Mametspeak, czyli mamrotanie
David Mamet jest jednym z najbardziej oryginalnych współczesnych dramaturgów, scenarzystów i reżyserów amerykańskich. Od połowy lat 70., kiedy to powstawały jego pierwsze sztuki („Seksualne perwersje w Chicago", „American Buffalo"), przez arcydzieło „Glengarry Glen Ross", za które dostał Nagrodę Pulitzera, serię wybitnych scenariuszy („Listonosz dzwoni dwa razy", „Niedotykalni", „Fakty i Akty", „Ronin"), napisane i reżyserowane przez siebie filmy („Dom gry", „Wydział zabójstw", „Hiszpański więzień", „Skok"), dziesiątki filmów dla telewizji, książki eseistyczne – Mamet zdobył sobie pozycję niekwestionowanego mistrza dramatu, filmu i eseju. Najdziwniejsze jest to, że wbrew prawie wszystkiemu, co pisał, traktowany był niezmiennie jako „beznadziejnie tępy liberał", zresztą on sam tak siebie traktował.
A przecież naczelnymi tematami jego twórczości są oszustwo, gra pozorów, drążenie ciemnej strony natury ludzkiej. Mamet wymyślił pewien rodzaj dialogu („mametspeak"), w którym osoby mówią, nie komunikując (czyli tak, jak zwykle rozmawiają ludzie między sobą), posługując się równoważnikami zdań, powtarzając kilka razy to samo z inną intonacją albo wydając z siebie dziwne zestawy słów pozbawione składni, a czasem sensu. „Mametspeak" to nie jest dialog, którego celem jest poinformowanie widza, „co będzie dalej", albo „co myśli mówiący". Dobrze zagrany „mametspeak" jest dramatyczną ucztą dla widza nawiązującą do Pintera i Becketta, odsłaniającą w sposób porywający i zazwyczaj nieprawdopodobnie śmieszny głęboką prawdę o samotności i cierpieniu współczesnego człowieka. Bandyci, oszuści, nienawidzący siebie Żydzi, producenci filmowi wymyślający wojny w celu ratowania kampanii prezydenta USA albo nauczyciel akademicki miażdżony przez buldożera politycznej poprawności – tacy od 40 lat są bohaterowie Mameta. Gdzie w tym miejsce na „beznadziejnie tępy liberalizm"?
Po kilku latach od napisana artykułu w „Village Voice", pod koniec ubiegłego roku David Mamet opublikował książkową wersję swojej przemiany. „The Secret Knowledge. On the Dismantling of American Culture" (Wiedza tajemna. O rozmontowaniu kultury amerykańskiej) to zbiór 39 krótkich tekstów na tytułowy temat. Z tym że, jak pisze autor, „Wiedza tajemna nie istnieje. Rząd federalny jest po prostu komisją planistyczną w rozmiarze L".
„The Secret Knowledge" podobnie jak wiele innych dzieł Mameta trafiła na listę bestsellerów, ale krytyka miała używanie. Autor sam przyznał, że jeszcze osiem lat przed jej napisaniem nie miał kontaktów z konserwatywnymi pisarzami: do czytania Hayeka, Friedmana, Adama Smitha, Johna Stuarta Milla, Hobbesa czy współczesnych pisarzy Shelby'ego Steele'a i Thomasa Sowella skłonił go znajomy rabin (Mamet regularnie odwiedza synagogę). Niektóre odkrycia Mameta będą banalne dla czytelnika znającego myśl konserwatywną, niektóre tezy odrzucają swoją niczym nieuprawnioną jednoznacznością, a nawet – nie bójmy się tego słowa – prostactwem. „Izraelczycy chcą żyć w pokoju we własnych granicach; Arabowie chcą ich wszystkich zamordować", „(...) populacja niedźwiedzi polarnych w rzeczywistości nie maleje, lecz rośnie, na Ziemi nie występuje globalne ocieplenie" – ciekawe, skąd Mamet, były taksówkarz, konduktor, wytrawny amator pokera, a dziś genialny pisarz – to wie? Czyżby poznał również tajemnice nauki o klimacie?
Pięciolatka po amerykańsku
Czepiać się można, ale to nie zmienia faktu, że książkę Mameta czyta się fantastycznie. Właściwie nie sposób określić, czym ona jest bez odniesienia do jego innych tekstów eseistycznych i dramaturgicznych. Autor, jak każdy wybitny pisarz, nie interesuje się w istocie ideami ani „problemami", tylko człowiekiem. „Gdy piszę, zaczynam od jakiegoś pomysłu – mówił w rozmowie, którą odbyliśmy w 1998 roku, opublikowanej w „Machinie". – To może być scena, linijka dialogu, twarz człowieka. Potem idę tym tropem. Nie przyjmuję z góry żadnych założeń. Tak samo jak większość ludzi nie postanawiam sobie: to teraz pomyślę coś na temat dwulicowości ludzkiej natury. Zaczyna się to jak zwykła zabawa, gra, rozrywka. Dopiero na koniec się okazuje, że opowiedziana historia mówi coś więcej o człowieku".
W „The Secret Knowledge" Mamet próbuje przelać swoją energię dramatopisarską w formę polemiki politycznej. Ta książka jest – podobnie jak jego kapitalny zbiór „Jafsie and John Henry" z 2000 roku – eseistycznym opisem bliskich autorowi tematów: jak Amerykanie oszukują się nawzajem, jak niszczą swoje marzenia, jak odcinają od korzeni kulturowych, jak preferują świat zbiorowej ułudy nad indywidualną odpowiedzialność.