Jedna armia mówi o morderstwie, druga o łamaniu ludzkich praw i żadna z nich nie myśli o tym, by choć rozważyć przeciwne argumenty. Zdaję sobie sprawę, że czytelnicy „Rz", a zarazem moi, będą po innej stronie. Nie da się rozważać przerwania procesu życia tego dziecka bez narażenia się na oskarżenie o „aborcjonizm". Nie da się rozważać punktu widzenia prof. Chazana bez pomówień o sprzyjanie fundamentalistom. Jednak spróbuję, bez względu na komentarze. Wierzę, że obie strony kierują się dobrą wolą ze swojego punktu widzenia. A jednak coś jest nie tak.
Po stronie profesora panuje atmosfera triumfu. Niepokoi mnie i razi, że tej tragedii towarzyszą uśmiechy, podziękowania i kwiaty. Zupełnie tak, jakby wszystko dobrze się skończyło, a wiwatujący zapomnieli, że ciągle jeszcze pozostają dwie cierpiące istoty. A przecież osią całej tej sprawy jest sumienie. Zatem porozmawiajmy o nim. Według Soboru Watykańskiego II: „... Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa".
A więc sumienie wiernego to głos Boga. W słynnym dziele teologicznym „List do Księcia Norfolk" kardynał John H. Newman pisze: „Sumienie jest pierwszym ze wszystkich namiestników Chrystusa". A Chrystus, który objawił się św. Faustynie, powiedział: „W każdej duszy dokonywam dzieła miłosierdzia, a im większy grzesznik, tym ma większe prawa do miłosierdzia mojego".
A więc jest sumienie i jest miłosierdzie. Oba zjawiska to rodzaj duchowego sądu. Jeśli dobrze rozumiem, oba nakazują zatrzymać się nad każdym człowiekiem, nad każdym przypadkiem z osobna, nie ulegając żadnej doktrynie. Mamy więc taki przypadek: jest dziecko i jest kobieta. Załóżmy, że dziecko jest niezdolne do życia, że cierpi, choć nie może o tym dać znaku. Załóżmy, że sumienie mówi – każde poczęte życie trzeba uszanować. A co mówi miłosierdzie? Czy nie powinno zadać sobie pytania, czym jest dla tej kobiety noszenie i rodzenie dziecka niezdolnego do życia? Czym jest dla kobiety, która nie może tego unieść?
Przeczytałam uważnie dwie skrajnie różne wypowiedzi dziennikarek z tego samego młodego pokolenia. Marta Brzezińska-Waleszczyk jest dziennikarką „Frondy" i napisała na portalu tego czasopisma artykuł polemizujący z przeciwnikami prof. Chazana. Aleksandra Sobczak jest dziennikarką „Wyborczej" i w swoim artykule przestrzega: „Coraz mniej empatii dla kobiet w niechcianej ciąży". Żadna z nich jednak nie zatrzymuje się nad dwiema istotami, których dotknęła tragedia. Ten przypadek staje się pretekstem do walki o „wolność dla brzucha" bądź o prawo do życia poczętego dziecka.