Polska skarlała? Niech walczy jak karzeł

Pol­ski pro­dukt kra­jo­wy brut­to pod­sko­czył do 1,5 bi­lio­na zło­tych. To aż... 2,9 proc. PKB ca­łej Unii Eu­ro­pej­skiej.

Publikacja: 09.03.2012 19:00

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Te pro­ste da­ne po­win­ny być ku­błem zim­nej wo­dy na gło­wy tych, któ­rzy na­rze­ka­ją, że rząd nie wal­czy o na­sze in­te­re­sy. Rów­nież – sa­me­go rzą­du pysz­nią­ce­go się rze­ko­my­mi prze­wa­ga­mi na unij­nym fo­rum. W po­rów­na­niu z naj­waż­niej­szy­mi pań­stwa­mi UE je­ste­śmy kar­łem. Gra­my w Unii moc­no na wy­rost i mu­si­my uwa­żać, by nie po­wie­dzia­no nam: spraw­dzam.

Kry­zys osła­bił in­sty­tu­cje eu­ro­pej­skie, zmie­nił me­cha­nizm po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji, ode­słał do la­mu­sa za­sa­dę wspól­no­to­wo­ści. Do­mi­nu­je re­al­po­li­tik i wa­że­nie, czyj skar­biec za­sob­niej­szy. W daw­nej UE mie­li­śmy za­dat­ki na re­gio­nal­ną po­tę­gę: 38 mi­lio­nów oby­wa­te­li, 300 tys. ki­lo­me­trów kwa­dra­to­wych po­wierzch­ni pań­stwa, stra­te­gicz­ne po­ło­że­nie na osi Wschód­ – Za­chód, naj­bar­dziej en­tu­zja­stycz­ną dla pro­jek­tu eu­ro­pej­skie­go po­pu­la­cję na kon­ty­nen­cie, a na do­kład­kę kom­pleks wi­ny u Niem­ców za dru­gą woj­nę świa­to­wą, któ­ry wy­ko­rzy­sta­li­śmy po­li­tycz­nie. Atu­ty te jed­nak bar­dzo osła­bły. Na­szą po­zy­cję w Eu­ro­pie trze­ba przede­fi­nio­wać, chy­ba że wo­li­my uda­wać, iż wszyst­ko zo­sta­ło po sta­re­mu, Pol­ska po­tę­gą i ba­sta. No, ale wte­dy ograć nas bę­dzie dzie­cin­nie pro­sto. Fak­ty są waż­niej­sze od wy­obra­żeń, igno­ro­wa­nie ich za­wsze jest obar­czo­ne du­żym ry­zy­kiem.

1

Na­szą przy­go­dę w UE za­czy­na­li­śmy z PKB na miesz­kań­ca na po­zio­mie po­ło­wy unij­nej śred­niej, te­raz to już 70 proc.

W 2000 r. nasz PKB wy­no­sił 744 mld zł, dziś pra­wie dwa ra­zy wię­cej. Od 2008 r., kie­dy za­czął się kry­zys, pol­ska go­spo­dar­ka uro­sła o 15,5 pro­cent. W 2010 r. by­li­śmy je­dy­nym kra­jem UE, w któ­rym PKB wzrósł, zie­lo­ną wy­spą wzro­stu na czer­wo­nym mo­rzu spad­ków. Na­wet w 2012 r. bę­dzie­my jed­nym z naj­szyb­ciej roz­wi­ja­ją­cych się państw w Unii: 2,2 – 3,8 proc. rocz­ne­go wzro­stu na tle państw sta­rej UE ze wzro­stem na po­zio­mie od 0 do 0,9 proc. to na­praw­dę nie­źle. Po­dob­nie, gdy weź­mie się pod uwa­gę pro­gno­zę dłu­gu pu­blicz­ne­go na 2012 r. U nas ma on wy­nieść ok. 57 proc. PKB. Dla po­rów­na­nia: w Wiel­kiej Bry­ta­nii i we Fran­cji – 89 proc., we Wło­szech – 120 proc., w Niem­czech – 81 proc.

