Niebezpieczne multi-kulti

Publikacja: 06.01.2012 19:00

W zgiełku codziennej polityki trudno nam czasem dostrzec zjawiska i problemy, które mogą decydować o naszej przyszłości. Chaotyczna i krótkowzroczna polityka rządu wobec rodziny nie przekłada się dziś na kurs franka, spłatę kredytów, ani na zawartość koszyka, który wywozimy z supermarketu.

Co najwyżej na to, że z 230 państw sklasyfikowanych według przyrostu naturalnego jesteśmy na 200. miejscu.

Z 222 państw klasyfikowanych według dzietności jesteśmy na  207. miejscu („CIA fact book"). To są wskaźniki, które przełożą się na miejsce Polski w świecie za 20 – 30 lat. Mogą mieć  większe znaczenie niż to, czy i kiedy przyjmiemy euro.

Z najnowszego raportu Narodów Zjednoczonych wynika, że w drugiej połowie XXI wieku populacja Ziemi z 7 miliardów ludzi wzrośnie do 15 miliardów. Ramy politycznie poprawnej dyskusji ograniczają się zwykle do pytań o wyżywienie kolejnych miliardów, zanieczyszczenie środowiska, podbój kosmosu i pytania, czy dla wszystkich starczy miejsca na wakacje.

Od czasów Samuela Huntingtona i jego przełomowej publikacji „The Clash of Civilizations" („Zderzenie cywilizacji") z 1993 roku mało kto zastanawiał się nad kulturowymi aspektami demografii. Nad konsekwencjami tego, że podczas gdy populacja naszej planety się rozrasta, zachodnia cywilizacja wymiera. Z wyjątkiem Albanii żadne europejskie państwo nie może się pochwalić przyrostem naturalnym gwarantującym zastępowalność pokoleniową. Ludność wszystkich krajów określających się jako „zachodnia cywilizacja" w 2050 roku będzie stanowiła zaledwie 12 proc. populacji Ziemi.

Teoretycznie wzrost urodzeń odnotuje Wielka Brytania, ale rosnąca emigracja z kraju i imigracja z Azji i Afryki na Wyspy Brytyjskie spowoduje, że odsetek ludzi odwołujących się do judeochrześcijańskich wartości będzie nieporównanie niższy. Pamiętajmy, że od 1976 roku populacja rodowitych Brytyjczyków utrzymuje się na zerowym poziomie. Rośnie odsetek przybyszów z Indii, Chin i państw arabskich.

Za 25 lat populacja Niemiec z 82 mln skurczy się do 74 mln.

Grecja, która przed wybuchem kryzysu miała 11,5 mln mieszkańców, w 2050 r. – na kiedy przypadają pierwsze terminy wielkich spłat zrolowanych kredytów – będzie miała według „World Population Prospects" 10,8 mln rodowitej ludności. O 300 tysięcy mniej ludzi do spłacania zobowiązań. Przy czym połowa populacji będzie powyżej 50. roku życia.  35 proc. będzie powyżej 65. roku życia. Kto będzie spłacał ten kredyt? Jeżeli wierzyć agencji ds. imigracji w Atenach, to 30 proc. osób zamieszkujących Grecję będzie pochodzenia afrykańskiego bądź arabskiego i będą to mieszkańcy bez pełnych praw obywatelskich. Czy  instytucje finansowe w nich mogą dziś bezpiecznie lokować swoje nadzieje? Jeszcze bardziej dramatycznie wyglądają prognozy dla państw nadbałtyckich. Tu przewidywany spadek liczebności rdzennej ludności w ciągu następnych 35 lat szacowany jest na 30 proc.

W niewiele lepszej sytuacji są Stany Zjednoczone. Mieszkańcy europejskiego pochodzenia w 2040 roku stanowić będą zaledwie  połowę tamtejszej populacji.

30 proc. ludności USA będą stanowić ludzie uważający język hiszpański za swój język rodowity. Ludzie, którzy – jak pisał Huntington – traktują Amerykę jedynie jako źródło dochodów, a za ojczyznę i kulturową kolebkę uważają kraje latynoskie. Tam zostały ich rodziny, stamtąd importują tradycje i myślenie o państwie. Każdy, kto miał okazje w Teksasie oglądać mecz baseballu między lokalną drużyną a dowolnym zespołem z Ameryki Południowej, będzie wiedział o czym mówię, zobaczy, gdzie bije serce publiczności. Mniejsza, że w coraz większej liczbie miast Kalifornii, Teksasu, Nowego Meksyku, Florydy łatwiej jest porozumieć się po hiszpańsku niż po angielsku. Problem w tym, że rośnie tam już kolejne pokolenie, wychowane już w USA, kulturowo silnie związane z wartościami odległymi od wolnościowej i republikańskiej tradycji Ameryki.

Mało kto wie, że już dziś Waszyngton jest miastem mniejszości narodowych. I tu też nie tyle skład etniczny jest ważny, ile niezwykle roszczeniowe postawy. Co piąta osoba zameldowana w stolicy USA żyje dzięki pomocy społecznej.

Z jednej strony będziemy więc mieli coraz większe potrzeby starzejących się zachodnich cywilizacji importujących tanią siłę roboczą, a z drugiej – napływ imigrantów z Południa i ze Wschodu. W roku 2050 liczba ludności Afryki zwiększy się z miliarda do 2 miliardów ludzi. Podwoi się liczba społeczności islamskich w takich państwach, jak: Indonezja, Turcja, Tajlandia, do niedawna uważanych za państwa na wpół świeckie. Już dziś 28 najszybciej rozwijających się populacji to kraje islamskie. To co jak w laboratorium obserwujemy na przykładzie miasta Waszyngton, wkrótce czeka wielkie aglomeracje Ameryki  i Europy.

Co ta demograficzna rewolucja oznacza dla Europy? Wystarczy przypomnieć sobie niedawne zamieszki na ulicach Paryża i Londynu, palone auta, rabowane sklepy. Policzyć koszty opieki socjalnej w Szwecji, Holandii dla płynącej jak rzeka fali imigrantów. Nie ma nic złego w wielokulturowości, dopóki jest to proces przemyślany i prowadzony świadomie. Strategia, która pozwala na wchłanianie nowych kultur, jest co najmniej pożądana.

Gorzej, jeżeli mamy do czynienia z powolnym wypieraniem naszej cywilizacji i jesteśmy tym zaskakiwani. Niemcy, Szwedzi, Holendrzy po latach zrozumieli, jakim błędem była polityka multi-kulti, ale odwrotu już nie ma. Były prezydent Algierii, dawny tamtejszy rewolucjonista Houari Boumedienne już w 1975 r. skierował do

ONZ następujące słowa:  „W dniu, w którym na każdego mieszkańca północy przypadać będzie półtora  przybysza z południa, nie będzie już mowy o kulturze otwartości. Będzie jedna kultura i przyjdzie do was z łona naszych kobiet".

W zgiełku codziennej polityki trudno nam czasem dostrzec zjawiska i problemy, które mogą decydować o naszej przyszłości. Chaotyczna i krótkowzroczna polityka rządu wobec rodziny nie przekłada się dziś na kurs franka, spłatę kredytów, ani na zawartość koszyka, który wywozimy z supermarketu.

Co najwyżej na to, że z 230 państw sklasyfikowanych według przyrostu naturalnego jesteśmy na 200. miejscu.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy