Reklama
Rozwiń
Reklama

Nabokov i zakazana miłość

Napisać o „Lolicie"? Przyznać się do przygody z tą książką? Naprawdę? Nie bać się złorzeczeń, krytyki, infamii? Z pełną świadomością, że podniosą rękę ci, dla których bohater, autor, a nawet czytelnik to jedno i jednym kijem bejsbolowym należy potraktować wszystkich trzech za niestosowne poglądy.

Publikacja: 30.11.2013 08:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

Cóż, trzęsę się jak osika, ale że odwaga jest ostatnią deską ratunku rodzaju ludzkiego, wyznam otwarcie: jestem tej książki, ale przede wszystkim jego, wielbicielem. Wielbicielem wielkiego Nabokova.

Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia? Ano nie. Na naszej drodze stał zastęp uzbrojonych w tęgie miny peerelowskich cenzorów. Lolita była zbyt śmiała. Nie mieściła się w gorsecie wyznaczonych w czasach Władysława Gomułki rygorów moralnych. Gomułka był pryncypialny. Wódka kojarzyła mu się z awanturą, a nagość ze świntuszeniem. Szpotański nazwał go w przypływie geniuszu gnomem i pewnie zostałby nim na zawsze, gdyby łaskawa historia nie odsunęła jego pokracznej postaci w otchłanie niebytu. Któż dziś pamięta Gomułkę? A Nabokova? Cóż za pytanie. Oto był pisarz Vladimir V. Nabokov również rosyjskim emigrantem, wykwintnym przeciwnikiem komunizmu i błyskotliwym do łez krytykiem Kraju Rad. Nie miał więc żadnych szans na literacką egzystencję między pisarskimi ochlejmordami, którzy roztopiwszy talent w spirytusie, służyli z braku alternatywy na wysuniętych rubieżach państwowej prozy i poezji.

W końcu lat 70. coś drgnęło. Kilku pionierów zaczęło pracę nad tłumaczeniami. W 1978 roku nieodżałowany miesięcznik „Literatura na świecie" odważył się ukazać czubek głowy pisarza. Niewiele, ale jednak. Opowiadanko „Siostry Vane", fragmenty „Ady", „Transparent Things", Komentarze do „Eugeniusza Oniegina", „Mikołaja Gogola" i kilka drobnych jeszcze kawałków miało być pierwszą próbą wyrwania twórczości Nabokova z mroków przemilczenia. A w przedmowie redaktor naczelny Wacław Sadkowski, świadom przyczynkarstwa swojej publikacji, zechciał jeszcze poinformować, że „Lolita" w przekładzie „znakomitego tłumacza Roberta Stillera" doczeka się „ogłoszenia drukiem w roku przyszłym".

Niestety, cenzura miała inne plany i na entrée młodocianej Dolores Haze musieliśmy czekać nad Wisłą jeszcze kilkanaście lat. W międzyczasie dzięki wydawnictwu PiW czytelnicy Nabokova mieli szansę nawiązania relacji towarzyskiej w 1982 roku z niejakim Hugh Personem („Przejrzystość rzeczy"), a w 1987 – z amerykańską sławą – samym profesorem Timofiejem Pninem. Ta ostatnia znajomość mogłaby zresztą nieco wykoślawić wizerunek jego twórcy przez wrażenie, że Nabokov to jakiś nudziarz z uniwersyteckiego kampusu, gdyby nie opromienione poetyką skandalu wejście na scenę małej Lolity cztery lata później.

Czekałem na tę książkę długo. Najpierw była legenda. Potem koszmarne fragmenty tłumaczone i wydane przez jakiegoś analfabetę w samizdacie. Czekając uparcie, pochłonąłem podziemne wydanie „Tamtych brzegów". W końcu ktoś łaskawy przysłał mi z Florydy angielski egzemplarz powieści. Skłamałbym, pisząc, że poradziłem sobie z jej lekturą. Język Nabokova był zbyt wyrafinowany jak na moją ówczesną znajomość angielskiego; męczyłem się, przedzierałem przez kolejne rozdziały, w końcu odłożyłem. Nie sądziłem, że angielszczyzna może być tak literacko hermetyczna. Ale przyszedł w końcu ten moment, kiedy wiosną roku 1991 pędziłem do domu jak w uniesieniu, ściskając w ręku egzemplarz powieści. W śliskiej obwolucie, piękny, pachnący i tak dotąd zakazany. Kilka kolejnych dni to było jedno uniesienie. Humbert Humbert, Dolores Haze i ich pokręcony świat owładnęli moją wyobraźnią do końca. Oczywiście byłem na tę lekturę przygotowany jak mało kto z moich rówieśników. Znałem na pamięć angielskie fragmenty. Czułem się oczytany w recenzjach, esejach i komentarzach. W pełni świadom drobnych detali, jak choćby tego, że Colette z „Tamtych brzegów" nawet bardziej od Annabel Lee była prefiguracją Lolity (z pewnym wzruszeniem latem 1988 roku kontemplowałem w Biarritz salon fryzjerski o nazwie Colette).

Reklama
Reklama

Zauroczyła mnie delikatność, wyrafinowanie i finezja świata Nabokova. Lekkość humoru, przejrzystość języka, uroda uczuć. Runął jak domek z kart mit o wyjątkowej skandaliczności książki. Z prawdziwym przejęciem studiowałem kolejne odsłony zakazanej relacji dojrzałego mężczyzny z amerykańskim podlotkiem. Trudno było się tu dopatrzeć, mimo wyjątkowo prowokującego tematu, jakichkolwiek mielizn, prostactwa czy cienia pornografii. Autor po prostu miał w zwyczaju penetrować grząską granicę ludzkiej normalności; tam odnajdywał najbardziej żywotne inspiracje dla swojego pisarstwa.

O czym jest ta powieść? Wiecie dobrze. A jaka? „W literaturze (współczesnej) żaden ze stworzonych w niej bohaterów nie traktował kobiety z większą czułością ani też żadna ze stworzonych w niej bohaterek nie była obdarzona silniejszym urokiem, wdziękiem i delikatnością od Lolity" – pisał o tym Lionel Trilling jeszcze w latach 50.

Właściwie trudno dodać coś więcej. Może tylko krajobraz, który otaczał piszącego te słowa w czasie, gdy zaprzyjaźniał się z Humbertem i Lolitą. Polska początku lat 90.! Mój Boże, jakaż połatana. Dziurawe chodniki, na których poubierani w ortalionowe dresy sprzedawcy prosto z rozłożonych gazet sprzedawali chińskie podróbki Nike'a czy Adidasa. Świat niekończących się szeregów blaszanych szczęk, w cieniu których wykuwał się rodzimy kapitalizm. Rozpadające się modele Opla, Forda i Mercedesa, z kierowcami, którzy byli jeszcze dziećmi, gdy za zachodnią granicą rozbijano się już ich blaszaną kawalerią. Bagsik z Gąsiorowskim, Leksztoń z Gawronikiem na parnasie polskiego biznesu. Polska Partia Przyjaciół Piwa w Sejmie i disco polo, w rytm którego cały ów świat się kręcił. A naprzeciw proza Nabokova. Humbert Humbert. I Lolita. Sztuka ze społeczną pornografią w tle.

A więc można o seksie inaczej. Nawet jeśli wisi nad nim cień patologii. Bez wyuzdania, epatowania, poniżenia i brudu. Czy bez skandalu? Tu mam wątpliwości (podobnie jak muszę pogodzić się z myślą, że wieloletnie zabiegi Wiery Nabokov, by nie łączyć osoby pisarza z fascynacją jego bohaterów nimfetkami, wypada uznać za bezcelowe); nie byłoby sukcesu książki bez literackiego skandalu w latach 50. Zresztą skandal potrafi służyć sztuce, o ile dozuje się go we właściwych proporcjach. Problem w tym, że często gubimy granice. I zapominamy, co to sztuka. I właśnie o tym na kolejnych stronach.

Cóż, trzęsę się jak osika, ale że odwaga jest ostatnią deską ratunku rodzaju ludzkiego, wyznam otwarcie: jestem tej książki, ale przede wszystkim jego, wielbicielem. Wielbicielem wielkiego Nabokova.

Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia? Ano nie. Na naszej drodze stał zastęp uzbrojonych w tęgie miny peerelowskich cenzorów. Lolita była zbyt śmiała. Nie mieściła się w gorsecie wyznaczonych w czasach Władysława Gomułki rygorów moralnych. Gomułka był pryncypialny. Wódka kojarzyła mu się z awanturą, a nagość ze świntuszeniem. Szpotański nazwał go w przypływie geniuszu gnomem i pewnie zostałby nim na zawsze, gdyby łaskawa historia nie odsunęła jego pokracznej postaci w otchłanie niebytu. Któż dziś pamięta Gomułkę? A Nabokova? Cóż za pytanie. Oto był pisarz Vladimir V. Nabokov również rosyjskim emigrantem, wykwintnym przeciwnikiem komunizmu i błyskotliwym do łez krytykiem Kraju Rad. Nie miał więc żadnych szans na literacką egzystencję między pisarskimi ochlejmordami, którzy roztopiwszy talent w spirytusie, służyli z braku alternatywy na wysuniętych rubieżach państwowej prozy i poezji.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus”: Czy inteligencja jest tylko za Platformą
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Plus Minus
Odwaga pojednania. Nieznany głos abp. Kominka
Plus Minus
„Kubek na tsunami”: Żywotna żałoba przegadana ze sztuczną inteligencją
Plus Minus
„Kaku: Ancient Seal”: Zręczny bohater
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Plus Minus
„Konflikt”: Wojna na poważnie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama