. W efekcie takiej postawy oraz słabości narzędzi biografa mistrz pod piórem Czerni został odmalowany w sposób karykaturalny i – paradoksalnie – jednowymiarowy. Stosunkowo obfity materiał dokumentalno-faktograficzny, który jest zaletą tej książki, opatrzony irytującymi komentarzami starającej się zachować „równowagę" autorki, niepoparty pogłębioną refleksją wynikającą ze stanu wiedzy współczesnej humanistyki pozbawia bohatera wymiaru tragicznego i wystawia go na czytelniczy pokaz. Piekło opętania, transów alkoholicznych i absolutnej wrażliwości Nowosielskiego, będące ceną i warunkiem obcowania za życia z doświadczeniem eschatologicznym, zostało sprowadzone do stylistyki rozmów ze znajomymi lub kroniki wypadków towarzyskich. Jakby nie było oczywiste, że postaci tego formatu nie da się opisać w skali jeden do jednego, bez użycia ekstremalnych środków wyrazu.