A konkretnie jej wniosek, skierowany do Krajowej Rady RiTV, przestrzegający, że wizerunek kobiety w reklamach może sprzyjać ich dyskryminacji.
Pani rzecznik sprzeciwia się przedstawianiu pań jako obiektu seksualnego. I co do tego punktu nie będzie sporu. Gdy modelkę przyozdabia się tekstem: „od marca dajemy za darmo", jest to nie tylko wulgarne, ale obraźliwe, depczące godność.
Naturalnie zaraz się pospieramy, czy godność kobiety czy po prostu godność ludzką. I czy kampanie feministek przeciw „seksizmowi" tych reklam nie są uwikłane – wychwycił to Łukasz Adamski we Frondzie – w podstawową sprzeczność. Odrzucenie hamulców, na przykład w seksualnych aluzjach, to efekt „wyzwoleńczych" kampanii, do których te środowiska przyłożyły obie ręce.
Ale też znam Irenę Lipowicz jako jedną z trójki posłów Unii Demokratycznej, która w 1993 roku głosowała za wartościami chrześcijańskimi w radiu i telewizji. Może ta śląska katoliczka wybiera sojusz z feminizmem dla osiągnięcia uniwersalnego celu – ochrony tak dziś wyśmiewanej obyczajności.
Ale już drugi punkt protestu – przypisywanie kobietom ról społecznych wynikających ze stereotypów – każe wątpić, że to cel jedyny. O jakież role chodzi? Pani rzecznik wspomina o reklamach sprzętu AGD i żywności. Agnieszka Kublik, która występuje w „Wyborczej" jako tłumacz jej intencji, pisze o przedstawianiu kobiety jako kury domowej.
Jeśli autorzy reklam pokazują kobiety przy pralkach, to przecież jednak nie dlatego, że są wrogami feminizmu. Raczej już dlatego, że panie częściej je obsługują i mają więcej do powiedzenia przy ich kupnie.
Notabene reklamy bardziej „partnerskie" też się zdarzają: grubiutki facecik pęta się przy żonie po kuchni w zabawnych kreskówkach Tesco. To świadczy o zmianie obyczajów. Czy jednak można zobowiązać koncerny produkujące pralki albo szynkę, aby za własne pieniądze zmieniały społeczeństwo? Uprawiały społeczną inżynierię zamiast komercyjnej działalności? I czy to jest misja rzecznika pilnującego także ich specyficznych swobód?
Redaktor Kublik tłumaczy na polski również kolejny punkt: wzorce zdrowia i urody są zniekształcane. Na przykład wtedy, gdy kosmetyki, ponoć nawet te dla starszych pań, reklamują młodziutkie dziewczyny. Dobrze to czy źle? Można by uznać, że nierozsądnie z punktu widzenia handlowej skuteczności. Ale możliwe, że spece od reklam wiedzą (lub uważają, że wiedzą), iż nawet najstarsza klientka utożsamia się, choćby nie chciała, z postacią młodej modelki, bo chce być taka jak ona. I tym chętniej sięgnie po produkt.