Skoro jest tak dobrze, dlaczego agencje ratingowe dają nam ocenę ryzyka kredytowego ledwie na poziomie A, podobnie jak Hiszpanii, Słowenii i Słowacji? Dlaczego nikt nie przejął się groźbą odrzucenia przez Polskę paktu fiskalnego, jeśli nie zostaniemy dopuszczeni do stołu decyzyjnego? Dlaczego wreszcie nie słychać już o wielkiej szóstce (Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania, Polska) rozgrywającej europejską politykę? Pomysł był przedni, mile łechcący narodowe ego.

2

Od­po­wiedź jest pro­sta. Po­mi­mo osią­gnięć po­zo­sta­je­my sła­be­uszem, po­dob­nie jak więk­szość człon­ków UE. Dziś pod­sta­wą re­al­po­li­tik nie są już ar­mie, ale stan go­spo­dar­ki, przede wszyst­kim jej roz­miar. Re­alia są dla nas miaż­dżą­ce. Niem­cy to 20 proc. PKB Unii, Fran­cja pra­wie 16 proc., Wiel­ka Bry­ta­nia – ok. 14 proc., Wło­chy pra­wie 13 proc. Oto nie­kwe­stio­no­wa­ni li­de­rzy Eu­ro­py. Po nich idą śred­nia­cy: moc­ne po­tur­bo­wa­ne kry­zy­sem Hisz­pa­nia i Ho­lan­dia, do­pie­ro w trze­ciej ko­lej­no­ści kar­ły – Pol­ska, Bel­gia i Szwe­cja (wszyst­kie po mniej niż 3 proc. PKB UE), a na­stęp­nie plank­ton, któ­re­go wa­ga eko­no­micz­na oraz po­li­tycz­na oscy­lu­je wo­kół ze­ra.

Kie­dy trak­ta­ty eu­ro­pej­skie oraz za­sa­da wspól­no­to­wo­ści mia­ły zna­cze­nie, sa­mo­ogra­ni­cze­nie wiel­kich i ko­ali­cje ma­łych rów­no­wa­ży­ły prze­wa­gę tych pierw­szych. Te­raz, gdy de­cy­zje po­dej­mu­je naj­pierw du­et nie­miec­ko­-fran­cu­ski, a do­pie­ro po­tem dy­plo­ma­ci gło­wią się, jak wpa­so­wać je w unij­ne ra­my, nic ich nie ha­mu­je.

Co za­tem wy­pa­da czy­nić kar­łom w ob­li­czu gi­gan­tów? Zejść na zie­mię. Nie wal­czyć o kształt Eu­ro­py, swo­bo­dy u wschod­nich są­sia­dów oraz in­ne mrzon­ki, ale gryźć i ko­pać po kost­kach w bo­ju o ele­men­tar­ne in­te­re­sy, by nas nie zmiaż­dży­li. Nie dać so­bie na­rzu­cić więk­szych ogra­ni­czeń w emi­sji CO2, wspól­ne­go eu­ro­pej­skie­go sy­te­mu pa­ten­to­we­go, wy­rwać, ile się da z po­li­ty­ki spój­no­ści w no­wym bu­dże­cie UE, zwal­czać pro­jek­to­wa­ny wspól­ny po­da­tek kor­po­ra­cyj­ny. Kar­ły mia­ły wpraw­dzie w kul­tu­rze eu­ro­pej­skiej opi­nie wred­nych, ale tyl­ko ci, któ­rzy po­tra­fi­li bez­czel­nie wal­czyć o swo­je – zwy­cię­ża­ją. Po­kor­nych nikt na­wet nie pa­mię­ta.

Te pro­ste da­ne po­win­ny być ku­błem zim­nej wo­dy na gło­wy tych, któ­rzy na­rze­ka­ją, że rząd nie wal­czy o na­sze in­te­re­sy. Rów­nież – sa­me­go rzą­du pysz­nią­ce­go się rze­ko­my­mi prze­wa­ga­mi na unij­nym fo­rum. W po­rów­na­niu z naj­waż­niej­szy­mi pań­stwa­mi UE je­ste­śmy kar­łem. Gra­my w Unii moc­no na wy­rost i mu­si­my uwa­żać, by nie po­wie­dzia­no nam: spraw­dzam.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska