Stalin jak Piłsudski

Mijające ćwierćwiecze to w Polsce pod względem politycznym okres nawiązań i powrotów do międzywojennej przeszłości.

Publikacja: 26.04.2014 11:00

Stalin jak Piłsudski

Upadek realnego socjalizmu oznaczał bowiem konieczność uporania się z wyrwą lat 1939–1989. Zaczynać od zera zawsze jest przecież trudno. Nic zatem dziwnego, że od 25 lat zastanawiamy się nad tym, w jakim stopniu współczesna Polska jest lub powinna być spadkobiercą II RP.

Tyle że III RP nikt żadnego międzywojennego dziedzictwa praktycznie nie przekazał. Kiedy w roku 1990, na Zamku Królewskim w Warszawie, Ryszard Kaczorowski jako ostatni prezydent na uchodźstwie wręczał insygnia władzy państwowej II RP zwycięzcy pierwszych wolnych wyborów prezydenckich w kraju Lechowi Wałęsie, to był to raczej gest symboliczny.

Polska nie była już bowiem tym samym krajem, który stał się pięć dekad wcześniej obiektem niemiecko-sowieckiej agresji. W Katyniu, Auschwitz i innych upiornych miejscach nastąpiła zagłada kształtującego się od tysiąca lat narodu. W rezultacie drugiej wojny światowej doszło do katastrofy – zmieniły się granice państwa polskiego i jego substancja społeczna. PRL była krajem jednolitego pod względem narodowościowym, religijnym i kulturowym społeczeństwa – krajem splebeizowanych Polaków katolików. Skądinąd w roku 1980 okazało się, że jest to idealna grupa docelowa dla „Solidarności".

W tym kontekście zaskakują głosy, z których wynika, że Polska Ludowa stanowiła w jakimś stopniu... kontynuację II RP. Wybrzmiewają one w wydanej w tym roku książce Joanny Rolińskiej „Ale jest Warszawa". To zbiór quasi-varsavianistycznych rozmów, które autorka przeprowadziła głównie ze znanymi mieszkańcami stolicy – między innymi Bohdanem Tomaszewskim, Olgierdem Budrewiczem, Markiem Nowakowskim czy Muńkiem Staszczykiem.

Inni rozmówcy Rolińskiej – krytyk architektury Grzegorz Piątek oraz dyrektor Muzeum Historycznego m.st. Warszawy Jarosław Trybuś – nie są osobami z pierwszych stron gazet. Ale właśnie rozmowy z nimi zasługują na szczególną uwagę, bo wygłaszają oni opinie idące pod prąd temu, co mówi w książce choćby Antoni Libera o stalinowskiej władzy, która „zamiast postawić na pełną rekonstrukcję miasta po wojnie, podjęła plan odbudowy na modłę sowiecką".

Piątek przypomina działalność powołanego 14 lutego 1945 roku Biura Odbudowy Stolicy (BOS) i podkreśla, że instytucja ta realizowała sporo projektów międzywojennych („rozluźnianie zabudowy kamienicznej, wyrównywanie gabarytów, poszerzanie ulic"). Daje więc wyraźnie do zrozumienia, że nie było to bynajmniej rewolucyjne zerwanie z „burżuazyjną" przeszłością. A przy tym stwierdza bez ogródek: „Paradoksem jest, że to, co piękne i ambitne w działaniach BOS-u, byłoby niemożliwe bez krzywdy, którą wyrządził wielu ludziom dekret Bieruta. Ale już podczas okupacji nasi architekci postulowali łagodne wywłaszczenie gruntów, aby po wojnie ułatwić odbudowę. I nie był to postulat ludzi nowej władzy. Warto pamiętać, że choć BOS współpracował ściśle z władzą, jego misja była uniwersalna. Było w nim miejsce i dla Sigalina związanego z Ludowym Wojskiem Polskim, i dla Stanisława Jankowskiego »Agatona« – akowca. Stoję na stanowisku, że wysiłek BOS-u był wysiłkiem apolitycznym, zdeterminowanym chęcią przywrócenia miasta do życia".

Trybuś z kolei wskazuje nić ideologiczną łączącą architektoniczne projekty epoki sanacji z tym, co się działo od roku 1945. Podejmuje wątek atmosfery lat 30.: „były to lata ukierunkowane na konfrontację zbrojną i na przygotowania do niej na każdym polu". Oczywiście – zdaniem Trybusia – nie wynikało to z tego, że II RP chciała wywołać jakiś konflikt, lecz raczej chodziło o mobilizację społeczeństwa spowodowaną poczuciem zagrożenia.

Dyrektor Muzeum Historycznego m.st. Warszawy snuje sarkastycznie analogie: „Gdyby zdążono zbudować na warszawskim Polu Mokotowskim dzielnicę Piłsudskiego, nie trzeba by zbyt wiele po wojnie przerabiać, bo imię Józef byłoby już wyryte na trybunach, tylko o innego Józefa by chodziło". I dodaje: „Uczono nas, że wojna była czarną dziurą, która przerwała wszystko, a to nie do końca jest tak: ci sami ludzie tworzyli jedno miasto i drugie miasto, oba dla władzy, która nie była demokratyczna". Wreszcie na pytanie Rolińskiej, czy międzywojenna Warszawa chciała być Rzymem Północy, Trybuś odpowiada twierdząco i oznajmia, że towarzyszyła temu jawna fascynacja Mussolinim jako modernizatorem Włoch.

Czy w takim razie władza komunistyczna kontynuowała rewolucję, którą zapoczątkował obóz piłsudczykowski? Gdyby tak było, oznaczałoby to, że przewrót majowy stanowiłby ważniejszą cezurę od tej, za którą uchodzi druga wojna światowa. Owszem, w kręgach sanacyjnych pojawiały się wizje brutalnej modernizacji Polski (nie tylko o charakterze architektonicznym), ale przecież nie chodziło w tym przypadku o utopijne wyzerowanie dziejów i zagładę starego świata. Autorytarny reżim rodzimego chowu daleki był od planów totalitarnej władzy narzuconej z zewnątrz.

Natomiast stawianie znaku równości między Polską Piłsudskiego a Polską Ludową może dziś służyć oskarżaniu sanacji o totalitarny zamordyzm i wybielaniu PRL jako autorytarnego państwa niewiele się różniącego od II RP. Nawet jeśli II RP rzeczywiście ulegała modom politycznym i kulturowym, do których dziś nawiązywać i wracać nie należy.

Joanna Rolińska „Ale jest Warszawa", The Facto 2014

Upadek realnego socjalizmu oznaczał bowiem konieczność uporania się z wyrwą lat 1939–1989. Zaczynać od zera zawsze jest przecież trudno. Nic zatem dziwnego, że od 25 lat zastanawiamy się nad tym, w jakim stopniu współczesna Polska jest lub powinna być spadkobiercą II RP.

Tyle że III RP nikt żadnego międzywojennego dziedzictwa praktycznie nie przekazał. Kiedy w roku 1990, na Zamku Królewskim w Warszawie, Ryszard Kaczorowski jako ostatni prezydent na uchodźstwie wręczał insygnia władzy państwowej II RP zwycięzcy pierwszych wolnych wyborów prezydenckich w kraju Lechowi Wałęsie, to był to raczej gest symboliczny.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska