Co się stało z Hannah M.

Jeszcze kilka lat temu podbijała serca dziewczynek i nastolatek jako gwiazda dziecięcego serialu Disney Channel. Teraz epatuje wulgarnością, śpiewa o imprezach i narkotykach. Zamiast kraciastych, flanelowych koszul i długich, dziewczęcych włosów – podgolone boczki z tlenioną, blond czupryną i ciało pokryte tatuażami.

Aktualizacja: 09.11.2013 10:09 Publikacja: 08.11.2013 00:01

Dorosłość według Miley Cyrus

Dorosłość według Miley Cyrus

Foto: PAP/EPA

Red

Występ na wrześniowej gali rozdania nagród muzycznej stacji MTV to dla każdego artysty spore wyróżnienie. I sposób na nie lada promocję, zwłaszcza dla młodych wykonawców. W tym roku niespełna 21-letnia artystka pokazała, że wie, jak się wypromować. Śpiewała piosenkę z ostatniej płyty, ale nie to było gwoździem programu. Odziana tylko w lateksowe bikini, z wielką, wykonaną z gąbki dłonią z wyciągniętym palcem wskazującym biegała po scenie, masując się po miejscach intymnych i piersiach. Ale najważniejszą częścią show był pokaz twerkingu. Jak głosi definicja, „tańca" polegającego głównie na wykonywaniu ruchów bioder w górę i w dół, powodującego trzęsienie pośladków. A w rzeczywistości ruchów naśladujących kopulację, najczęściej w pozycji schylonej, szczególnie w dużej bliskości do krocza męskiego partnera na scenie.

Trzeba powiedzieć, że Miley Cyrus zadanie wykonała – przez następne dni pół Ameryki dyskutowało tylko o jej występie. Część zniesmaczona, część „święcie oburzona", nie brakło też – choć w mniejszości – zachwyconych tym „artystycznym performancem". To miało być ostateczne (które już?) zerwanie z grzeczną dziewczynką od Disneya i wkroczenie – a raczej wskoczenie trzęsącym zadkiem  – w świat dorosłych.

Trzeba zabić tę dziewczynkę

Trzeba przyznać, że śpiew i muzykowanie miała we krwi. Urodziła się w Nashville, stolicy muzyki country i pieśni religijnej. Jej ojciec Billy Ray Cyrus jest znanym muzykiem country, a jej matką chrzestną – jedna z supergwiazd tego gatunku Dolly Parton. Od dzieciństwa śpiewała, grała na instrumentach i grała rólki w filmach. Przełom przyszedł w 2006 r., gdy wygrała casting do najnowszej produkcji Disney Channel. Przez ponad dwa lata grała zwykłą trzynasto–czternastolatkę, która na co dzień chodziła do szkoły jako zwykła dziewczyna z sąsiedztwa. W ukryciu prowadziła jednak życie gwiazdy estrady, tytułowej „Hanny Montany". Jak głosiła śpiewana przez nią piosenka: „brała z obu światów to co najlepsze", występując zresztą w serialu z własnym ojcem. Serial był przebojem nie tylko w USA, ale dotarł także do Polski. Zaledwie czternastoletnia Miley została megagwiazdą i idolką nastolatek. Stała się jeszcze bardziej popularna po nagraniu płyty „Hannah Montana" (debiut na pierwszym miejscu zestawienia magazynu „Billboard" z 281 tys. sprzedanych egzemplarzy w pierwszym tygodniu) i jeszcze bogatsza po tym, jak fala różnych gadżetów z jej podobizną (długopisów, piórników, plecaków) zalała niemal cały świat.

To było jednak dawno. Ostatnie lata to solowa kariera Cyrus, nowe płyty i coraz mocniejsze zrywanie z wizerunkiem „grzecznej dziewczynki z Disneya". Najpierw piosenki traktujące o imprezach i zabawie, a potem przemianie zewnętrznej. Na ciele pojawiły się tatuaże, bardziej punkowa fryzura, wreszcie epatowanie golizną. Jednak ostatnie miesiące to prawdziwy zjazd: afiszuje się z raperami, na scenie jest roznegliżowana, pełna obscenicznych gestów, z wiecznie wywalonym językiem. Na naszych oczach zwykła „Hanna Montana" zamienia się w dziewczynę wampa... ale czegóż nie robi się dla promocji. Jak słusznie zauważyła konserwatywna publicystka Michelle Malkin, żeby zrozumieć mechanizm wtłaczania piosenkarki-aktorki we współczesny, przesiąknięty seksualnością świat popkultury, trzeba się cofnąć do 2008 r. To wtedy znana fotografka Anne Leibowitz, przygotowując sesję dla „Vanity Fair", zrobiła wyzywające zdjęcia przedstawiające tę niespełna szesnastolatkę, jakby pozowała z nagimi piersiami... To wtedy zaczęła się obsesja na zdjęcia dorastającej nastolatki: za złapanie „pierwszego pocałunku" paparazzi mogli nawet zainkasować 30 tys. dolarów.

Wrześniowy występ na gali MTV to jednak tylko część promocji jej nowego albumu „Bangerz". Popatrzmy. We wrześniu – kręcenie tyłkiem na rozdaniu nagród MTV. Zaraz wypuszczono teledysk z piosenką „Wrecking Ball", gdzie Miley huśta się nago na wielkiej kuli do wyburzania domów, wtula nagie ciało w łańcuchy oraz wulgarnie oblizuje młotek. Autorem teledysku był Terry Richardson, który słynie z rozseksualizowanych sesji zdjęciowych (też jedna z nich z Miley „wyciekła" do sieci), które właściwie można uznać za soft porno.

Opłaciło się – „Wrecking Ball" zostało kliknięte na portalu YouTube 230 milionów razy, bo w tej strategii promocyjnej „skandal" od razu jest rozpylany na cały świat przez media społecznościowe. Wreszcie kulminacja: połowa października, pierwszy tydzień po wpuszczeniu „Bangerz" na rynek. Wynik, na który pracuje się skandalami, skandalikami, całą maszyną propagandową... Co prawda 271 tys. sprzedanych płyt i pierwsze miejsce w zestawieniu, ale... Po pierwsze, mniej niż debiut „Hanny Montany". No i blado w porównaniu choćby z debiutem nowej płyty Justina Timberlake'a (900 tys.). Ale machina toczy się dalej, bo – jak głosi tytuł jej wielkiego hitu – „nie możemy się zatrzymać". Ale sukces nade wszystko, bo jak wyznała 21-letnia gwiazda: „płyta jest ponad wszystko w moim życiu, więc jeśli to nie będzie wielki sukces, to byłaby wielka strata". I żeby nikt nie myślał, że szybko się zatrzyma, deklaruje, iż „nareszcie może być tą złą suką, którą jest w rzeczywistości".

Koleżanki krytykują

Do tej pory historia dość banalna: ot, gwiazda z lat dziecięcych próbuje wyrobić sobie niszę na dorosłym rynku i za radą graczy z show-biznesu wykorzystuje do tego własną intymność i „skandale", aby zarobić jeszcze więcej (jej majątek szacuje się na 120 milionów dolarów). Nic nowego pod słońcem, a na pewno nie w Hollywood, gdzie Miley od kilku lat mieszka. Skończyłoby się może na utyskiwaniu ostatnich żyjących jeszcze moralistów na niestosowność naśladowania kopulacji na scenie podczas transmisji na żywo w telewizji, gdyby do akcji nie weszły dwie starsze koleżanki z show-biznesu. Które zrobiły karierę, mają piękne głosy i osiągnięcia, i które mocno poruszył występ Cyrus – uznały go za poniżający dla kobiet.

Najpierw Sinead O'Connor, która wypaliła Miley po tym, gdy ta porównała swój teledysk do tego promującego sławną piosenkę „Nothing compares 2U". Ostrzegła gwiazdę, aby – jako młoda kobieta – nie dała z siebie zrobić w show-biznesie „prostytutki". „Naprawdę twój talent zejdzie na dalszy plan, jeśli pozwolisz, aby zrobiono z Ciebie prostytutkę, czy to biznes, czy sama sobie jesteś alfonsem" – napisała w niewybredny sposób znana niegdyś irlandzka piosenkarka-skandalistka. Pisząc dalej, stwierdziła, że już dawno odeszła od twórczości Hanny Montany i to jakością swych piosenek, a nie „myśleniem, że rozbieranie się czy lizanie młotka w teledysku jest cool". „Show-biznes ma w d...e Ciebie, jak i nas wszystkie. Oni zrobią z Ciebie prostytutkę, wydoją wszystko, co jesteś warta i sprytnie sprawią, że to jest to, czego Ty chcesz... A kiedy już skończysz na odwyku z powodu tego, że zrobili z Ciebie prostytutkę, oni będą się opalać na jachtach na Karaibach, które kupili sobie, sprzedając twoje ciało. A Ty będziesz wtedy bardzo samotna" – napisała starsza gwiazda pop po przejściach do gwiazdy młodszej. Miley wysłała jej – a jakże – odpowiedź przez Twittera – forwardując dawne tweety O'Connor i sugerując, że interlokutorka jest chora psychicznie. Wszystko to zmierza w kierunku rozprawy sądowej, ale szybko odezwała się inna gwiazda muzyki pop.

Odezwała się także Annie Lennox, piosenkarka i wokalistka duetu Eurythmics. „To jasne, że niektóre wytwórnie filmowe mieszają wysokiej klasy pornografię z muzycznym akompaniamentem. Tak jak gdyby potężna fala jawnie seksualnych obrazów zalewająca, bombardująca młode dziewczęta to było za mało... To tak gloryfikowana i wykorzystywana do zarabiania pieniędzy forma szkodzenia samej sobie" – napisała na Facebooku. Jej zdaniem główny problem to prezentacja pornografii. „Jeśli artysta ma przed sobą publiczność składającą się z młodych, podatnych na wpływ fanów, którym chce zaprezentować soft porno albo pełne seksu przedstawienie, to powinno być odpowiednio oznaczone jako »tylko dla dorosłych« – napisała artystka, tym razem przemawiająca w imieniu rodziców nawet siedmioletnich dzieci, które nie powinny oglądać tego typu występów swoich idoli. Dołożyła się także inna diva, Cher, która złośliwie stwierdziła, że trzeba by jeszcze coś pokazać poza golizną. A poza tym, jeśli „na języku jest wyraźnie biały nalot", to nie należy go pokazywać, bo świadczy o problemach z higieną jamy ustnej.

Za dużo pali?

Ale cała tak drastyczna przemiana Miley zdaje się mieć jeszcze jedno dno: narkotyki. Miles Cyrus nie waha się o nich mówić, ba, nawet śpiewać w swoich ostatnich hitach. Dwa razy wspomina o narkotyku zwanym „Molly". Łyknij Molly i wiesz/ nigdy się nie zatrzymasz" – rapuje w piosence „Ain't Worried Abort Nothin". W innym hicie „We Can't Stop" śpiewa z kolei o „tańcu z Molly". Cóż to Molly? To tańsza wersja ecstasy, popularna w Hollywood, a także na dyskotekach i w klubach całej Ameryki. MDMA to chemiczna nazwa specyfiku. Szczególnie niebezpieczna w mieszankach z innymi środkami czy alkoholem. Powoduje podwyższenie temperatury ciała i szybsze wydzielanie potu, a w efekcie szybkie odwodnienie i utratę minerałów. Skutkiem może być atak serca albo udar. W ostatnich miesiącach Molly – sprzedawana teraz tanio w promocji lub wręcz rozdawana dla zachęty – zdążyła zebrać śmiertelne żniwo. Ot, choćby we wrześniu dwie ofiary śmiertelne na festiwalu Elctric Zoo w Nowym Jorku, co spowodowało przerwanie imprezy.

Córeczka tatusia

Sama piosenkarka wyłożyła kawę na ławę w ostatnim wywiadzie dla magazynu „Rolling Stones". „Myślę, że trawa jest najlepszym narkotykiem na świecie. Raz paliłam skręta z dodatkiem pejotlu i zobaczyłam wilka wyjącego do księżyca" – powiedziała. I dalej zachwalała odmienne stany świadomości. „Hollywood to miasto kokainy, ale trawa jest lepsza. Razem z Molly. To są narkotyki szczęścia, pozwalają na socjalizowanie, chcesz być z przyjaciółmi. Naprawdę nie lubię kokainy, jest mroczna, brudna, taka z ... lat 90." – stwierdziła artystka. W związku z tym przypominają się inne młode piosenkarki czy aktorki, które nie wytrzymały gwałtownego przejścia do świata dorosłych i konieczności zmiany wizerunku. Britney Spears z trudem udało się uwolnić od alkoholu i proszków, ale taka Lindsay Lohan ostatnie lata dzieli pomiędzy areszt a ośrodki odwykowe. Jaka jest droga Miley? Jej ojciec zdaje się albo nie dostrzegać problemu, albo maskuje brak wpływu na córkę. Zapytany przez dziennikarza CNN, co sądzi o ostatnich występach córki, powiedział „ona jest po prostu Miley, jest artystką, jest prawdziwa". A kręcenie tyłkiem przy kroczu faceta? „Miley zmieniła swoje brzmienie. Ona sama ewoluuje jako artystka. Teraz ludzie to nazywają kontrowersyjnym, ale... to wciąż moja Miley – mówił Billy Ray i nie wiadomo było, czy więcej było w tym rzeczywistej dumy, czy bezradności.

Ale nie wygląda to dobrze – Miley Cyrus sprawia wrażenie rakiety, która stale nabiera prędkości. Czasy „Hanny Montany" są już odległe o lata świetlne. Teraz na tapecie jest wyciągnięty język i prowokujące, seksualne pozy. Co dalej, wiedzą pewnie macherzy od promocji i producenci. Ale za tym wszystkim stoi jazda samej Miles. W wywiadzie dla „Rolling Stones" widać inne uzależnienie – od sławy. „To cudowne, gdy ludzie wykrzykują twoje imię. Ta energia..." – zwierza się. Podpisuje autografy wszystkim, bo to największa tragedia, gdy ludzie przestaną o nie prosić. „Gdy tylko mija kilka dni bez takiej prośby, myślę: »Co się się, k... dzieje? Czy ludzie mnie już nie lubią?«". Pytanie tylko, na co jeszcze stać dawną country girl na drodze do sławy.

Występ na wrześniowej gali rozdania nagród muzycznej stacji MTV to dla każdego artysty spore wyróżnienie. I sposób na nie lada promocję, zwłaszcza dla młodych wykonawców. W tym roku niespełna 21-letnia artystka pokazała, że wie, jak się wypromować. Śpiewała piosenkę z ostatniej płyty, ale nie to było gwoździem programu. Odziana tylko w lateksowe bikini, z wielką, wykonaną z gąbki dłonią z wyciągniętym palcem wskazującym biegała po scenie, masując się po miejscach intymnych i piersiach. Ale najważniejszą częścią show był pokaz twerkingu. Jak głosi definicja, „tańca" polegającego głównie na wykonywaniu ruchów bioder w górę i w dół, powodującego trzęsienie pośladków. A w rzeczywistości ruchów naśladujących kopulację, najczęściej w pozycji schylonej, szczególnie w dużej bliskości do krocza męskiego partnera na scenie.

Trzeba powiedzieć, że Miley Cyrus zadanie wykonała – przez następne dni pół Ameryki dyskutowało tylko o jej występie. Część zniesmaczona, część „święcie oburzona", nie brakło też – choć w mniejszości – zachwyconych tym „artystycznym performancem". To miało być ostateczne (które już?) zerwanie z grzeczną dziewczynką od Disneya i wkroczenie – a raczej wskoczenie trzęsącym zadkiem  – w świat dorosłych.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska