Nie tak dawno opublikowałem w „Rz" artykuł przedstawiający koncepcję, że wszechświat stanowi konieczny nadmiar masy, energii i czasu, by w jednym jego punkcie mogło dojść do powstania cywilizacji istot rozumnych. Pomysł ten idzie pod prąd obecnych przekonań, że jako obficie wypełniony planetami wszechświat jest też proporcjonalnie do tego nafaszerowany życiem, a także gęsto „zaludniony" przez istoty inteligentne. To, że jak dotąd nie spotkaliśmy się ani z nimi samymi, ani z przejawami ich działalności, o niczym przecież nie świadczy.
Punktem wyjścia do takich debat jak zwykle musi być owe ponad 800 planet pozaziemskich wykrytych przez astronomów rozmaitymi metodami. Są to z reguły planety znacznie większe od Ziemi, porównywalne pod względem masy raczej z naszymi olbrzymami gazowymi, np. Jowiszem. Jednakże rozwój technik pomiarowych oraz czułości aparatury rokuje, że wkrótce masowo będą odkrywane planety wielkości Ziemi, a na podstawie subtelnych pomiarów zorientujemy się, jaki jest skład chemiczny ich atmosfer. Stąd zaś tylko krok do wnioskowania o nadawaniu się takiej atmosfery dla życia w ziemskim rozumieniu tego słowa. Wiedząc o tyle więcej, będziemy mogli wyrokować z o wiele większą pewnością niż dziś, czy obce cywilizacje kosmiczne są w kosmosie normą, czy rarytasem.
Załóżmy jednak, że obce istoty rozumne, owi „kosmiczni bracia", w których wierzą optymiści i pisarze science fiction, w rzeczy samej występują „pośród gwiezdnych głusz" w wielkiej liczbie. Tylko przypadek i nasze peryferyjne położenie winne są temu, że dotychczas się na nich nie natknęliśmy. Przy okazji świąt Bożego Narodzenia rozważmy nader interesujące zagadnienie, jak wygląda ich status z punktu widzenia teologii chrześcijańskiej. Czy również przysługuje im szlachetne miano dzieci Bożych, czy też jest to określenie właściwe tylko człowiekowi?
Jak zbawić przybyszów?
Teologia chrześcijańska nie ma chyba w tej kwestii jednej obowiązującej wykładni. Pismo Święte o kosmitach nie wspomina, teolodzy zaś lubią podkreślać, że z większym pożytkiem można by się zająć problemami, które nie są fikcyjne. Na pytanie, czy Bóg mógł stworzyć inne formy istot rozumnych tak jak stworzył nas, odpowiedź jest jednak pozytywna. Przeczenie byłoby bowiem ograniczaniem „stwórczej rozrzutności" Boga, z której przejawami spotykamy się na każdym kroku na Ziemi. Bóg stworzył nie tylko Słońce, planety i Ziemię, a na niej zwierzęta, rośliny i człowieka, ale także cały wielki kosmos ze wszystkimi jego galaktykami, gwiazdami, czarnymi dziurami, kwazarami, pulsarami etc. Wszystko, co się znajduje we wszechświecie, nosi znak ręki Bożej i jako takie jest dobre. Ewentualni kosmici są zatem dziećmi Bożymi na równi z nami i gdyby kiedyś zostali odkryci, wypadałoby przyznać im taki sam status wobec Boga, jakim cieszymy się i my. Należałoby ich traktować jak obce plemię lub naród zamieszkujący nie w dżungli czy innym trudno dostępnym miejscu, ale na innej planecie.
O wyznawanej przez nich religii, o Bogu, w jakiego wierzą, można tylko domniemywać. Konsekwencją jednak nadania im statusu istot rozumnych jest konieczność ewangelizacji, w myśl przykazania Chrystusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody". Ekspedycje misyjne, które często występują na kartach religijnej odmiany science fiction, należy zatem traktować poważnie, niezależnie od tego, jak nieudolnie przedstawiają je autorzy i ile niezamierzonych efektów komicznych przy tej okazji uzyskują.
O komplikacjach związanych ze zbawieniem niech zaświadczą poniższe przykłady literackie. Świat, w którym Chrystus się nie narodził, a więc i nie umarł na krzyżu za ludzkość, ukazuje Marek Huberath w krótkiej powieści „Druga podobizna w alabastrze". W rzeczywistości równoległej starożytnego Rzymu działa sekta Nowych Żydów na czele z Marią z Galilei. Maria miała widzenie objawione, podczas którego anioł powiedział jej, że została wyznaczona na matkę Syna Bożego. „Bóg jednak odrzucił ten świat. Nie stał się jego częścią przez ciało jakiegoś człowieka. Zmienił swój zamiar". Ale droga do zbawienia nie została tym samym odcięta: „Anioł powiedział Marii, że pozostawia w Jej rękach łaskę. To nie jest tak wiele łaski jak wtedy, kiedy by Bóg wstąpił w świat, który stworzył, ale dość, by zbawić wszystkich ludzi".