Wydaje się czymś zdumiewającym, że najwyższym odznaczeniem Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego został uhonorowany polityk stojący na czele ugrupowania kojarzącego się (w tej chwili z uwagi chyba głównie na jego nazwę) z brutalną działalnością ateizacyjną w epoce sowieckiej.
A jednak nurt polityczny reprezentowany przez Ziuganowa to zupełnie inne zjawisko niż formacja polityczna, która zajmowała się prześladowaniem chrześcijan w ZSRR. Kilka lat temu w jednym z wystąpień telewizyjnych szef KPRF wyznał, że Pismo Święte oraz Koran znacznie głębiej traktują naturę człowieka niż dzieła ideologów komunizmu. Pochwalił Kazanie na Górze jako osiem błogosławieństw dla ludzi przegranych, odrzuconych, ubogich, a więc – jak mogłoby się wydawać – prawdziwego elektoratu radykalnej lewicy.
Tak czy inaczej przykład Ziuganowa świadczy o ostatecznym bankructwie projektu komunistycznego w warstwie programowej – projektu, który ufundowany był między innymi na przeświadczeniu o nieuchronnej ewolucji rodzaju ludzkiego od hołdowania religijnym przesądom do całkowitego zwycięstwa nad nimi wyzwolonego z ciemnogrodzkich okowów świeckiego rozumu wyznającego światopogląd materialistyczny.
Nie wszyscy jednak komuniści w okresie narodzin Związku Sowieckiego podzielali ten „optymizm". Do nich należał chociażby żyjący niemiecki pisarz i filozof żydowskiego pochodzenia Walter Benjamin. Uważał on, że marksistowski materializm historyczny ma szansę na dziejowy sukces tylko wówczas, gdy zamiast zwalczania religii weźmie ją sobie na służbę, czyli – innymi słowy – zmierzy się z eschatologią judaizmu, w której istotnym wątkiem jest wyczekiwanie przyjścia Mesjasza.
Benjamin zdawał sobie sprawę ze sprzeczności wyłaniających się z sowieckiego realnego komunizmu. Zetknął się z nimi w Moskwie, gdzie spędził dwa miesiące na przełomie roku 1926 i 1927. Wybrał się tam z przyczyn zarówno osobistych (targany uczuciami do mieszkającej tam łotewskiej komunistki Asji Lacis), jak i politycznych (rozważał przystąpienie do partii bolszewickiej i zaangażowanie w sowieckie życie publiczne).
Jednak pobyt w stolicy ZSRR Benjamina rozczarował, czemu myśliciel dał wyraz w „Dzienniku moskiewskim". W tym przypadku nie chodziło bezpośrednio o kapitulację komunizmu wobec pierwiastka religijnego, którego nie sposób unicestwić w naturze ludzkiej. Benjamin, mistrzowski obserwator codzienności, zarzucał – legitymizowanemu przez natchnioną, wywodzącą się bądź co bądź z europejskiego humanizmu ideologię – systemowi polityczno-gospodarczemu to, że coraz bardziej się biurokratyzował i mieszczaniał.