Co do mnie, jak od lat o tej porze powróciwszy z Ustki, dobrze już na gruncie krakowskim osadzony, akurat biegnę odwiedzić Janinkę Garycką. Akurat do szpitala na Skarbową. Tak ją biedaczkę egoistycznie opuściłem, zaniedbałem. Nie byłem u niej pewnie ponad dwa tygodnie. A przecież od paru miesięcy bywam tam niemal codziennie. Czy przyjęła do wiadomości, że wyjeżdżam i że nie będzie mnie przez ten czas? Wybaczy mi nieobecność?
Janina jest po wylewie. Udar mózgu. Dodajmy, po wcześniejszym zawale i razem – po dłuższych już komplikacjach kardiologicznych. Bezwładna. Nie mówi. Jest świadoma. Bez wątpienia głowa działa. Może i jak dawniej? A mózg i magazyny tego mózgu to jakość zaiste wyjątkowa. W sposób ograniczony, ale jest w stanie wciąż sporo wyrazić. Coś napisać, lewą bardziej sprawną ręką, narysować nawet. Nie mówi, ale słyszy i patrzy. I wie? Chryste Panie, jak ona patrzy tymi przenikliwymi, czarnymi oczami. Łączy nas przyjaźń wieloletnia. Świat zna Piotra Skrzyneckiego, ale kto się orientuje, wie, że Janina jest Piwnicą pod Baranami! To najprościej i najlepiej powiedziane.
W drodze do Janiny
Bez niej pewnie by nie było takiej Piwnicy. Ona stylizowała ten szyld. Wtedy asystentka Kazimierza Wyki na Uniwersytecie, potem jakby mniej widoczna, nie na pierwszej linii, ale przecież „piwniczny wkład" jej Domu na Groblach to dla zorientowanych oczywistość. W młodości przyjaciółka (z jednego roku studiów) Karola Wojtyły, związana z tym samym Teatrem Rapsodycznym. Malarka, polonistka, artystka, intelektualistka. W Krakowie postać. Bez magisterium, ale za to od razu z doktoratem. A to w historii Uniwersytetu Jagiellońskiego szczególny przypadek.
Gdyby chciała, mogłaby znakomicie pisać. Ale ona wybrała Piotra i Piwnicę. Pełniła tam funkcję kogoś w rodzaju kierownika literackiego, eksperta, scenografa. Pomysłodawcy, stylisty i kontrolera jakości. Dostarczyciela wszystkiego, co tylko tam potrzebne. Poświęciła tej Piwnicy wszystko. Cały swój czas, szanse, możliwości. Nawet to mieszkanie, które przybrało status nieformalnego klubu Piwnicy. Dom na Groblach pod Wawelem stał się głównym adresem życiowym Piotra Skrzyneckiego. Lokatora, a przecież najważniejszego człowieka w życiu Janiny. Byli, jak to się mówi, „pierwszą parą" w Piwnicy. We wszelakim sensie. Od emocjonalnego po parę napędową. Siłą inicjującą i sprawczą. Dozorująco-kontrolującą wszystkie podejmowane w środowisku działania artystyczne i towarzyskie. Piotr? Nieprzemijająca miłość jej życia? Trudno to określić inaczej. Żyła dla niego i w jego cieniu. Piotr zmarł pod koniec kwietnia. Janina od lata jest w szpitalu. Teraz, po tym udarze, w stanie beznadziejnym. Dla otoczenia to oczywiste. Czy i dla Janiny?
Jestem dokładnie w połowie Krupniczej, na wysokości Domu Literatów. Numer 22. Sławny adres. Do szpitala jeszcze kawałeczek. Spieszę z niepokojem. Powiedzieć, nie powiedzieć? Józef Skrzynecki. Brat Piotra. Ktoś bliski jej i drogi. Właśnie zmarł. Powiedzieć jej czy nie?