Państwo polskie potrzebuje długookresowego planowania strategicznego; na dziesięciolecia, nie zaś na interwały pomiędzy kolejnymi wyborami. Brakuje nam geopolitycznej doktryny dającej oddech od bieżącej polityki. Takiej, która wyznacza niezmienny kierunek wysiłkom politycznym i militarnym. Mieliśmy ją przez chwilę po upadku komunizmu w postaci narodowego konsensusu w sprawie wstąpienia do UE i NATO. Dziś nie widać nawet śladu po takim myśleniu.
1
Niedościgłymi mistrzami geostrategii są Stany Zjednoczone. Zawiera się ona w pięciu punktach ponadpartyjnej i ponadczasowej doktryny. Pierwszy: USA muszą dominować w północnej Ameryce, nie wolno dopuścić do powstania tam innego państwa o porównywalnej sile (to tło wojen z brytyjską Kanadą i zaboru połowy Meksyku). Punkt drugi: USA nie mogą pozwolić na umocnienie się na zachodniej półkuli jakiegokolwiek mocarstwa nieamerykańskiego (doktryna Monroe, w późnej odsłonie – kryzys kubański). Punkt trzeci: żaden inny kraj nie może zdominować morskich podejść do wybrzeży USA, co w praktyce oznacza kontrolę północnego Atlantyku i północnego Pacyfiku przez flotę amerykańską. Czwarty: nie wolno dopuścić do zdominowania Eurazji przez jedno mocarstwo (powód interwencji USA w obu wojnach światowych, zimnej wojny i antysowieckiego pojednania z komunistycznymi Chinami). Piąty: w związku z rozwojem środków rażenia na wielkie odległości USA muszą być największą siłą na wszystkich oceanach. Punkt ten został rozszerzony także o przestrzeń kosmiczną.
Oto doktryna wykoncypowana wprost z położenia geograficznego i wynikających z niego potencjalnych zagrożeń. Nie ma tu o czym specjalnie dyskutować, każda kolejna administracja może jedynie manewrować w wyznaczonych przez nią ramach. Nie wolno jej natomiast odpuścić jakiegokolwiek punktu geostrategii. Jeśli pojawia się lub pojawi zagrożenie w którykolwiek z powyższych segmentów, Ameryka jest gotowa do interwencji bez oglądania się na prawo międzynarodowe. Celem numer jeden bowiem jest bezpieczeństwo. Bez niego nie będzie ani wolności obywatelskich i demokracji, ani rozwoju gospodarczego. Pięciopunktowa geostrategia to w istocie programem imperializmu pasywnego; aby odsunąć wszelkie możliwe zagrożenia, trzeba de facto panować nad światem, a co najmniej go kontrolować.
2